O przepychankach cenowych toczących się między Lidlem, a Biedronką słyszał niemal każdy z nas. Na rynku jest również polska sieć sklepów, z której możemy być nie tylko dumni, ale i przy codziennych zakupach wypatrywać niezłych okazji. Niestety najnowsze wyniki sprzedażowe nie brzmią tak optymistycznie, jak zakładano.
Przetrwaliśmy okres największych skoków inflacji, a do wyższych cen zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Niestety, nie jest to jednoznaczne z końcem problemów finansowych, a dla części Polaków, polowanie na okazje stało się sposobem na przeżycie. Nikt z nas nie lubi przepłacać – niezależnie od zasobności portfela. Niemniej, nieustanne szukanie tańszych produktów weszło nam w krew, a nierzadko bywa i przymusem. Na rynku istnieje kilka sieci o dość ugruntowanej pozycji, a stały rozwój może być tego najlepszym przykładem. Niestety zdaje się, że konkurencja cenowa może zabijać potencjał, a co najgorsze mowa tu o polskich przedsiębiorstwach.
Polska sieć sklepów notuje niższe zyski. Dino w opałach?
Urbanizacja w Polsce osiąga dość duży wynik, jednak nadal nie brakuje terenów wiejskich i stosunkowo małych miasteczek. Nie jest tajemnicą, że rodzinne sklepy, które niegdyś były jedynym miejscem na zakupy w takowych miejscach, zniknęły już dobrych kilka lat temu. Wypierają je większe podmioty, które są w stanie zaoferować niższe ceny i większy wybór, niż delikatesy u Basi. Wśród nich znajduje się m.in. Dino, którego historia rozpoczęła się już w 1999 roku. Placówki są najczęściej zlokalizowane w małych i średnich miastach lub na obrzeżach aglomeracji. Na ten moment sieć liczy ponad 2400 sklepów, a dzięki zezwoleniu URE, Dino Oil może prowadzić nawet stację paliw pod marką własną.
Firma podzieliła się swoimi wynikami kwartalnymi, a te są nie do końca zgodne z oczekiwaniami. Nie ma tu mowy o kryzysie, jednak polska sieć sklepów musi liczyć się z pewnym zawodem i wzmocnić pewne obszary. Jak wynika ze sprawozdania, zysk netto w pierwszym kwartale 2024 roku wyniósł 295,2 mln zł. Analitycy zakładali, że wyniesie on około 311 mln zł. Podobnie ma się to do wskaźników takich jak EBIT czy EBITDA, które wypadły nieco gorzej, niż wynikało z pewnych założeń. Powodem miała być m.in. dynamika wzrostu kosztu własnego sprzedaży (w odniesieniu do przychodów ze sprzedaży), konieczność zadbania o wzrost atrakcyjności asortymentu, ale i również konkurencja cenowa. Niemniej, koszta w odniesieniu do ubiegłego roku stale rosną, co jest dość optymistycznym wnioskiem.
Mam cichą nadzieję, że polska sieć sklepów w dalszym ciągu będzie rozwijać swoje zaplecze – im więcej podmiotów na rynku, tym większy wybór.
Może zainteresować Cię również: Allegro Smart zupełnie za darmo? Za kilka dni startują największe promocje