
Roomba i7+ była pierwszym odkurzaczem od iRobot wyposażonym w stację dokującą, z funkcją opróżniania zbiornika na nieczystości. Urządzenie trafiło do mnie niedługo po premierze i pozostało w moim domu przez kolejne 4 lata. Podczas gdy sztuczne postarzanie i ograniczanie żywotności urządzeń jest powszechną praktyką, taki przebieg jest doskonałym punktem na wyciągnięcie kilku wniosków dotyczących jakości produktu.
Wniosek 1: Roombę wymienię gdy stanie się skrajnie przestarzała
Robot pracujący w moim domu pozostaje w bardzo dobrej kondycji. Pewne ślady degradacji widać na wałkach zbierających kurz oraz samej obudowie. Ani razu nie musiałem wymieniać szczotek czy dokonywać jakichkolwiek napraw robota. Stan sprzętu możecie ocenić sami, bo postanowiłem, że urządzenie nie przejdzie żadnych specjalnych zabiegów przed sesją fotograficzną.

Muszę jednocześnie zaznaczyć, że na wyższym piętrze mojego domu pracuje Moneual m770. Robot kupiony pod wpływem dobrych wrażeń z testów jest o pół roku starszy od Roomby. Jego obudowa oraz szczotki obrotowe, dużo lepiej przetrwały próbę czasu. Wszystko za sprawą konstrukcji z solidnymi zabezpieczeniami newralgicznych elementów. Jednocześnie ten koreański produkt stracił w międzyczasie wsparcie aplikacji (a dokładnie jej wersji niemieckiej, bo na polski rynek nigdy jej nie było) oraz wymagał wymiany akumulatora.

Roomba wygląda więc gorzej, ale nie wymagała dotychczas żadnych dodatkowych czynności. Wydaje mi się, że robot bez problemu wytrzyma przynajmniej 2 kolejne lata. Biorąc pod uwagę ostatnią rewolucję na rynku robotów, pewnie właśnie wtedy wymiana będzie zasadna, przez wzgląd na postęp technologiczny.
Wniosek 2: Już nigdy nie kupię robota bez stacji opróżniającej
Nie mam wątpliwości, że osobiście nie wybrałbym tego modelu. iRobot Roomba i7+ trafił do mnie jako prezent. Dopłacenie z własnej kieszeni ponad 1000 zł za automatyczne opróżnianie zbiornika wydawało mi się absurdalne. Miałem duże wątpliwości co do skuteczności takiego rozwiązania, szczególnie że zazwyczaj czyściłem całego robota, a nie tylko zbiornik.

Byłem w bardzo dużym błędzie. Aktualnie nie wyobrażam sobie zakupu robota bez tej funkcji. Urządzenie stało się bardziej bezobsługowe niż dotychczas. Dokładne czyszczenie wykonuję raz na 2-3 tygodnie. Worki wymieniam średnio raz na kwartał. Stacja nie zapycha się, nie brudzi otoczenia i realnie nie zajmuje więcej miejsca podłodze niż jej konwencjonalny wariant.
Wniosek 3: Nawet najlepszy robot potrzebuje pomocnika
Aktualnie są na rynku znajdziecie roboty mądrzejsze od Roomby i7, ale wciąż jest ich niewiele. Ten czterolatek posiada wyśmienicie dopracowaną nawigację i ogromne możliwości planowania pracy – zarówno w zakresie czasu jak i przestrzeni. Nie oznacza to jednak, że mogę zupełnie zapomnieć o jego istnieniu. Co kilka tygodni muszę wyczyścić mu dokładnie szczotki i kółka. Ponadto co jakieś 10 przejazdów dostaję komunikat „Skrzat utknął” (tak, nazwałem robota Skrzatem) i niezależnie od jego genialnej automatyzacji muszę go odnaleźć, ponieść i odłożyć na miejsce. Jako miejsce awarii upodobał sobie szczególnie nogę szezlonga, która stanowi dla niego wymyślą pułapkę. Muszę też mieć w głowie, że jak w biegu odbiorę paczkę od kuriera i postawię ją na środku kuchni, to może się okazać, że po powrocie zastanę mieszkanie odkurzone tylko w połowie.

Pod tym względem stwierdzam, że idealnym partnerem dla robota odkurzającego jest odkurzacz pionowy. Wcale nie musi być to Dyson za 3000 zł. Jeśli macie dobrego robota wystarczy Wam Xiaomi za niecałe cztery stówki, którego użyjecie do poprawek w miejscach, w których robot nie daje sobie rady. Takie poręczne urządzenie przyda wam się też, kiedy coś niechcący rozsypiecie – wszak włączanie Roomby żeby przejechała pół mieszkania w celu zebrania łyżeczki gorczycy to mało wydaje rozwiązanie.
Wniosek 4: Flagowe technologie starzeją się wolniej
Mój czteroletni robot nadal jest w sprzedaży. Wciąż kosztuje dość dużo, bo tylko 20% mniej niż w dniu zakupu i jest pozycjonowany tuż za aktualnymi flagowcami. Pierwsi konkurenci oferujący podobne możliwości pojawili się około roku od jego premiery. Dopiero po 2 latach pojawiły się jednak sprzęty, które realnie mogłem nazwać produktami tej samej klasy. Niezmiennie też, sprzęt ten pod kątem jakości wykonania bije na głowę dzisiejsze produkty ze średniej półki.
Cztery lata temu testowałem też kilka innych modeli – postanowiłem, że sprawdzę jak one się zestarzały:
- XIAOMI Mi Robot Vacuum Cleaner – niedostępny już w sklepach
- Roomba 676 – niedostępny już w sklepach
- Hoover RBC090/1 011 – niedostępny już w sklepach
- ZACO A9S – ostatnie sztuki w sklepach
- ROBOJET Focus – ostatnie sztuki w sklepach
- Moneual Mbot 500 – przestarzały przez brak mapy, utrzymuje cenę
- Electrolux Pure i9.2 – utrzymuje cenę i dostępność, to nadal flagowy model
- Moneual Mbot 900 – utrzymuje cenę i dostępność, to 2 najwyższy model w hierarchii marki
Jak łatwo zauważyć, swoje ceny i obecność rynkową utrzymały niemal wyłącznie flagowce. Jednakże zarówno Electrolux jak i Mbot, mimo że są dobrymi robotami, oferowały w dniu premiery znacznie mniej niż Roomba i7+. Cztery lata w technologiach to ogromna ilość czasu, więc pozycja rynkowa Roomby i7+ jest dość imponująca. Jeśli możemy sobie na to pozwolić, warto sięgać po flagowe technologie od sprawdzonych producentów.
Bonus – koszty eksploatacji
Po publikacji dostałem pytanie dotyczące kosztów eksploatacji robota.
Worki wymieniam raz na kwartał. Trzy oryginalne sztuki kosztują około 90 zł. Kupuję je z tego linku do Amazon lub z tego linku do RTV Euro AGD. Wychodzi 120 zł rocznie. Mam też znajomych kupujących zamienniki w cenie poniżej 40 zł za 6 sztuk np. tutaj i są z nich bardzo zadowoleni. Koszt jest jednak ogólnie tak niewielki, że nie chodzę na skróty (może ma to jakiś wpływ na długowieczność mojego egzemplarza?).
Filtr wymieniam raz do roku. Trzy sztuki kupiłem za niecałe 130 zł w RTV Euro AGD. Podróbki można kupić w cenie 19 zł za 6 sztuk. Na przykład tutaj.
Podsumowując praca Roomby kosztuje mnie 250 zł rocznie + prąd. Gdybym korzystał z zamienników byłoby to około 38 zł rocznie + prąd.
Przez te wszystkie lata nie wymieniłem szczotek i nie sądzę abym miał to kiedyś zrobić. Jedną szczotkę boczną dostałem w gratisie. Zasadniczo nie polecam kupować na zapas zestawów po 220 zł, bo później wcale ich nie użyjecie. Same wałki kosztują 120 zł. Szczotka boczna w ilości 3 sztuk to 60 zł. Jak ktoś jednak bardzo chce mieć zestaw, to może za niecałą stówkę kupić zamienniki tej ofercie na Amazon.
Wyskoczmy w przyszłość: co jeśli nie Roomba i7+
Jeśli przeczytałeś mój artykuł i przyjąłeś jego tezy, zapewne zastanawiasz się jaki jest współczesny odpowiednik robota Roomba i7+. Przedstawiciele producenta zapewne wskazaliby na flagowy model Roomba s9+. Nowy flagowiec oferuje 4-krotnie wyższą moc ssącą oraz funkcję wykrywania dywanów. Jest to też pierwsza Roomba ze zmienioną obudową, która pozwoliła na zastosowanie o 30% szerszych szczotek.
Osobiście temat postrzegam nieco inaczej. Sam zapewne wybrałbym model Roomba J7+. Względem obecnego i dawnego flagowca, posiada on fascynującą funkcję rozpoznawania i identyfikowania przeszkód. Robot omija napotkane przedmioty i przesyła ich zdjęcia do oceny użytkownika, aby podczas kolejnego cyklu pracy wiedzieć, które z nich wymagają szczególnie delikatnego podejścia. Gdybym miał natomiast wyjść poza ofertę iRobot, moją uwagę skierowałbym na Roborock S8 MaxV Ultra, czyli robota który nie tylko odkurza, ale również myje podłogi za pomocą obrotowych mopów. Po zakończeniu pracy, jego stacja dokująca wciąga nieczystości, samodzielnie czyści mopa i uzupełnia wodę. To dość potężna innowacja.
Najlepszą cenę na opisywanego w tekście robota znajdziecie tutaj: sprawdź ofertę