Popyt na nowoczesne urządzenia nadal rośnie – awaria, brak opłacalności napraw i konieczna wymiana, brzmi znajomo? Strategia postarzania sprzętu to złą sławą owiana praktyka, którą stosuje wiele przedsiębiorstw. Na czym polega i czy można się przed tym uchronić?
Pracując w redakcji mam świadomość, jak wiele sprzętów niemal codziennie trafia na rynek. Stając w roli konsumentów, zostajemy zasypywani reklamami, marketingiem i nowinkami o zaawansowanych technologiach. Wielu trudno przed nimi uciec, a asertywność nie należy do wysoce popularnych cech. Finalnie nabywamy coraz więcej sprzętów z zakresu artykułów gospodarstwa domowego i przyzwyczajamy się do wygód, jakie oferują. Korzystanie z nich nie jest z natury złe, wręcz przeciwnie. Realny problem stanowi ich użytkowanie w dłuższej perspektywie czasu, albowiem znacząca zmiana w zakresie kształtowania popytu i strategii sprzedaży, ma swoje konsekwencje. Dla kogo? Dla wiernych konsumentów, którzy mają nacieszyć się sprzętem na tyle, na ile pozwoli na to producent.
Strategia postarzania sprzętu
Problem trafił pod lupę m.in. K. Billewicza w publikacji pt. ”Celowe postarzanie produktów a niezawodne działanie infrastruktury krytycznej” z 2016 roku. Co istotne, fragmenty są przytaczane nawet w Zeszytach Prawniczych (Biuro Analiz Sejmowych). Zjawisko to ma jednak swój początek znacznie wcześniej, albowiem pierwsze pogłoski o celowym pogorszeniu jakości pojawiały się już w 1920 roku. Wówczas, realizację planu rozpoczęto od żarówek, których użyteczność miała być ograniczona do 1000 godzin (dotychczas było to 1500-2500 godzin). Nadmienię, że chęć propagowania takowych praktyk została poparta dowodami przez jednego z historyków. Hellmut Hoge odnalazł m.in. akta Philips i OSRAM. Materiałem podzielił się przy realizacji dokumentu pt. ”Spisek żarówkowy – Nieznana historia zaplanowanej nieprzydatności”.
Temat z uwagi na konflikt interesów, nie jest zbyt ochoczo poruszany w mass mediach, jednak wystarczy odrobina dociekliwości, aby znaleźć wiele dowodów świadczących o realizacji owej strategii. Chęć wprowadzania przymusowej utylizacji (po określonym czasie) pojawił się także na językach specjalistów z branży samochodowej. Zamysł wywołał wiele kontrowersji, więc finalnie nie został wprowadzony w życie, choć idea ożywiania popytu wracała jak bumerang. W połowie lat 50-tych, Brooks Stevens podzielił się pomysłem, który nota bene przyświeca dzisiejszemu marketingowi. Celem było wzbudzanie w konsumentach potrzeby zakupu czegoś nowego – nie z uwagi na awarię, a rzekome nowinki technologiczne. Warto zaznaczyć, że pomysł został słusznie zbrukany przez Volkswagen.
Niestety jak widać po obecnych trendach, kolejne dekady obfitowały w równie szalone pomysły, których celem byłoby osiągnięcie większego zarobku. Obecnie, strategia postarzania sprzętu dotyczy większości sektorów biznesu – począwszy od aut, skończywszy na ubraniach i sprzęcie AGD. Jedna z nielicznych branż, która działa wręcz antagonistycznie to przemysł spożywczy. Nie warto jednak łudzić się, że jest to dobry znak, albowiem dłuższa data przydatności wynika z niebezpiecznych związków, które znajdują się wewnątrz. Myśle, że większość z nas pamięta jeszcze czekoladę z terminem 3 miesięcy, co obecnie brzmi nostalgicznie i zabawnie. Wydłużony okres sprzyja większym zakupom, a więc i gromadzeniu – kupowanie ”na bieżąco” to przysłowiowy relikt. Zwłaszcza biorąc pod uwagę liczne promocje 1+1 oraz obniżki na kolejny zakupiony produkt – przecież się nie zmarnuje, prawda?
Strategia postarzania sprzętu – z czym to się je?
Jak się domyślacie, żadne z przedsiębiorstw nie przyzna się do stosowania nieuczciwych praktyk, ponieważ byłoby to biznesowe samobójstwo. Niemniej, do pewnych wniosków możemy dojść samodzielnie i to bez wnikliwego researchu. Wystarczy skupić się na sprzętach gospodarstwa domowego, które kupiliśmy w ostatnich latach i porównać ich awaryjność ze znacznie starszymi urządzeniami. Firmy radzą sobie z utrzymywaniem lub podwyższaniem popytu na rozmaite sposoby. Wśród nich wyróżnić można m.in.:
- celowe produkowanie części, które posłużą przez ograniczony czas,
- uniemożliwienie wymiany konkretnych elementów (lub utrudniony dostęp),
- wysokie koszty podzespołów, a więc i wysoki koszt naprawy,
- brak wsparcia oprogramowania dla starszych urządzeń (czyniąc je mniej wartościowymi względem użytkowania),
- manipulowanie konsumentami poprzez wprowadzanie rzekomych udogodnień w nowych sprzętach (modele różnią się od siebie coraz mniej, a przeskok technologiczny jest znikomy).
Umówmy się, technologia w obecnych czasach przerasta oczekiwania. Trudno mi uwierzyć, że czołowe przedsiębiorstwa nie mają odpowiedniej wiedzy i środków, aby produkowany sprzęt nie przetrwał kilku lat użytkowania. Warto w tym momencie zadać sobie pytanie, czy nie korzystają z nowoczesnych rozwiązań, aby zmniejszyć koszt produkcji, czy jest to najzwyczajniej w świecie – niesprzyjające strategii postarzania. Ten aspekt może różnić się w zależności od półki cenowej, albowiem jedni stawiają na niską cenę, inni zaś chwalą się jakością i klasą. Jeśli rzeczywiście założymy, że reklamowe slogany przekonujące do najlepszych podzespołów są prawdą, dlaczego służą zaledwie podczas okresu gwarancjyjnego?
Jesteś niezadowolony? Kup nowy model!
Istnieje również garść aspektów, które mogą wpływać na ewentualne uszkodzenia. Sprzęty AGD, które posiadają liczne funkcje, niekoniecznie są na tyle dopracowane, na ile powinny. Wyścig konkurencji trwa w najlepsze, więc im szybciej producent wypuści na rynek nowinkę, tym lepiej. Nie bez powodu, wiele oprogramowań jest testowanych w formie Beta (począwszy od testerów aplikacji, skończywszy na udostępnianiu wersji programów Adobe). W przypadku sprzętu, nie ma na to czasu, albowiem nie jest to usługa z możliwością ewentualnej aktualizacji.
Gdy urządzenia nie spełniają obietnic reklamowych, nie bardzo jest z czym walczyć. Posłużę się z goła innym przykładem, świadczącym o samej jakości. Przyjmijmy, że naszym celem jest zakup wyciskarki wolnoobrotowej, która ma uporać się z wyciskaniem soku z selera naciowego. Okazuje się, że po dłuższym czasie poszczególne elementy stają się tępe, a sprzęt wymaga czyszczenia w trakcie pracy. Czy mamy prawo zwrócić się do producenta? Owszem, jednak niezadowolenie nie jest podstawą do zwrotu pieniędzy i w praktyce nie świadczy o awarii. Wybraliśmy tani produkt, a więc musimy ponieść tego konsekwencje. Po upływie kilku miesięcy na rynek trafia nowszy model, a jego lepsze osiągi są porównywane ze starszym urządzeniem. Tego typu strategia jest widoczna również w przypadku robotów oraz odkurzaczy.
Teoretycznie, strategia postarzania sprzętu powstała przed konsumpcjonizmem. Obecnie jednak, ich rola jest nierozłączna. Pragniemy nowości, testowania i chcemy być bliżej technologii. Nie zamierzamy gromadzić w swoich domach Frani, mniej estetycznych mikserów i zżółkniętych tosterów (nawet jeśli działają). Zrodzenie w nas kolejnej potrzeby sprawia, że postarzanie sprzętów nie musi być jedynym wyjściem, aby ożywiać popyt. Zarówno gdy mowa o większych, inteligentnych telewizorach, jak i robotach kuchennych będących dla wielu oznaką luksusu.
Strategia postarzania sprzętu – czy można ustrzec się przed nieuczciwymi praktykami?
Miejsca, w których możemy naprawić urządzenia AGD jest coraz mniej. Powodów jest kilka – sprzęt staje się coraz tańszy, a więc zamiast dokonywać napraw, najczęściej decydujemy się na zakup nowego produktu. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nie zwracał się kilka dekad temu do krawcowej o wszycie nowego zamka lub naprawę AGD. Napływ gorszej jakości produktów sprawia, że funkcjonowanie tego typu miejsc traci racje bytu. Podobnie jest w przypadku wspomnianej dostępności i cen części, które zsumowane z robocizną specjalisty, są nieopłacalne. Dla zobrazowania dodam, że przeciętna naprawa odkurzacz może kosztować od około 150 zł do 280 zł w dużym mieście. Cena najtańszego odkurzacza od znanego producenta wynosi 399 zł.
Nie znajdziemy oficjalnej listy producentów, którym obca jest strategia postarzania sprzętu (któż zresztą miałby to weryfikować). Mając jednak na uwadze, że jest to wszechobecne zjawisko, możemy być bardziej ostrożni, dokonywać rozważniejszych zakupów i bazować na swoim doświadczeniu. Nie wierzmy sloganom reklamowym, zapewnieniom producentów i nie biegnijmy ślepo za nowinkami. Analiza pozwoli nam nie tylko zaoszczędzić pieniądze, ale i wybierać wyłącznie te sprzęty, których naprawdę potrzebujemy. W przypadku większości urządzeń, różnice parametrów między podobnymi modelami mogą być na tyle niewielkie, że ich wymiana nie będzie dla nas odczuwalna. Skusić może nas jednak większy ekran, odrobinę pojemniejsza bateria i ładniejszy design.
Osobiście, uważam że dobrym wyborem jest poszukiwanie producentów, którzy oferują wydłużony (lub dożywotni) okres gwarancyjny. Wśród tego typu firm wyróżnić można m.in. Vitamix, firmy produkujące grille gazowe takie jak Broil King czy Napoleon, Zippo i wiele innych. Jeśli są one pewne zastosowanych części, obawy o awaryjność powinny być znacznie mniejsze. Uwaga, i tu możemy być jednak narażeni na pułapkę. Producent w celu naprawy, może oczekiwać wysyłki sprzętu na własny koszt (w przypadku Zippo, oczekiwano ode mnie nadania paczki do USA). Kolejnym aspektem może być ewentualne obarczenie konsumenta o nieprawidłowe użytkowanie, a więc należy wykazać się również cierpliwością i determinacją.
Pamiętamy, że to my mamy realny wpływ na rynek, a nasze wybory są analizowane przez rzeszę specjalistów. Kijem rzeki nie zawrócimy, jednak nie dajmy się oszaleć i nie łapmy na puste obietnice, które nie są dla nas korzystne.
Może zainteresować Cię również: Vitamix, dlaczego aż tyle kosztuje? Są też alternatywy, ale…