poniedziałek, 1 lipca

Zastanawiam się, czy realna potrzeba nadal jest głównym powodem zakupu horrendalnie drogich sprzętów. W Thermomixie zakochanych jest wielu użytkowników – ile w tym łatania kompleksu, a ile rzeczywistej użyteczności luksusowych urządzeń?

Historia naszego narodu jest skroplona krwią i wyrzeczeniami. Doświadczono nas wielokrotnie, zarówno gdy mowa o rozbiorach, jak i wydarzeniach będących ich następstwem. Wygląda na to, że decyzje zakupowe Polaków mogą być z tym poniekąd powiązane. Dzisiejszą publikację poświęcę niezdrowej potrzebie posiadania, a w roli głównego bohatera obsadzę Thermomixa, który od zawsze wywołuje niemałe emocje i kontrowersje. Na wstępie zaznaczę jednak, że nie mam na celu urazić jego posiadaczy i generalizować. Cytując znane przysłowie, Niejednemu psu Burek na imię...

Thermomix – tajne drzwi do luksusu?

Robot kuchenny od Vorwerk był tematem wielu publikacji w naszej redakcji. Począwszy od promocyjnych ofert i porównaniu alternatyw, skończywszy na omawianiu akcesoriów i strategii marketingowej. Myślę, że wiele osób zgodzi się z tezą, że Thermomix można albo kochać, albo nienawidzić. Braku popularności zarzucić mu jednak nie można, albowiem stał się on kultowym sprzętem i nierzadko bywa kulinarnym marzeniem. Spotkałam się nawet z sytuacjami, kiedy moi przyjaciele dostawali go w formie… prezentu ślubnego. Na osiągnięcie tak wysokiej pozycji, Vorwerk pracuje od dekad – pierwszy model ujrzał światło dzienne już w 1961 roku. VKM5 posiadał 7 funkcji i kosztował 99 dolarów. Do tej pory, wyprodukowano 8 wariantów urządzenia – jak się domyślacie, o znacznie większej funkcjonalności (i cenie).

Fot. Vorvwerk

Bogata historia jest istotna, jednak to nie ona decyduje o tak horrendalnej kwocie, jaką należy obecnie zapłacić za robota kuchennego. Każdy z producentów zakłada do jakiej grupy docelowej dedykuje swoje produkty, w tym również klasyfikując ich względem finansów. Dotyczy to większości branż – w tym spożywczej, samochodowej i nie tylko. Na tle konkurencji, Thermomix niegdyś nie miał sobie równych, a wielu nazywało go swoistym pionierem. Obecnie to zaledwie jedna z wielu godziwych propozycji, która przyświeca konsumentom. Myślę, że nie mają problemu z tym, że na rynku znajdują się droższe modele, a… kultem.

Każdy z nas wie, że McLaren jest synonimem luksusu, a nowe Mercedesy są produkowane rok, do roku. Tego typu produkty z natury spełniają pewne pragnienia, a my płacimy za uczucia, jakie w nas wywołują (w tym podczas użytkowania). Myślę, że nie będzie nadużyciem, jeśli umieszczę je na koniuszku piramidy Maslova. Przedsiębiorstwa nie przekonują jednak klasy średniej, że naprawdę ich potrzebuje. Byłoby to nie tylko bezsensowne, ale i nieefektywne. Któż z przeciętnym wynagrodzeniem pozwoliłby sobie na zakup luksusowego auta?

Thermomix, lek na całe zło

W przypadku Vorvwerk, działania przedstawicieli udowadniają mi, że marketing szeptany czyni cuda. Wystarczy, że wpiszę na Instagramie jedno ze słów kluczowych, a zaleje mnie fala postów i rolek opowiadających o idealnym sprzęcie. Część konsumentów nie postrzega autorów jako sprzedawców, a więc wychwalanie cech nie brzmi tak interesownie, jak brzmiałoby to z ust Vorwerk. Tym bardziej, biorąc pod uwagę dopasowujący treści algorytm i tworzenie bańki informacyjnej. Nie dziwie się, że osoby bardziej podatne na tego typu treści czują silną potrzebę zakupów. Warto dodać, że szczęśliwcy posiadający robota tworzą całkiem pokaźną społeczność. Dodając do tego ukazywanie urządzenia w kuchniach znanych osób i podziw koleżanek, jesteśmy ugotowani. Na razie jednak w towarzystwie garnków i kuchenki…

W dobie ciągłej gonitwy pragniemy oszczędzić czas, a obowiązki kulinarne oddać w ręce pomocników. Jeśli będzie sprzyjało to zdrowszej diecie i kształtowaniu dobrych nawyków – znakomicie. Pytanie jednak, czy naprawdę potrzebujemy do tego sprzętu za ponad 6 tysięcy złotych? To zależy od osobistych potrzeb i oczekiwań. Szkodliwym jednak może być poczucie wyższości, gdy znajdziemy się w jego posiadaniu, tak jak i lament, że nas na niego nie stać. Wierzcie lub nie, ale na grupach i forach nietrudno znaleźć wpisy sfrustrowanych osób, które potrzebują Thermomixa, jak nerki. Zwłaszcza, że sąsiadka już go ma, a ulubiona blogerka wspominała, że pomógł jej w schudnięciu. Śmieję się do moich redakcyjnych kolegów, że kult przypomina mi pewien restoracjonistyczny związek wyznaniowy.

Nietypowa polityka sprzedaży poprzez prezentację, wzbudza we mnie równie skrajne odczucia. Słono zapłacisz ale możesz przecież zostać częścią społeczności, a luksusowy produkt nie powinien być dostępny dla każdego, prawda? Wychodzę z założenia, że skuteczny marketing niekoniecznie musi być dobrym marketingiem. Niemniej, im bardziej zafascynowany klient, tym bardziej czuje się wyróżniony posiadaniem konkretnego dobra. Przed publikacją, przeszukałam kilka serwisów, aby poznać na ten temat zdania innych konsumentów. Może nie ze wszystkimi wnioskami jestem w stanie się zgodzić, ale jest to dość interesujące:

Kup Thermomixa, sąsiedzi będą Ci zazdrościć

Taktykę ograniczonej dostępności praktykuje wiele przedsiębiorstw, choć raczej skłaniając się ku ograniczonej produkcji, a nie utrudniania procesu zakupu.

“We’ve never really been supply-demand anyway. It’s not like when we’re making something we make only six of them. But if we can sell 600, I make 400.” 

James Jebbia, projektant mody

W moim mniemaniu, omawiana strategia Vorwerk wzbudza w części użytkowników nieposkromione uczucie luksusu. To również świetna łatka na pewien kompleks niższości Polaków. Nie zrozumcie mnie źle, daleko mi do obrażania rodaków – czynnik ten może wynikać ze wspomnianej wcześniej historii i sytuacji ekonomiczno-społecznej. Problem ten opisywano m.in. na łamach Forum Akademickiego, ale i nie tylko.

Polacy mają podwójny kompleks: niższości wobec Zachodu i wyższości wobec Wschodu. 

Wojtek Drewniak, historyk

Wracając do produktów… każda kategoria dzieli się na te z niższej, jak i wyższej półki. Powątpiewam jednak, że konsument decydujący się na drogą myjkę ciśnieniową, odczuwa dumę lub wyższość. Jest to trochę tak, jak w przypadku Dyson, któremu konkurencja skutecznie udowodniła, że laureatów w świecie AGD jest wielu. Zastanawiam się, czy tak ogromna chęć posiadania Thermomixa może wynikać z wyżej wymienionych przesłanek? Na to pytanie trudno udzielić jasnej odpowiedzi, w moim mniemaniu w części przypadków na pewno. Aby nie być jednostronną dodam, że nie brakuje również świadomych konsumentów, którzy decydują się na zakup z uwagi na funkcjonalność. Nie kierują się opiniami sąsiadów, a posiadanie nie jest tematem rozmów podczas rodzinnych spotkań.

Osobiście uważam, że bohater dzisiejszej publikacji jest sprzętem godnym uwagi, jednak nie dopisywałabym wobec tego ideologii i filozofii. Jeśli nie mamy wysoce wyimaginowanych potrzeb, równie dobrze w jego roli może sprawdzić się wiele alternatyw, których nie powstydziłaby się nawet plotkującą sąsiadka. Z drugiej strony – mam świadomość, że czasem pragniemy czegoś z oślim uporem. Nieważne ile przedstawi się nam propozycji, jesteśmy zainteresowani tym, co jako pierwsze zapadło nam w pamięć. Jeśli nas to uszczęśliwi, Thermomix może okazać się najlepszym zakupem.

Może zainteresować Cię również: Strategia postarzania sprzętu – jak to naprawdę wygląda? Płacz i płać!

Moja obecność w redakcji Think-About oraz 3D-Info wiąże się z wieloma aktywnościami w zakresie działań komercyjnych. Na co dzień uczestniczę w procesach sprzedażowych, bliscy są mi również nasi partnerzy. Marketing jest moją pasją od wielu lat, co bezpośrednio wiąże się również z pozyskaniem wyższego wykształcenia w tymże kierunku. Realizacja tak obszernych działań pozwala niemal codziennie szukać nowych wyzwań. Z przyjemnością pobudzam do pracy szare komórki, gdy pora na dozę kreatywności oraz wykazanie się znajomością realnych oczekiwań marek, które zamierzają współtworzyć specjalne projekty u boku redakcji. Znalezienie wspólnego celu oraz wypracowanie dedykowanych rozwiązań bywa niezwykle satysfakcjonujące. Rola Sales Managera nie jest więc skupiona tylko na zagadnieniach z zakresu e-commerce ale również kontaktach z ludźmi. Otwarcie na potrzeby drugiej strony jest kluczowe, aby realizacja była zarówno atrakcyjna, jak i wartościowa. Wspólnie z redaktorami redakcji mogę poszerzać swoją wiedzę również w zakresie technologii, nowoczesnych rozwiązań, a nawet AGD.   Moja przygoda w T-A oraz 3D-Info trwa stosunkowo krótko, jednak sama podróż w to miejsce rozpoczęła się blisko 8 lat temu. Wówczas pasją stała się komunikacja, social media, reklama oraz e-commerce. Dotychczas zajmowałam się komercjalizacją treści, prowadzeniem kampanii z wykorzystaniem mediów społecznościowych, fotografią, a także m.in. drobnymi działaniami z zakresu Google Ads i cross-marketingu. Dzięki zdobywaniu doświadczenia w wielu sektorach, jest mi łatwiej zrozumieć potrzeby partnerów.   Na co dzień w dalszym ciągu rozwijam swoje kompetencje w wyżej wymienionych kategoriach, choć największą frajdę przynosi mi fotografia oraz grafika. Niezwykle bliska jest mi również muzyka, co niejako wiąże się z moim artystycznym usposobieniem. Nie jest mi obca troska o dobrostan zwierząt, walka o ich prawa i należyte traktowanie. Dążę do wyznaczonych sobie celów i nie cofam się, gdy na horyzoncie pojawiają się niedogodności losu.