Pojawienie się nowego Thermomixa jest zapewne kwestią roku. Niezależnie od zasobności portfela powinniście mieć to na względzie planując zakup nowego multicookera. Jeśli chcecie uwzględnić premierę Thermomixa TM7 w swoim przyszłym budżecie, to warto zastanowić się ile właściwie on może kosztować.

Wiele razy głowiliśmy się nad terminem premiery Thermomixa TM7. Wszystko wskazuje, że zobaczymy go na rynku w 2025 roku. Sam prezes firmy Vorwerk w niedawnym wywiadzie podkreślił, że w 2024 roku nie pojawi się żaden nowy Thermomix. Biorąc jednak pod uwagę staż rynkowy urządzenia, należy zakładać że nowa wersja pojawi się w pierwszym bezpiecznym okienku. Oczywiście nie wyciągam tych teorii z kapelusza. Dokładniejszą analizę przeprowadziłem dla Was w obszernym artykule na temat Thermomixa TM7.

Thermomix TM7 – cena

Pewnie spodziewacie się, że będzie drogo. Thermomix zawsze był drogi, celując w pewien typ technologicznej ekskluzywności, bronionej za pomocą pozycji innowatora. Przyszłą cenę najłatwiej oszacować przez pryzmat dotychczasowych premier. Obejdziemy się jednak bez sięgania po dane historyczne i zagłębiania się w dziesiątki lat historii Vorwerk’a. Interesuje nas aktualna dynamika rynku i bieżąca wartość pieniądza. Dane z ubiegłego stulecia nie zwiększą w żaden sposób precyzji wyliczeń. Pierwszym „nowożytnym multicookerem” wydaje się być Thermomix TM5. Jest to już urządzenie z wyświetlaczem i dostępem do sieci, które w ostatnim roku produkcji kosztowało 5195 zł. Debiutujący wtedy Thermomix TM6 został wyceniony na 5395 zł, a dziennikarze rozpływali się w zachwytach nad niewielkim wzrostem ceny w stosunku do nowych możliwości. Dwieście złotych faktycznie zdawało się być uczciwe wobec znaczących różnic technologicznych.

Licząc w ten sposób wpadamy jednak w pewną pułapkę. Nie jest bowiem do końca prawdą, że Thermomix TM5 był o 200 zł tańszy od Thermomixa TM6. Każdy nowożytny model Thermomixa kilkukrotnie drożał podczas swojego rynkowego żywota. „Startowy” koszt TM5 to 4725 zł, a więc w ciągu kilku lat jego cena wzrosła o 470 zł.

Końcową ceną obecnego modelu TM6 wydawało się natomiast 5995 zł. Niespodziewanie w styczniu 2024 roku pojawiła się podwyżka do kwoty 6455 zł. Oznacza to wzrost ceny o 460 zł za to samo urządzenie. Szybko podliczając, względem 2015 roku Thermomix zdrożał o 1730 zł ogółem, lub 1260 zł między końcowymi cenami obydwu generacji.

Niestety musimy pogodzić się z tym, że inflacja i rosnące ceny półprzewodników sprawią, że Thermomix będzie musiał drożeć dalej. Trudno oczekiwać, żeby stało się to później niż za rok, a właśnie wtedy spodziewamy się modelu TM7. Niepokojące jest to, że Vorwerk dość mocno bronił bastionu 6000 zł, stosunkowo długo utrzymując cenę na jednym poziomie. Teraz psychologiczna bariera upadła z hukiem. Nową granicą do obrony staje się więc odległe 7000 zł. Podejrzewam też, że wbrew aktualnym trendom Vorwerk nie ukryje kosztów w abonamencie, bo model biznesowy z drogim urządzeniem i akceptowalną ceną abonamentu pozostaje niezawodny.


Istnieje jednak pewien scenariusz mocniej komplikujący nasze zawiłe wyliczenia. Wierzę, że Vorwerk może pójść drogą Monsieur Cuisine i zacząć oferować 2 modele urządzenia jednocześnie. Spójrzmy bowiem na garnek Thermomix Friend. Jest to akcesorium, które znacząco rozbudowuje funkcje robota, ale wymaga znacznej dopłaty. Stanowi więc pierwszy przypadek, w którym Vorwerk tak wyraźnie dzieli klientów w zależności od zasobności portfela. Będę się upierał, że wcześniejsza strategia mówiła „płacisz wiele, ale dostajesz wszystko”. Dziwny precedens został jednak przyjęty przez użytkowników z entuzjazmem, co może pobudzić apetyt niemieckiego producenta. Mogłoby się na przykład okazać, że aktualny robot pozostanie w sprzedaży, jako wersja wyjściowa, a równolegle na rynku zadebiutuje zupełnie nowe i znacznie droższe urządzenie. Wyobrażam sobie również opcję w której na rynek trafiają dwa nowe roboty, ale jeden z nich nie posiada kosztownego w produkcji wyświetlacza, który przecież z powodzeniem może być zastąpiony smartfonem.

Wychodząc jednak ze sfery domysłów, mogę was zapewnić, że jeśli na rynku pojawi się Thermomix TM7, to będzie droższy niż Thermomix TM6. Idę również o zakład, że kwota nie przekroczy 7000 zł, ale łączny wzrost ceny przekroczy 200 zł. Osobiście stawiam na kwotę 6795 zł, która będzie przyjęta z entuzjazmem jako niewielka podwyżka. Pozwoli również na kolejne podwyżki w ciągu pierwszych raz produkcji, ale bez sięgania po cyfrę „7” na początku cennika.

Czy na start pojawią się promocje?

Nie sądzę aby w pierwszym roku produkcji pojawiły się jakiekolwiek okazje. Vorwerk ogólnie nie obniża cen swoich produktów, a promocje zaczynają się pojawiać dopiero w drugiej połowie cyklu produkcyjnego. Czekając kilka lat z zakupem można trafić na jakiś gratis albo limitowaną edycję.

Niech przykładem będą promocje z tego roku. Najpierw Vorwerk kusił Thermomixem TM6 z odkurzaczem ręcznym wartym 570 zł w gratisie. Później można było dostać robota z naczyniem mieszającym wartym 1 065 zł. Pod koniec roku pojawiły się natomiast promocje z nakładką krojącą i korzystnymi zakupami ratalnymi.

Nie sądzę jednak żeby prawdziwi fani robotów Vorwerk czekali kilka lat z zakupem, żeby dostać mały odkurzacz albo atrakcyjne raty.

Czy Thermomix TM7 będzie najdroższym multicookerem wszechczasów?

Tak! Zapewne to samo będę mógł powiedzieć o robotach TM8, TM9 i wszystkich kolejnych. Obecny Thermomix jest 2 razy droższy niż jakikolwiek konkurent na rynku. Przykładem niech będzie najdroższy Tefal Cook4Me Pro z dodatkowymi akcesoriami, który kosztuje około 2600 zł. Bezpośredni konkurent Thermomixa, czyli Monsieur Cuisine Smart z Lidla jest wyceniony na 2499 zł i regularnie trafia na ogromne przeceny.
Posiadając w ofercie o tyle droższy produkt można ignorować działania cenowe konkurencji. Doświadczenie pokazuje, że jak ktoś chce Thermomixa to nie pójdzie na żadne kompromisy.

Fot. w treści została pozyskana z portalu prasowego Vorwerk Group

Jestem wydawcą i redaktorem naczelnym think-about.pl. Moją specjalizacją są opracowania związane z przydomowym garażem i warsztatem. Tematyką zająłem się na poważnie w 2015 roku zakładając z grupą przyjaciół pracownię galanterii drewnianej. Przyjmując rolę producenta elementów oświetleniowych i ozdobnych miałem do czynienia z szerokim wachlarzem narzędzi warsztatowych. Wtedy to też na bazie własnych doświadczeń zacząłem przygotowywać pierwsze rankingi narzędzi i artykuły o poszczególnych markach. Cenię wysokiej klasy produkty i umiem docenić ich zastosowania profesjonalne. Jako ex-profesjonalista i konsument-hobbysta jestem jednak fanem łączenia tanich narzędzi i wysokiej jakości oprzyrządowania. Chętnie sięgam m.in. po produkty z dyskontów. Moja opinia o narzędziach parkside to jedno z najczęściej czytanych opracowań na stronie. Jestem również autorem pierwszych w polsce niezależnych testów grilli gazowych i robotów koszących. Planując kolejne teksty przemycam również moją pasję do motoryzacji. Samochody testuję od 2019, a na think-about.pl publikuję przede wszystkim recenzje i artykuł dotyczące aut użytkowych oraz rodzinnych. Moje doświadczenia dziennikarskie sięgają 2007 roku, kiedy to stworzyłem redakcję technologiczną w domenie 3d-info. Portal z krótkimi przerwami istnieje do dziś. Jako autor zawodowy pracuję od 2010 roku. Większość swojej kariery spędziłem korporacjach medialnych i magazynach drukowanych, współtworząc takie tytuły jak Android Magazine PCFormat, Komputer Świat i PCWorld. Tym ostatnim opiekowałem się najdłużej, bo aż do połowy 2023 roku, pełniąc zaszczytną rolę redaktora naczelnego. Jestem też współtwórcą Think-About. Portal powstał w 2012 roku jako projekt hobbystyczny, aby 10 lat później stać się moim kluczowym zajęciem. Z wykształcenia jestem ekonomistą, ale nigdy nie podjąłem pracy związanej z kierunkiem studiów. Mam przywilej łączenia swoich pasji z wykonywanym zawodem. Chętnie sięgam po literaturę dotyczącą zarządzania i biznesu - szczególnie w ujęciu internetowym. Regularnie poszukuję historii ciekawych przedsięwzięć oraz rozwijam się jako wszechstronny administrator i webmaster. Dobrze znam się na sprzęcie komputerowym i pomimo natłoku obowiązków, pozostaję graczem ubóstwiającym tytuły fabularne. Kiedy odchodzę wreszcie od ekranu staram się jak najwięcej biegać. Motywuję się do regularnego wysiłku wyszukując nieszablonowe biegi masowe, w których chętnie biorę udział.