Bardzo lubię gotować, ale za każdym razem gdy wyrabiam ciasto na ulubioną focaccię, czuję jak sekundy mojego życia odparowują w nicość. Dramatycznie wypatruję więc ułatwień, które pozwolą mi rozwijać umiejętności, odciążając mnie od czasochłonnych zadań. Robot planetarny jest na mojej liście zakupów od co najmniej 2 lat. Nie mogę sobie jednak poradzić z wyborem modelu.

Przez kilka ostatnich lat utarło się, że najważniejszym urządzeniem ułatwiającym gotowanie jest multicooker. Osobiście bardzo cenię multicookery, ale uważam je za sprzęt dla osób, które nie chcą, albo nie mają czasu gotować. Ja natomiast lubię eksperymentować i rozwijać swoje umiejętności samodzielnie pracując nad daniami. Dlatego właśnie wolę rozwiązania, które przejmują powtarzalne czynności zamiast przygotowywać za mnie przewidywalne (i nieco smutne) posiłki.

Jeśli śledzicie temat to wiecie, że wybór robota planetarnego nie jest łatwy. Rynek zdominowały dwie rywalizujące ze sobą marki o odmiennych filozofiach projektowania sprzętu. Konkurencja stara się wejść im w paradę produkując urządzenia nietypowe lub lepiej wycenione.

Nie dam się złapać w pułapkę

Kilka lat temu zdecydowałem, że nie dam wciągnąć się w wojenkę wspomnianych potentatów i wybiorę urządzenie sprzedawane w dyskoncie. Wierzyłem, że tak prosty sprzęt trudno źle zaprojektować. Granice mojej wiary zostały brutalnie zbezczeszczone podczas pierwszego wyrabiania ciasta na pizzę. Robot najzwyczajniej w świecie nie radził sobie z kilogramową kulą ciasta. Nie brakowało mu mocy, ale plastikowe zębatki przeskakiwały na silniku aby wkrótce utracić jakiekolwiek możliwości przenoszenia napędu. Wtedy obiecałem sobie, że przed zakupem kolejnego urządzenia przeprowadzę bezlitosne testy, a dopiero później zdecydują czy chcę tak ulokować pieniądze.

Test Sencor Paul STM 7910

Urządzenie, którego nazwę widzicie w nagłówku przyjechało do mnie na testy wraz z kilkoma innymi urządzeniami Sencora. Przyznam wam uczciwie, że wcześniej nie znalazłoby się na mojej liście produktów do rozważania. Nie jest to żaden przytyk do jego specyfikacji, po prostu nigdy wcześniej nie zwrócił mojej uwagi na tyle aby bliżej się z nim zapoznać. 

Robot wcale nie należy do najtańszych, bowiem za sprzęt o mocy 1500 W trzeba zapłacić 1999 zł. To klasa cenowa, w której pojawiają się topowe marki, chociaż niewiele z nich może zaoferować coś o analogicznej mocy.

Tym co dość szybko rzuca się w oczy jest bogaty zestaw sprzedażowy, który obejmuje:

  • 2 misy do wyrabiania ciasta 
  • pokrywę do mis
  • trzepaczkę 
  • dwa mieszadła 
  • hak do ciasta
  • szklany blender kielichowy
  • młynek do przypraw
  • maszynkę do mięsa z 3 ostrzami
  • kiełbasiarkę w 2 rozmiarach
  • foremkę do ciastek
  • szatkownicę
  • 4 tarki bębnowe

Wypakowywanie tak skompletowanego zestawu jest niezwykle satysfakcjonujące. Wyciągając kolejne akcesoria z pudełka miałem szczerą nadzieję, że sprzęt okaże się na tyle dobry abym mógł pozbyć się kilku urządzeń z szafek.

Zróbmy ciasto

Większość moich znajomych słysząc o robocie planetarnym myśli o robieniu ciast i ciasteczek. Ja myślę o pierogach i o pizzy. Zabawę zacząłem więc od ciasta na pierogi z około kilograma mąki. Dodałem składniki mojego sekretnego przepisu i uruchomiłem hak. Proces wyrabiania trwał dobre 10-15 min, czyli zdecydowanie dłużej niż wyrabianie ręczne. Sztuczka polega jednak na tym, że ja po tych 15 minutach miałem już przygotowaną kapustę na farsz, a co więcej nie miałem ochoty rozstać się z własnymi rękami, co często ma miejsce przy pracy ręcznej.

Ciasto wyszło eleganckie i bez problemu odchodziło od misy. Od strony jakości efekt był idealny.

Nie inaczej było z ciastem na pizzę. Trochę bardziej lepkie i mniej wymagające dla urządzenia, wyrobiło się do oczekiwanego stanu. Mam wrażenie, że potrzebowało odrobinę więcej czasu niż to na pierogi, ale ponownie było to czas, w którym mogłem zająć się przygotowywaniem reszty składników. 

Ciekawostką, na którą zwróciłem uwagę podczas wyrabiania ciasta jest lampka LED umieszczona na dole górnej części korpusu. Dzięki niej doskonale widać stopień wyrobienia ciasta, ale również łatwiej wychwycić wszystkie rzeczy, które w cieście znaleźć się nie powinny (np. skorupki jaj).

Zmielmy mięso

Następnie zabrałem się za mielenie mięsa. Było mi potrzebne tak do pierogów, jak i do samej pizzy, którą robię z kiełbasą w stylu włoskim. Maszynka jest montowana z przodu korpusu urządzenia. Konstrukcyjnie przypomina maszynkę jednofunkcyjną, z której korzystam na co dzień. Sporym zaskoczeniem było dla mnie, że po ukończonej pracy, w korpusie urządzenia zostało zdecydowanie mniej resztek niż byłem przyzwyczajony. To dobrze – mniej resztek, to więcej pierogów. 

Spostrzeżenia mam również co do budowy maszynki. Mianowicie jest ona niższa i krótsza od tej, którą stosuję w domu. Dzięki temu podczas mycia moje dłonie docierają w każde miejsce jej wnętrza. To dla mnie duży plus, bo niewiele rzeczy mnie tak odraża jak wizja pozostawionych resztek mięsa. 

Do samej maszynki jest kilka dodatków: tacka na mielone składniki, zestaw do nadziewania kiełbas, oczka o różnych grubościach, nakładka do formowania ciastek kruchych.

Szatkowanie i ścieranie

Szatkownica, którą wolę nazywać obrotową tarką jest montowana dokładnie tak samo jak korpus maszynki do mielenia. Od strony konstrukcyjnej wygląda z resztą zupełnie jak akcesorium od mojej prywatnej maszynki. Mamy więc plastikową obudowę, do której wnętrza wkładamy ostrza o kształcie walca. Zależnie od wybranego noża możemy przygotować plasterki, wiórki lub pulpę z wybranych składników. Osobiście lubię ten dodatek. Wykorzystuję go zazwyczaj do ścierania dużej ilości marchewki, albo ususzonych bułek na bułkę tartą. 

Dodatek od Sencora spełnia swoje zadanie dokładnie jak tarka obrotowa, z którą miałem dotychczas do czynienia. Trochę trzeszczy, trochę skrzypi, ale efektem są starte składniki bez zakrwawionych kostek na palcach. 

Blender kielichowy

Blender kielichowy jest dla mnie problematycznym urządzeniem kuchennym. Skrycie pragnę produktu komercyjnego za grube tysiące, który zrobi mi taki gładki krem z pomidorów, co go jeszcze moje podniebienie nie kosztowało. Wiem jednak, że nawet najzwyklejszy model to w moim wypadku ekstrawagancja. Maszyny tego typu potrzebuję 3 razy w roku. Rozwiązanie, które jest modułem innego urządzenia to zawsze jakaś oszczędność pieniędzy i czasu.

Przyznam wam uczciwie, że w tym przypadku przeprowadziłem tylko jeden test, a więc przygotowałem koktajl z truskawek i kefiru. Wyszedł tak jak wyjść powinien – całkowicie rozdrobniony i solidnie napowietrzony z gęstą pianką. 

Kielich jest wykonany ze szkła, co rozwiązuje wszelkie obawy w zakresie kontaktu z żywnością. Można go też łatwo myć, chociażby w zmywarce nie martwiąc się, że niebawem nam zmatowieje. Kielich ma też pokrywę z tworzywa z korkiem na szczycie. Dzięki temu możliwe jest dodawanie składników nawet kiedy sprzęt pracuje na najwyższych obrotach.

Mieszanie i ubijanie

Na koniec zostawiłem sobie opowieść o produktach deserowych. Jestem z tych ludzi co mówią, że ciasto jest dobre, bo takie nie za słodkie. Krótko mówiąc nie jestem wielkim fanem słodkości. Nie powinno Was dziwić więc, że do testu wybrałem ciasto ptysiowe z bitą śmietaną.

Ciasto na ptysie wykonuję na gorąco. To rodzaj masy zrobionej z mleka, masła, jajek i mąki, uprzednio redukowanych na kuchence. W tym wypadku mówimy więc raczej o mieszaniu gęstej substancji, niż wyrabianiu ciasta. Była więc to doskonała okazja na sprawdzenie mieszadeł w działaniu. Pierwotnie zainstalowałem podstawowe, metalowe. Sądzę jednak, że moje ciasto było dla niego nieco zbyt lepkie, bo mieszadło nie nie zbierało go z krawędzi misy. Myślę, że lepiej poradziło by sobie z bardziej płynnymi składnikami. Na pomoc przyszło mi drugie mieszadło. Prawie takie samo jak to pierwsze, jednak z brzegami wykończonymi sylikonem, sięgającym aż do krawędzi misy. Faktycznie tym razem cała masa została perfekcyjnie wymieszana na pełnej swojej powierzchni. Niestety nie mam dla Was zdjęcia ptysiów – totalnie je spaliłem i byłem tak zaaferowany wietrzeniem kuchni, że nie pomyślałem o zdjęciach.

Ostatnie co mi zostało to ubicie śmietany i zjedzenie jej prosto z miski wobec ptysiowej katastrofy. Miałem tu nieco obaw, bo kupiłem tylko mały kubeczek kremówki, a więc taki o pojemności 200 ml. Nawet w mniejszej misie śmietana ledwo co przykrywała dno, znacząco utrudniając pracę trzepaczce. Ku mojemu zaskoczeniu Paul poradził sobie nawet z takim wyzwaniem. Biorąc pod uwagę trudności, efekt był dobry. Umiem ubić jeszcze sztywniejszą śmietanę korzystając z miksera, ale tej z robota też niczego nie brakowało. Eksperyment uważam więc za udany.

Czy kupię robot planetarny? I czy będzie to Paul STM 7910

Test robota planetarnego wieńczy serię moich testów produktów Sencor. Pewnie przedstawiciele producenta nie będą zachwyceni moim doborem słów, ale mnie osobiście Sencor zaskoczył. Przez wiele lat postrzegałem japońskiego producenta jako dostawcę niedrogich urządzeń do supermarketów. Tymczasem każde urządzenie, które miałem okazję przetestować dotychczas, było produktem starannie zaprojektowanym i wykonanym z najwyższej klasy materiałów. Nie umiem ocenić, czy zawsze się myliłem, czy może firma przechodzi właśnie jakościową transformację, ale już wiem, że od teraz produkty Sencor będę traktował na równi z producentami, których dotychczas postrzegałem jako wiodących.

Sencor Paul STM 7910 jako robot planetarny jest urządzeniem o ponadprzeciętnej jakości wykonania. Duże wrażenie zrobił na mnie ciężki korpus z mechanizmem napędowym wykonanym z metalu. Jestem także zachwycony gwarancją silnika udzielaną na okres aż 6 lat.

Zestaw akcesoriów jest iście imponujący. Oczywistym jest, że decydując się na indywidualne zakupy można kupić sobie lepszą szatkownicę, lepszy blender czy lepszą maszynkę do mielenia. Jednak te dołączone do zestawu nie odbiegają od produktów dołączanych przez konkurencję. Wykonują swoją pracę należycie i bez zastrzeżeń, a jednocześnie nie generują dodatkowych kosztów i nie wymagają większej ilości miejsca.

Jeśli chcesz na własne oczy zobaczyć jak pracuje Paul oraz jak wyglądają efekty jego starań, to zapraszam do obejrzenia naszego filmu. Osobiście już wiem, że kupię robota planetarnego, a Paul STM 7910 realnie stanie się jednym z głównych kandydatów. Jeśli mógłbym udoskonalić to urządzenie, to poprosiłbym jeszcze o wersję z maszynką do makaronu, która uszczęśliwiła by mnie już w pełni.

Jestem wydawcą i redaktorem naczelnym think-about.pl. Moją specjalizacją są opracowania związane z przydomowym garażem i warsztatem. Tematyką zająłem się na poważnie w 2015 roku zakładając z grupą przyjaciół pracownię galanterii drewnianej. Przyjmując rolę producenta elementów oświetleniowych i ozdobnych miałem do czynienia z szerokim wachlarzem narzędzi warsztatowych. Wtedy to też na bazie własnych doświadczeń zacząłem przygotowywać pierwsze rankingi narzędzi i artykuły o poszczególnych markach. Cenię wysokiej klasy produkty i umiem docenić ich zastosowania profesjonalne. Jako ex-profesjonalista i konsument-hobbysta jestem jednak fanem łączenia tanich narzędzi i wysokiej jakości oprzyrządowania. Chętnie sięgam m.in. po produkty z dyskontów. Moja opinia o narzędziach parkside to jedno z najczęściej czytanych opracowań na stronie. Jestem również autorem pierwszych w polsce niezależnych testów grilli gazowych i robotów koszących. Planując kolejne teksty przemycam również moją pasję do motoryzacji. Samochody testuję od 2019, a na think-about.pl publikuję przede wszystkim recenzje i artykuł dotyczące aut użytkowych oraz rodzinnych. Moje doświadczenia dziennikarskie sięgają 2007 roku, kiedy to stworzyłem redakcję technologiczną w domenie 3d-info. Portal z krótkimi przerwami istnieje do dziś. Jako autor zawodowy pracuję od 2010 roku. Większość swojej kariery spędziłem korporacjach medialnych i magazynach drukowanych, współtworząc takie tytuły jak Android Magazine PCFormat, Komputer Świat i PCWorld. Tym ostatnim opiekowałem się najdłużej, bo aż do połowy 2023 roku, pełniąc zaszczytną rolę redaktora naczelnego. Jestem też współtwórcą Think-About. Portal powstał w 2012 roku jako projekt hobbystyczny, aby 10 lat później stać się moim kluczowym zajęciem. Z wykształcenia jestem ekonomistą, ale nigdy nie podjąłem pracy związanej z kierunkiem studiów. Mam przywilej łączenia swoich pasji z wykonywanym zawodem. Chętnie sięgam po literaturę dotyczącą zarządzania i biznesu - szczególnie w ujęciu internetowym. Regularnie poszukuję historii ciekawych przedsięwzięć oraz rozwijam się jako wszechstronny administrator i webmaster. Dobrze znam się na sprzęcie komputerowym i pomimo natłoku obowiązków, pozostaję graczem ubóstwiającym tytuły fabularne. Kiedy odchodzę wreszcie od ekranu staram się jak najwięcej biegać. Motywuję się do regularnego wysiłku wyszukując nieszablonowe biegi masowe, w których chętnie biorę udział.