niedziela, 12 maja

Jeśli poszukujesz multifunkcyjnego robota, który za ułamek ceny flagowca Vorwerk godnie wypełni przestrzeń w Twojej kuchni, to taka konfrontacja nie powinna umknąć twojej uwadze! Sam Cook PSC-11 vs Thermomix TM6 — sprawdziłam, co potrafi robot marki MPM i porównałam jego możliwości z osławionym liderem. Wniosek? Sam Cook PSC-11 ma wiele do zaoferowania i wcale nie wygląda gorzej od swojego pierwowzoru.

Życie w dobie multicookerów

Wprowadzenie najnowocześniejszej technologii do domowej kuchni zrewolucjonizowało nie tylko menu, ale i życie niejednego miłośnika kulinariów. Wśród amatorów gotowania nie dziś ma chyba osoby, która nie słyszałaby o najbardziej rozpoznawalnym w świecie urządzeniu kuchennym, jakim jest stworzony przez niemiecką firmę Vorwerk Thermomix – pierwszy w historii robot gotujący, jaki pojawił się na rynku. Pierwszy, a zatem dziś już niejedynym.

Na szczęście dla portfeli pasjonatów gotowania w sprzedaży możemy obecnie znaleźć kilka innych, mniej kosztownych niż światowa gwiazda modeli, mogących z powodzeniem wspomagać nasze kulinarne działania. Wśród nich o swoją pozycję walczy termorobot Sam Cook PSC-11, który wcale nie wygląda gorzej od swojego protoplasty, a i do zaoferowania ma niemało. Przyjrzymy się zatem multicookerowi od MPM i sprawdźmy, jak wypada w starciu z popisowym wynalazkiem niemieckiego producenta.

MPM i samogotujący robot Sam Cook PSC-11

O ile urządzenia Thermomix nie trzeba raczej nikomu przedstawiać, o tyle propozycja producenta MPM może już wymagać przybliżenia. O tym, jakie inne produkty marka posiada w swojej ofercie i jakimi opiniami cieszy się wśród użytkowników, możesz przeczytać w poświęconym temu producentowi artykule. W tym miejscu natomiast opowiem szerzej o termorobocie Sam Cook PSC-11.

Jak dowiadujemy się od samego producenta, Sam Cook to linia produktów najwyższej klasy. Za jej powstaniem stoi grono doświadczonych profesjonalistów, dla których gotowanie stanowi nie tylko życiową pasję, ale i powołanie. Wchodzą w skład rodziny urządzenia przeznaczone dla nadzwyczaj wymagających kucharzy, mają gwarantować użytkownikowi iście mistrzowskie wykonanie nawet najbardziej wyszukanych potraw. W tej właśnie grupie znalazł się termorobot Sam Cook Wi-Fi PSC-11. Co o nim wiemy i jak urządzenie wypada w porównaniu ze swoim osławionym pierwowzorem?

Termorobot z funkcją Wi-Fi

Podobnie jak stanowiący dziś trzon oferty marki Vorwerk Thermomix TM6, reprezentujący MPM robot Sam Cook PSC-11 wyposażono w funkcję Wi-Fi. Choć wydawać się może, że z gotowaniem nie ma ona wiele wspólnego, to jednak takie rozwiązanie jest dziś całkiem zrozumiałe, a nawet i w nowoczesnej kuchni coraz wyraźniej niezbędne.

Szybki dostęp do przepisów, komunikacja z dodatkowymi akcesoriami, czy też kontrola z dowolnego miejsca nad procesem gotowania – dzięki połączeniu z siecią bezprzewodową mamy to wszystko w zasięgu ręki. W przypadku produktu od Vorwerk nawet w zasięgu oryginalnej mobilnej aplikacji.

Skarbnica przepisów

Poza obecnością funkcji Wi-Fi urządzenie z linii Sam Cook może poszczycić się bogatą bazą przepisów. Według informacji producenta, korzystając z książki kucharskiej robota PSC-11, będziemy mogli przyrządzić ponad 600 różnych dań. W zestawieniu z niemieckim pionierem wydaje się to jednak zaledwie niewielką pomocą. W ramach abonamentu Cookidoo Thermomixa użytkownik zyskuje bowiem dostęp do ponad 80 tysięcy różnych receptur.

Pamiętajmy jednak, że samo urządzenie od Vorwerk, bez wykupionej subskrypcji miesięcznej, oferuje nam jedynie 212 prostych przepisów, a więc jedynie jedną trzecią tego, co jego odpowiednik od MPM. Co więcej, dzięki połączeniu Wi-Fi baza przepisów dla produktu Sam Cook jest regularnie aktualizowana.

Urządzenie z talentem do języków

Cechą, na którą z pewnością warto zwrócić uwagę, to wersje językowe, w których udostępniono oba multicookery. Producent urządzenia Sam Cook PSC-11 podaje, że prezentowane na platformie przepisy dostępne są w trzech wersjach językowych: polskiej, angielskiej i ukraińskiej. W tym wypadku nie można więc odmówić pierwszeństwa cieszącego się międzynarodową karierą Thermomixowi.

Lista języków oprogramowania termorobota od Vorwerk obejmuje bowiem nie tylko główne kraje europejskie, takie jak Belgia, Czechy, Dania, Francja, Niemcy, Grecja, Węgry, Włochy, Norwegia, Polska, Portugalia, Hiszpania, Szwecja, Szwajcaria czy Wielka Brytania. Na bezproblemowy dostęp do menu mogą liczyć też mieszkańcy Austrii, Cypru, Islandii, Irlandii, Malty, Nowej Zelandii i Ukrainy.

Uwzględniono również użytkowników z innych części świata, w tym między innymi z Argentyny, Australii, Brazylii, Kuwejtu, Malezji, Tajwanu czy Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Języki, w których udostępniane są użytkownikom receptury, to angielski, chiński tradycyjny, chiński uproszczony, czeski, duński, francuski, grecki, hiszpański, holenderski, niemiecki, polski, portugalski, rosyjski, rumuński oraz włoski. Powstaje jednak pytanie – ile języków obcych powinien znać kuchenny robot?

Cóż, jeśli nie zamierzamy przeprowadzać z jego pomocą międzynarodowych kursów gotowania, język, którym sami się na co dzień posługujemy, powinien nam do swobodnego użytkowania urządzenia spokojnie wystarczyć. A skoro MPM to firma polska i w Polsce właśnie termorobota kupujemy, to obecność w menu trzech najczęściej słyszanych dziś na terenie naszego kraju języków powinna być w pełni wystarczająca.

Sam Cook PS-11 vs Thermomix, czyli co potrafią oba roboty

Przejdźmy jednak do tego, co tak naprawdę w multicookerach ważne, a więc ich możliwości. Oto lista funkcji i programów, w które wyposażono urządzenia. Przedstawiam je w takiej formie, w jakiej prezentują je na swoich stronach producenci.

Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że możliwości tych sprzętów są bardzo zbliżone. Jednak po dokładnym zapoznaniu się z listą zauważymy, że MPM w swoim spisie zamieścił elementy, które Vorwerk pominął. A przecież powszechnie wiadomo, że Thermomix, jako naczelny robot wielofunkcyjny wbudowaną wagę posiada i również oferuje program samoczyszczący.

Co więcej, można by zadać pytanie producentom Sam Cook PSC-11, jak bardzo opcja rozdrabniania różni się od funkcji siekania, oraz czy rozpuszczanie rzeczywiście powinno się na liście możliwości tak zaawansowanego urządzenia gotującego. O czym jednak warto pamiętać, to to, że niemiecki flagowiec nie jest przystosowany do przyrządzania potraw wymagających smażenia, czym, moim zdaniem, zdecydowanie przegrywa bitwę na umiejętności.

Co dostaniemy w zestawie

Kolejnym aspektem, który powinien nas zainteresować, jest liczba i rodzaj elementów, jakie wraz z podstawowym urządzeniem otrzymamy w momencie zakupu. Vorwerk regularnie udostępnia kolejne dodatki do swojego produktu, o które użytkownicy mogą konsekwentnie uzupełniać swój prywatny thermomixowy zestaw. Jak jednak prezentuje się jego wersja podstawowa?

W ramach zakupu urządzenia Thermomix TM6 otrzymujemy następujące elementy:

  • naczynie miksujące wraz z nożami (noże jednostronne, ustawione na obroty wsteczne pełnią funkcję mieszadła)
  • pokrywa z miarką
  • kopystka
  • Varoma wraz z wkładem i pokrywą (do gotowania na parze)
  • motylek
  • koszyczek
  • osłona przed rozpryskiwaniem

Elementy wchodzące w skład zestawu dla urządzenia Sam Cook Wi-Fi PSC-11:

  • nóż
  • dwustronna tarcza do ścierania/cięcia w plastry
  • mieszadło
  • motylek
  • misa z pokrywką
  • naczynie do gotowania na parze
  • metalowy koszyczek

Warto wspomnieć, że niektóre akcesoria, na przykład noże w Thermomixie, mogą pełnić kilka różnych funkcji.

Co więcej, przy zakupie urządzenia niemieckiego producenta otrzymujemy 6 miesięcy bezpłatnego dostępu do abonamentu Cookidoo. Subskrypcja w wersji płatnej kosztuje nas 199 złotych rocznie.

Dobra prezencja to podstawa

Oczywiście w urządzeniach AGD codziennego użytku chodzi przede wszystkim o to, żeby działały. Nie da się jednak zaprzeczyć, że istotny wpływ na podejmowane przez nas wybory wywiera również wygląd konkretnych produktów. Interesuje nas ich wielkość, kolor, kształt. Nic dziwnego, w końcu w przypadku sprzętu, którego wartość sięga kilku tysięcy złotych, powinniśmy wręcz oczekiwać, że będzie on się dobrze prezentował w przestrzeni naszej kuchni.

Porównując ze sobą Thermomix TM6 i termorobota od MPM, ciężko wyłonić zwycięzcę w kategorii stylu. Zwłaszcza gdy do naszego zestawienia przyjmiemy zaprezentowaną w ubiegłym roku wersję limitowaną niemieckiego producenta, Thermomix TM6 Sparkling Black. Co zatem powiemy o designie urządzeń?

Obie propozycje multicookera, z racji natury tego sprzętu, są do siebie dość podobne. Nie da się jednak nie zauważyć, że niemiecki robot nawet w swej standardowej, jasnej odsłonie kolorystycznej, przybiera jakby łagodniejszą od swojego konkurenta formę. Uniwersalną kolorystykę urządzeń oparto się o połączenie często występujących w kuchni tonacji: bieli, czerni i srebrnej stali. Wyposażone w sporych rozmiarów dotykowy ekran, oba modele prezentują się nie tylko nowocześnie, ale też i elegancko.

Kwestia najważniejsza, czyli ile to kosztuje

Chciałabym w tym miejscu podkreślić jedną rzecz – kolejne porównania sprzętów typy multicooker nie są wcale próbami zdetronizowania królującego od lat robota gotującego marki Vorwerk. Są one raczej odpowiedzią na stawiane przez konsumentów pytania o nieco bardziej przyjazne dla portfela alternatywy tego urządzenia. Pytania, których występowanie zintensyfikowała nowa cena, z którą przychodzi nam się mierzyć od 7 stycznia tego roku. Aby móc zamówić oryginalnego Thermomixa, musisz dysponować niebagatelną kwotą 6455 złotych.

Nie oszukujmy się. Jednorazowe wydanie ponad 6, a w zestawie ze specjalną dostawką Thermomix Friend nawet 8 tysięcy złotych, będzie dla większości z nas wyraźnie odczuwalne jeszcze przez czas pewien po dokonaniu zakupu. Pamiętajmy też, że pojawiające się co jakiś czas dodatkowe akcesoria do kultowego urządzenia, również nie należą do najtańszych. Jako przykład możemy podać jeden z najnowszych w ofercie Vorwerk gadżetów, czyli Thermomix Sensor.

Przy takim spojrzeniu na sprawę, poszukiwanie urządzenia oferującego podobne możliwości w bardziej przystępnej cenie, lecz przy może odrobinę mniej renomowanej oprawie, znajduje swoje uzasadnienie. Zresztą nie tylko o cenę się tutaj rozchodzi.

Sam Cook od MPM łatwiej dostępny dla ogółu

Thermomix to sprzęt, o którym krążące po świecie legendy mówią wiele. Jednak nie wspominają one jedynie o jego zapierających dech w piersiach możliwościach. Dostępność dla wybrańców, specyficzny procesu zakupu, pokazy na wyłączność w domu zainteresowanego – na wielu te charakterystyczne dla marketingowej otoczki Thermomixa zabiegi działają zniechęcająco.

Aby posiąść na własność wymarzonego pomocnika, nie wystarczy udać się do najbliższego sklepu z artykułami gospodarstwa domowego. W tym celu konieczne jest umówienie się na prywatną prezentację, którą przedstawiciel handlowy Thermomixa przeprowadzi u nas w domu. Owszem, taki proces sprzedażowy ma swoje zalety, jednak nie każdemu forma ta będzie odpowiadać.

Zupełnie inaczej przedstawia się sytuacja w przypadku oferowanego przez markę MPM termorobota Sam Cook PSC-11. Multicooker jest powszechnie dostępny w sprzedaży zarówno w sieciowych sklepach stacjonarnych, w których znajdziemy różnego rodzaju urządzenia domowego użytku, jak i tych internetowych. Cena urządzenia jest również zdecydowanie bardziej zachęcająca. W jednym ze sklepów nabędziemy je już za 2289 złotych.

Co więcej, robota opatrzonego logo Sam Cook można bez problemu zakupić na raty, co w przypadku Thermomixa możliwe jest tylko od święta i wcale nie będzie to transakcja oparta na atrakcyjnych warunkach. Jedyną jej zaletą jest odroczenie momentu spłaty całości należności, a więc momentu, w którym produkt Vorwerk rzeczywiście staje się naszą własnością.

Sam Cook PSC-11 vs Thermomix? Kto wygrywa?

Po zakończonym porównaniu urządzeń wypadałoby chyba wskazać zwycięzcę. Czy mogę jednak jednoznacznie określić, który z producentów stanął na wysokości zadania i sprostał oczekiwaniom współczesnego miłośnika gotowania? Niestety, wydanie jednej, uniwersalnej opinii jest raczej niemożliwe, a to dlatego, że każdy z użytkowników sprzętów AGD ma swoje własne potrzeby i upodobania. To, co jednemu może wydać się niezbędne, dla drugiego będzie tylko niepotrzebnym udziwnieniem.

Jakiego więc dokonać wyboru? Zainwestować w ekskluzywny sprzęt czy zadowolić się jego mniej prestiżowym odpowiednikiem? Postawić na łatwy proces zakupu czy urządzić prywatny pokaz w gronie przyjaciół? A może wystarczy zadać sobie pytanie, czego nam tak naprawdę w kuchni potrzeba, jeśli nie jedynie sprawnego kuchennego pomocnika?

Zarówno Thermomix TM6, jak i termorobot Sam Cook PSC-11 mogą poszczycić się zgrabnym designem, wykorzystaniem nowoczesnej technologii, a także, co najważniejsze w tym zestawieniu, zbliżoną funkcjonalnością. Tym, co tak naprawdę tworzy między nimi wyraźną przepaść, jest cena. Czy jest ona wystarczającym argumentem za opowiedzeniem się po stronie produktu marki MPM?

Moim zdaniem w połączeniu z pozytywnymi opiniami, jakie znajdziemy na grupach facebookowych, forach kulinarnych i w komentarzach na stronach sklepów internetowych zdecydowanie tak. W ocenach użytkowników, którzy mieli okazję korzystać z obu urządzeń, różnice w ich działaniu są właściwie niezauważalne. Podążając zatem za głosem dobrze znanej mądrości ludowej – jeśli nie widać różnicy, to po co przepłacać?

Jeśli zainteresował cię mój tekst, jednak chcesz dowiedzieć się jeszcze więcej na temat alternatyw dla Thermomixa, możesz zajrzeć także do tego artykułu.

Fot. Ilustracje w treści: materiały Vorwerk Group oraz MPM agd S.A.

Z redakcją Think-About związałam się pod koniec 2023 roku i od tego momentu nieustannie zgłębiam tajemnice drugiej strony konsumenckiego świata. Każdego dnia tworzę różnego rodzaju treści, które, mam nadzieję, pomagają Czytelnikom w podejmowaniu bardziej świadomych zakupowych decyzji. W ostatnich latach zdobywałam doświadczenie jako copywriter, współpracując z klientami indywidualnymi, agencjami czy firmami IT. Często tworzenie konkretnych artykułów wiązało się z eksploracją tematów dotychczas mi obcych, co jednak nigdy nie było dla mnie przeszkodą. Wręcz przeciwnie. Możliwość nieustannego poszerzania swojej wiedzy to coś, co niezmiennie pociąga mnie w moim zawodzie. Z wykształcenia jestem muzykiem, jednak to zabawa słowem od dziecka dawała mi prawdziwą radość. Chociaż w swoim życiu pracowałam już w różnych branżach, wiem, że pisanie jest tym, co chcę i co mam szczęście robić na co dzień. W trakcie studiów, oprócz tworzenia dla własnej przyjemności, publikowałam teksty na portalu muzycznym Cameral Music oraz w kwartalniku muzycznym Kamerton. Obecnie prowadzę bloga, na którym pozwalam sobie na dzielenie się z innymi własnym zdaniem na różne tematy oraz tworzoną przeze mną miniaturową prozą. Gdy nie piszę - rysuję, czytam książki o hobbitach i pierścieniach, różach bez imion i stuleciach samotności. Słuchając audiobooków, śledzę losy małego belgijskiego detektywa, a czas przed  teleodbiornikiem spędzam obserwując pojedynki na miecze świetlne i podróże w nadprzestrzeni.