Thermomix zyskał światową popularność, a jego obecność w wielu domach jest tego najlepszym przykładem. Niestety, pod pierzynką inteligentnych funkcji i wielofunkcyjnego zastosowania, kryje się coś niepokojącego. Pewne działania Vorwerk skutecznie zniechęcają mnie do zakupu robota kuchennego.

Robot kuchenny Thermomix, czyli magia niepozornego sprzętu

Niezależnie od tego, czy jesteś fanem tradycyjnej formy przyrządzania posiłków, czy preferujesz korzystanie z nowoczesnych rozwiązań, o pewnych urządzeniach słyszał każdy. Tak jest również w przypadku bohatera dzisiejszej publikacji – braku popularności i bogatej historii Vorwerk zarzucić nie można. Działalność firmy wystartowała już w 1883 roku – skupiając się na produkcji wysokiej klasy dywanów. Wówczas, znana jako Barmer Teppichfabrik Vorwerk & Co.

Pierwszy robot kuchenny ujrzał światło dzienne w 1961 roku (VKM5), a jego funkcje opierały się o 7 zastosowań – bez możliwości podgrzewania. Na tę opcję należało zaczekać aż dekadę, do premiery VM2000. Kolejną, istotniejszą zmianę wprowadzono w latach 80-tych, a mowa tu o 12-stopniowej regulacji prędkości, a także temperatury. Thermomix VM3300 – to model, który również jako pierwszy zagościł na polskie salony, chociaż nastało to dopiero w 1995 roku. Każda dekada owocowała dużym przełomem w zakresie zastosowania robotów.

Obecnie najnowszym modelem jest urządzenie oznaczone symbolem TM6, współpracujące z akcesoryjnym garnkiem Friend. Jeśli jesteś ciekaw nadchodzącej wersji, zapewne zainteresuje Cię: Thermomix TM7: wszystko co już wiem o nowym robocie Vorwerk’a. Historia urządzeń na rynku to temat na osobną publikację, jednak dziś zamierzam poświęcić wpis nieco innej kwestii…

Robot kuchenny Thermomix, a strategia niedostępności i specyficzny marketing

Część konsumentów jest odporna na wiele strategii sprzedażowych, natomiast znaczna grupa w dalszym ciągu zdaje się być nieświadoma pewnych procesów. Na wstępie zaznaczę jednak, że wykorzystywanie niewiedzy jest najlepszą formą zdobycia sympatii i zaufania od wieków. Współczesny marketing, jest poniekąd jedynie jedną z form jej wykorzystania (temat ten poruszał m.in. Jan Hartman). Przejdźmy zatem do głównego tematu, a mianowicie – dlaczego obecne działania Thermomix wprawiają mnie jako konsumenta, a także sympatyka marketingu, w niepokój.

Vorwerk stawia na ograniczoną dostępność urządzeń, stąd brak dystrybucji w punktach sprzedażowych i wybór formy sprzedaży bezpośredniej. Myślę, że nie będzie nadużyciem, gdy mimo wszystko wspomnę o kilku wspólnych cechach z dystrybucją ekskluzywną, a selektywną. Innymi słowy, w oczach konsumenta brak produktu na półkach, a jednocześnie duża popularność – wzbudza zainteresowanie, a także pożądanie. Przedsiębiorstwu daje to dość duży wachlarz możliwości, a ewentualni nabywcy muszą znacząco zwiększyć swoje wysiłki, aby poznać sprzęt. Co istotne, w przypadku Thermomix nie ma miejsca na niezobowiązujące obejrzenie sprzętu w sklepie, a także porównanie z konkurencyjnymi ofertami.

Jak pięknie przedstawić przymus jako zaletę?

Zapewne każdy z nas doskonale pamięta pokazy różnorakich sprzętów, garnków i akcesoriów. Budziły one poczucie wyjątkowości, choć strategia sprzedaży była przez pewne grupy uważana za conajmniej niemoralną. Niemniej, w ostatnich latach coraz rzadziej możemy natrafić na tego typu wydarzenia, a świadomość konsumentów zdaje się rosnąć. Oczywiście nie wszystkie prezentacje produktowe pod okiem przeszkolonego personelu są z natury złe, jednak jest to dość specyficzne. Zwłaszcza, gdy mają odbywać się nie w miejscach publicznych, a prywatnych mieszkaniach. Ponadto, mnie osobiście kojarzy się to z odwiedzaniem domów przez jedno z religijnych ugrupowań (moim zamiarem absolutnie nie jest ich obraza).

Jeśli chcesz znaleźć się w tym wyjątkowym gronie nabywców Thermomix, musisz uchylić rąbka swojej prywatności. W pierwszym etapie należy podać swoje dane (ich przetwarzanie, przekazywanie i retencja jest zgodna z aktualnie obowiązującymi przepisami), następnie umówić się na prezentacje i przyjąć przedstawiciela, który zaprezentuje sprzęt. Wielu z nas nie przepada za handlowcami, ponieważ bezpośrednie wystawienie na techniki sprzedaży może skłaniać do określonych decyzji. Nie twierdzę, że ktokolwiek namawia nas do zakupu, jednak pozostawia w nas nutę pewnego zobowiązania – w końcu ktoś poświęcił nam swój czas i fatygę. Należy zachować sporą dozę asertywności, która dla konsumentów bywa dużym wyzwaniem.

W mojej opinii, Vorwerk przedstawia przymus prezentacji Thermomix jako pozytyw. Jak zaznacza, cyt. ”to najlepszy sposób, aby zobaczyć w akcji tak wszechstronne urządzenie kuchenne jak Thermomix.” Możliwość sprawdzenia, jak funkcjonuje sprzęt za blisko średnią krajową ma swoje plusy, jednak brak innej drogi do zakupu jest dość zastanawiający. Trudno w perspektywie kultury sprzedaży mówić o cechach podobnych do potocznie mówiąc – działań sekciarskich, jednak wzbudza to we mnie dość negatywne odczucia.

Czytając kilka lat temu o Thermomix, od ewentualnego zakupu odstraszała mnie właśnie forma sprzedaży. To, że Vorwerk prowadzi politykę ograniczonej dostępności jest praktyką stosowaną przez wiele biznesów i nie ma w tym nic złego. Brak dostępu do zakupu bez pozyskania danych i wizyta w domu stanowi dla mnie już wewnętrzny konflikt.

Robot kuchenny Thermomix jest świetnym sprzętem, ale ja go nie kupię

Poza formą sprzedaży i braku jednoczesnego porównania sprzętów na neutralnym gruncie, Vorwerk podpadł mi – jako konsumentowi, czymś jeszcze. Mowa tu o oferowaniu funkcjonalności Cookido, do których dostęp nie jest możliwy wyłącznie z tytułu zakupu. Aby cieszyć się przyrządzaniem nowych potraw i eksperymentami w kuchni, należy posiadać aktywny abonament. W trakcie zakupu możemy skorzystać z bezpłatnego okresu próbnego, jednak po jego wygaśnięciu, nasze możliwości są ograniczone. Nie można korzystać z funkcji Guided Cooking, a także zaznajamiać się z instrukcją pewnych przepisów krok, po kroku. Odnowienie kosztuje 199 zł rocznie, co oczywiście nie jest wygórowaną kwotą – zwłaszcza, gdy chcemy być częścią społeczności i czerpać z zasobu wiedzy. Niemniej, to kolejny wydatek, który jest formą zobowiązania.

Nadmienię, że Thermomix idzie w ślady salonów samochodowych, jubilerskich i producentów ekskluzywnych dóbr. Jasnym jest, że wyprodukowanie zaawansowanych konstrukcyjnie produktów wiąże się z dłuższym czasem oczekiwania. Swego czasu, na stronie Vorwerk pojawiła się dość interesująca informacja. Wynikało z niej, że na TM6 z Thermomix Friend należy zaczekać nawet kilka tygodni. Nie znalazłam aktualnych informacji jednak myślę, że mogłaby to być kolejna forma uatrakcyjnienia zakupu. Stwarzając wrażenie, jakoby sprzęt był na tyle niedostępny, że nawet sami nabywcy muszą uzbroić się w cierpliwość. Cóż, dobrze że Thermomix nie posuwa się do polityki Hermes.

Robot kuchenny Thermomix? Tak, ale na moich zasadach

Poza wieloma wadami w zakresie strategii, Thermomix to znakomity sprzęt, który nie powinien być przedstawiany w krzywym zwierciadle. Zasobność funkcji, prace specjalistów nad jego ulepszaniem, wygoda – za to pokochał go świat. Wspominam o tym, ponieważ jako świadomy konsument, moje wątpliwości nie dotyczą samego urządzenia, a stworzenia nieprzyjaznej otoczki wokół sprzedaży i dalszego użytkowania. Jeśli tak jak i ja, nie jesteś do tego przekonany, a jednocześnie chcesz zainwestować w Thermomix, dobrym rozwiązaniem jest zakup z drugiej ręki. To sposób na oszczędność, ominięcie prezentacji, podawanie swoich danych, a nawet niechcianych odwiedzin.

W zależności od własnych oczekiwań, na rynku znajdziesz robot kuchenny Thermomix w wersji TM6, jak i starsze typy. Nad tematem urządzeń pochyliłam się w publikacji: Starsze modele Thermomix na rynku wtórnym. Czy są coś warte?

Nie tylko robot kuchenny Thermomix potrafi zwojować kuchnię! Może zainteresować Cię również: Tefal Cook4me Touch czy Thermomix TM6 – które urządzenie warto kupić?

Fot. Ilustracje w treści są materiałami prasowymi Vorwerk Group

Moja obecność w redakcji Think-About oraz 3D-Info wiąże się z wieloma aktywnościami w zakresie działań komercyjnych. Na co dzień uczestniczę w procesach sprzedażowych, bliscy są mi również nasi partnerzy. Marketing jest moją pasją od wielu lat, co bezpośrednio wiąże się również z pozyskaniem wyższego wykształcenia w tymże kierunku. Realizacja tak obszernych działań pozwala niemal codziennie szukać nowych wyzwań. Z przyjemnością pobudzam do pracy szare komórki, gdy pora na dozę kreatywności oraz wykazanie się znajomością realnych oczekiwań marek, które zamierzają współtworzyć specjalne projekty u boku redakcji. Znalezienie wspólnego celu oraz wypracowanie dedykowanych rozwiązań bywa niezwykle satysfakcjonujące. Rola Sales Managera nie jest więc skupiona tylko na zagadnieniach z zakresu e-commerce ale również kontaktach z ludźmi. Otwarcie na potrzeby drugiej strony jest kluczowe, aby realizacja była zarówno atrakcyjna, jak i wartościowa. Wspólnie z redaktorami redakcji mogę poszerzać swoją wiedzę również w zakresie technologii, nowoczesnych rozwiązań, a nawet AGD.   Moja przygoda w T-A oraz 3D-Info trwa stosunkowo krótko, jednak sama podróż w to miejsce rozpoczęła się blisko 8 lat temu. Wówczas pasją stała się komunikacja, social media, reklama oraz e-commerce. Dotychczas zajmowałam się komercjalizacją treści, prowadzeniem kampanii z wykorzystaniem mediów społecznościowych, fotografią, a także m.in. drobnymi działaniami z zakresu Google Ads i cross-marketingu. Dzięki zdobywaniu doświadczenia w wielu sektorach, jest mi łatwiej zrozumieć potrzeby partnerów.   Na co dzień w dalszym ciągu rozwijam swoje kompetencje w wyżej wymienionych kategoriach, choć największą frajdę przynosi mi fotografia oraz grafika. Niezwykle bliska jest mi również muzyka, co niejako wiąże się z moim artystycznym usposobieniem. Nie jest mi obca troska o dobrostan zwierząt, walka o ich prawa i należyte traktowanie. Dążę do wyznaczonych sobie celów i nie cofam się, gdy na horyzoncie pojawiają się niedogodności losu.