Mam wrażenie, że niektórzy producenci aut wstydzą się swoich pomysłów. Zmyślnie ukrywane ceny i szczegóły specyfikacji utrudniają mi codzienną pracę. Dlatego właśnie cenię stronę BMW. Wystarczą dwa kliknięcia aby dowiedzieć się, że najdroższe BMW M kosztuje 950 000 zł. Najtańszy model to natomiast koszt 245 000 zł. 

Krótko mówiąc – BMW M jest raczej autem dla zamożnych odbiorców. Jeśli jednak weźmiemy do ręki aktualne cenniki, to dowiemy się, że za Hondę Civic trzeba zapłacić 150 000 zł. Taka perspektywa pozwala mi się okłamywać, że sportowe BMW może być w moim zasięgu. Będę wręcz twierdził, że 245 000 zł za auto tego pokroju to racjonalna wycena, niezależnie od utyskiwań jakie wysunę w poniższej recenzji. 

Bohaterem naszej opowieści będzie BMW M235i xD Gran Coupé, a więc model o zaledwie tysiąc złotych tańszy od BMW X2 M35i. Tym co łączy obydwa samochody jest fakt, że trzeba niezwykle wprawnego oka aby przypisać je do serii M. Drugim wspólnym mianownikiem jest cenowa przepaść, jaka dzieli te dwa modele od BMW M2 Coupe, czyli samochodu o którym wszyscy pomyślą, kiedy oznajmicie, że jeździcie BMW M z serii 2.

BMW M235i vs BMW 220i xDrive – za co płacimy

Pewnie zabrzmi to jak przytyk, ale musiałem wejść na stronę producenta aby sprawdzić jakie różnice stylistyczne dzielą klasyczne Gran Coupe z serii drugiej, od jego sportowego odpowiednika. Oczywiście producent zdecydował się na zastosowanie pakietu aerodynamicznego, wliczając w to kosmetyczną przebudowę pasa przedniego oraz niezwykle dyskretny spojler. Estetycznym wyróżnikiem ma być lakier Dark Shadow, który znajdziemy na wstawkach pasa przedniego oraz końcówkach rur wydechowych. 

Osobiście dałem się zwieść kosmetycznym różnicom w karoserii i zacząłem obawiać się, że bawarski producent poszedł drogą na skróty. Moja pierwsza wycieczka odbyła się w Warszawskim korku, a ja usilnie wypatrywałem sygnałów, które podpowiedzą mi, że do mojej dyspozycji oddano nieco więcej niż kolorowe nakładki i sportowy wydech. 

Bez obaw. Od strony technicznej, M235i to zupełnie inny samochód niż popularne 220i. Producent zdecydował się na zmianę charakterystyki zawieszenia, które zostało opuszczone o 10 mm i wyposażone w sztywniejsze amortyzatory i stabilizatory. Taka konfiguracja sprawia, że pozycja karoserii i kierowcy nie zmienia się w wąskich zakrętach. Odnotowałem to już na pierwszym napotkanym rondzie. Skręciłem kierownicę, obraz za szybą zmienił dwukrotnie położenie, a ja wjechałem w kolejną uliczkę bez poczucia, że pokonałem jakikolwiek zakręt. Najłatwiej porównać to do jazdy przed ekranem komputera. Producent zachwala też układ kierowniczy z funkcją Servotronic, ułatwiający sprawne przemieszczanie się krętych odcinkach. Na moje oko potęguje on „wirtualne odczucia z jazdy”, chociaż akurat producenci kierownic komputerowych usiłują iść w drugą stronę i odwzorowywać przeciążenia przenoszone na układ kierowniczy.


Przebudowie uległ również silnik. Jednostka M TwinPower oferuje zmienione tłoki, większą turbosprężarkę i zoptymalizowany dolot. Tak skonfigurowany napęd zapewnia 305 KM i przyspieszenie od 0 do 100 km/h w 4,9 s. Bezpieczeństwo mają zapewnić sportowe hamulce. Ich konfiguracja niewiele mi mówi, ale w niebezpiecznej sytuacji zatrzymują M235i praktycznie w miejscu.

Specyfikacja podpowiada, że M235i zaprzęga do pracy o 127 KM więcej niż jego cywilny odpowiednik. Warto jednak dodać, że M2 obecnej generacji oferuje jeszcze 155 KM więcej. Biorąc pod uwagę te dane, Gran Coupe jest nie tyle potworem, co raczej pół-potworem. Podkreślam ten fragment charakterystyki, bo teza ta będzie towarzyszyć mi aż do samego końca.

Muszę też uczciwie powiedzieć, że lekka karoseria i precyzyjny układ kierowniczy zapewniają zupełnie inne odczucia z jazdy, niż w komfortowym aucie cywilnym. Już przy prędkości 140 km/h moje dłonie zaciskały się mocno na kierownicy, mimo że moim prywatnym autem dość regularnie osiągam tę prędkość na autostradach. Testowałem już sporo szybkich aut, ale tak odczuwalny wpływ na ukierunkowanie pędu miałem tylko 3 razy – w Fieście Mk6, BMW M2 i właśnie M235i.

BMW M235i – pół-potwór

Odpowiadając na pytanie, które zawisło nad poprzednim akapitem – BMW M235i nie jest autem usportowionym. To pełnoprawny model sportowy. Kategorie te można odróżnić, nawet jeśli nie miało się wcześniej do czynienia z jazdą wyczynową. Najłatwiej bowiem poczuć to na dobrze znanych drogach. Aby docenić auto usportowione musisz pojechać na autostradę. Model sportowy rozpoznasz nawet na osiedlowym rondzie, wirażu parkingu piętrowego, czy wąskiej zawrotce, przy której zawsze wyrzucało cię na zatokę autobusu. Sztywne i dobrze pracujące zawieszenie zmienia najwięcej, niezależnie czy mówimy o odczuciach zawodowego kierowcy, czy weekendowego entuzjasty mocnych wrażeń. Konfiguracja zastosowana w BMW M235i  sprawia, że możesz więcej, zdecydowanie więcej niż w przywołanym BMW 220i xDrive, nawet jeśli mówimy o przepisowej jeździe w terenie zabudowanym.

Najtańsze M’ka w ofercie jest jednak autem niepozornym. Szczególnie kiedy kierowca wybierze komfortowy tryb jazdy, który skutecznie ucisza wydech. Relaksacyjna jazda BMW M235i nie przyniesie Ci zazdrosnych spojrzeń. Żadne dziecko nie będzie wskazywać twojego auta ciągnąc ojca za rękaw. Uwagę zwrócą na Ciebie tylko entuzjaści nocnych wyścigów i garstka znudzonej młodzieży. To akurat źle. Zakładam, że jeśli kupujesz nowe BMW za 250 tysięcy, to nie masz potrzeby udowadniać swojej drogowej wyższości kierowcy starego Superba z przyciemnianymi szybami. Takich nachalnych wyzwań spotkałem natomiast całkiem sporo, szczególnie w uśpionych nocą w metropoliach.

Jest również druga strona medalu – samochód wygląda na tyle zwyczajnie, że nie wzbudza wzmożonego podniecenia w patrolach policyjnych, co jest zmorą wielu kierowców aut sportowych.

Chcąc podkręcić percepcję współuczestników ruchu wystarczy zmienić tryb jazdy na ten najbardziej wyczynowy. Dźwięki generowane przez sportowy wydech nie są przerysowane. Wzbudzają zainteresowanie, ale nie denerwują przechodniów. Pomimo tego, z każdym pokonanym kilometrem coraz częściej wybierałem ustawienia komfortowe. Robię tak w każdym sportowym aucie. Może to tylko moje przyzwyczajenia. Hałas jest fajny na koncertach, ale z drugiej strony jestem pewien, że na co dzień słuchasz muzyki zdecydowanie ciszej.

Tutaj docieramy do meritum tej pół-potworowatości. BMW M235i nie jest pozorantem. Bycie najtańszym BMW M nic mu nie ujmuje jako autu sportowemu. Jest to opcja dla racjonalnych entuzjastów motoryzacyjnych wrażeń. Samochód, którym pojedziesz do pracy, zrobisz tysiące kilometrów autostradą, a kiedy najdzie Cię ochota odwiedzisz tor i popracujesz nad optymalną linią przejazdu przy znacznych przeciążeniach.

Względem “zwykłego” M2 jest to pojazd kompromisowy. Otóż klasyczne M2 postrzegam jako drugie auto w domu. Jeśli natomiast twoje drugie auto kosztuje 355 000 zł, to zapewne pierwsze też nie jest Fabią. Jest to fantastyczny scenariusz dla każdego fana motoryzacji, ale dla większości zdecydowanie nieosiągalny. BMW M235i to sposób aby za 250 000 zł mieć rozwiązanie 2 w 1. Kwota wysoka, ale przystępna dla znacznie większego odsetka kierowców. Biorąc pod uwagę, że bilet wstępu do sportowej klasy M nigdy nie był tani, ten pół-potwór jest szansą i obietnicą dla wielu kierowców. 

Jeśli jeszcze nie widziałeś mojego poprzedniego testu moto, będzie mi miło jeśli rzucisz okiem na recenzję elektrycznego Renault Kangoo

Jestem wydawcą i redaktorem naczelnym think-about.pl. Moją specjalizacją są opracowania związane z przydomowym garażem i warsztatem. Tematyką zająłem się na poważnie w 2015 roku zakładając z grupą przyjaciół pracownię galanterii drewnianej. Przyjmując rolę producenta elementów oświetleniowych i ozdobnych miałem do czynienia z szerokim wachlarzem narzędzi warsztatowych. Wtedy to też na bazie własnych doświadczeń zacząłem przygotowywać pierwsze rankingi narzędzi i artykuły o poszczególnych markach. Cenię wysokiej klasy produkty i umiem docenić ich zastosowania profesjonalne. Jako ex-profesjonalista i konsument-hobbysta jestem jednak fanem łączenia tanich narzędzi i wysokiej jakości oprzyrządowania. Chętnie sięgam m.in. po produkty z dyskontów. Moja opinia o narzędziach parkside to jedno z najczęściej czytanych opracowań na stronie. Jestem również autorem pierwszych w polsce niezależnych testów grilli gazowych i robotów koszących. Planując kolejne teksty przemycam również moją pasję do motoryzacji. Samochody testuję od 2019, a na think-about.pl publikuję przede wszystkim recenzje i artykuł dotyczące aut użytkowych oraz rodzinnych. Moje doświadczenia dziennikarskie sięgają 2007 roku, kiedy to stworzyłem redakcję technologiczną w domenie 3d-info. Portal z krótkimi przerwami istnieje do dziś. Jako autor zawodowy pracuję od 2010 roku. Większość swojej kariery spędziłem korporacjach medialnych i magazynach drukowanych, współtworząc takie tytuły jak Android Magazine PCFormat, Komputer Świat i PCWorld. Tym ostatnim opiekowałem się najdłużej, bo aż do połowy 2023 roku, pełniąc zaszczytną rolę redaktora naczelnego. Jestem też współtwórcą Think-About. Portal powstał w 2012 roku jako projekt hobbystyczny, aby 10 lat później stać się moim kluczowym zajęciem. Z wykształcenia jestem ekonomistą, ale nigdy nie podjąłem pracy związanej z kierunkiem studiów. Mam przywilej łączenia swoich pasji z wykonywanym zawodem. Chętnie sięgam po literaturę dotyczącą zarządzania i biznesu - szczególnie w ujęciu internetowym. Regularnie poszukuję historii ciekawych przedsięwzięć oraz rozwijam się jako wszechstronny administrator i webmaster. Dobrze znam się na sprzęcie komputerowym i pomimo natłoku obowiązków, pozostaję graczem ubóstwiającym tytuły fabularne. Kiedy odchodzę wreszcie od ekranu staram się jak najwięcej biegać. Motywuję się do regularnego wysiłku wyszukując nieszablonowe biegi masowe, w których chętnie biorę udział.