środa, 16 października

Jaki mały samochód dostawczy do 10 tys zł - najlepsze dostawczaki [aktualizacja]Samochód dostawczy do 10 tys zł to popularny wybór wśród małych firm usługowych. Wbrew pozorom w tej cenie można odnaleźć dość zadbane pojazdy, które wytrzymają trudy codziennej pracy. Nasze poszukiwania koncentrujemy na małych autach z pojedynczym rzędem siedzeń. Zależy nam aby auto było wytrzymałe, pakowne oraz nienaganne technicznie.

Volkswagen Caddy III – solidnie ale surowo

Niezwykle popularny wybór w cenie do 10 000 zł. Trzecia generacja modelu całkowicie zmieniła podejścia marki do aut dostawczych. Caddy stał się większy, masywniejszy, bardziej zwarty i znacznie lepiej wyposażony. Poprzednie generacje były w znacznym stopniu oparte o komponenty VW Polo, tymczasem produkowana od 2004 roku „trójka” otrzymała wiele elementów wspólnych z Golfem i Touranem. Model był oferowany w szerokiej gamie silników. Największą popularnością w Polsce cieszy się jednostka SDI o pojemności 2 litrów. Niestety pozbawiony sprężarki silnik diesla generuje zaledwie 69 KM i to z mało satysfakcjonującym momentem obrotowym. Autami konstrukcji okazują się: niezawodność, wytrzymałość, łatwy serwis oraz średnie spalanie poniżej 7 litrów oleju napędowego. Jeśli samochód ma nam posłużyć również na trasie, warto zainteresować się kultowymi jednostkami 1.9 TDI o mocy 105 KM. Zapewniają one dynamikę i moc adekwatną do potrzeb auta, zachowując niski poziom spalania. Również one słyną z trwałości, są doskonale znane mechanikom i nie brakuje do nich części zamiennych. Caddy III okazały się dość odporne na upływ czasu. Dzięki dość wysokiej cenie wyjściowej nie stanowiły pierwszego wyboru dla firm budowlanych. Dużo częściej można było spotkać je w roli pojazdów dla pracowników działów handlowych i aut kurierskich. Na rynku bez problemu znajdziemy modele z polskiego salonu. Najlepiej wyposażone egzemplarze to zazwyczaj te z wersji 4-5 osobowej, które po drobnych modyfikacjach również sprawdzą się jako samochód dostawczy. Niestety znaczna część klasycznych furgonetek to warianty wyjściowe, nieprzystające do dzisiejszych standardów.

Opel Combo C – oszczędnie i bez ryzyka


Produkowany przez 10 lat – hit sprzedażowy Opla. Konstrukcja auta została oparta o podzespoły bardzo ciepło przyjętej Corsy. Dzięki temu auto godnie się zestarzało, a dostęp do części i akcesoriów jest na najwyższym poziomie. To właściwie ostatnia w pełni autorska konstrukcja Opla w tym segmencie – jej następca powstał już w ramach współpracy z Fiatem. Combo to samochód dostawczy mniejszy i mniej komfortowy niż wspomniane wcześniej Caddy. Ponadto Opel słabiej trzyma cenę, dzięki czemu w kwocie do 10 000 zł możemy przebierać w dość zadbanych egzemplarzach z sensownym wyposażeniem. Tutaj ponownie największą estymą cieszyły się silniki diesla. Prym wiodły jednostki 75-konne, o pojemności 1.3 i 1.7. Obydwa silniki charakteryzują się przyzwoitą kulturą pracy i mocą sensownie dobraną do wielkości pojazdu. Atrakcyjnie wygląda również kwestia spalania, kształtująca się na poziomie poniżej 6 l / 100 km. Różnice? Jednostka 1.3 CDTI jest nowsza, delikatniejsza dla akumulatora, zapewnia nieco lepszą dynamikę i kulturę pracy, ale może okazać się mniej trwała. Ceny Combo w wersji Van kształtują się na poziomie 2 – 7 tysięcy złotych, dzięki czemu dysponując przyjętą przez nas kwotą można wybrać model z niskim przebiegiem w wieku nieprzekraczającym 15 lat. Nieco droższe, lepiej wyglądające i zazwyczaj bardzo dobrze wyposażone są modele pasażerskie oznaczone jako Tour.

Ford Transit Connect I – niedoceniany, a z potencjałem


Produkowany od 2002 roku Transit Connect był ogromnym krokiem dla Forda. Wystarczy spojrzeć na poprzednika w postaci modelu Courier II, aby zrozumieć, że w segmencie aut dostawczych Ford potrzebował natychmiastowego liftingu. Niestety eksperci ocenili premierę jako mocno spóźnioną, krytykując przy tym nieco toporną linię nadwozia. Krytyka miała wpływ na sprzedaż wśród prywatnych przedsiębiorców, którzy chętniej wybierali niemieckie konstrukcje. Miejsce dla Forda znalazło się tam gdzie liczył się stosunek ceny do parametrów. Dzięki temu auto szybko zadomowiło się w instytucjach finansowanych z budżetu państwa, służbach miejskich i dużych przedsiębiorstwach. Konstrukcja utrzymała się w produkcji aż do 2013 roku – wliczając w to symboliczny face lifting w 2006. Auto zostało opracowane na podstawie płyty podłogowej Focusa, ale wnętrze i znaczną część elementów wyposażenia odziedziczyło z Fiesty. Od samego początku dostępne były 2 wersje – z krótszym rozstawem osi (2664 mm) i niższym dachem oraz z dłuższym rozstawem osi (2912 mm) i wyższym dachem. Umiarkowane zainteresowanie prywatnych nabywców i obecność auta w dużych flotach sprawiła, że na rynku znajdziemy głównie modele w podstawowym wariancie wyposażenia (Trend) i w malowaniu z darmowej palety. Z drugiej jednak strony, elektryczne szyby i fabryczne radio to wciąż więcej niż oferowała konkurencja w swoich podstawowych wersjach. Jednocześnie wspomniana sytuacja rynkowa sprawiła, że w cenie do 10 000 tysięcy złotych odnajdziemy zdecydowanie nowsze (faktycznie i praktycznie) egzemplarze niż w przypadku niemieckich konkurentów. Auto okazuje się bardziej zwarte i staranniej wykonane niż np. combo. Transit Connect był oferowany w zaledwie kilku wariantach silnikowych. Nabywcy wybierali praktycznie jedynie jednostki TDCI diesla. Niestety były to francuskie konstrukcje (w gruncie rzeczy HDI), wymagające dużej staranności w serwisowaniu. Silniki te były często stosowane w autach miejskich gdzie sprawdzały się bez zarzutów – niestety przy wysokich obciążeniach i znacznych dystansach miały problemy z trwałością. Tym samym układ napędowy (wliczając w to również skrzynię) okazał się największym problemem dostawczego Forda. Problemy z turbiną, pobieranie oleju, usterki napinaczy paska klinowego, a nawet zrywające się paski rozrządu, przetrzebiły flotę dostępnych Fordów Connect – warto zwracać uwagę tylko na modele udokumentowanej historii. Samochód dostawczy Forda przy odpowiedniej staranności serwisu, w niczym nie ustępuje konkurentom.

Fiat Doblo I – samochód dostawczy roku?


Samochód dostawczy z wyróżnieniem International Van of the Year. Wiekowa konstrukcja, zaprezentowana jeszcze w 2000 roku. Dzięki nowatorskiemu podejściu, stylistycznie nie odstaje od o 2-3 lata młodszych konkurentów. Dodatkowo w kwocie do 10 000 zł bez problemu znajdziemy modele po face-liftingu z 2004 roku i to właśnie takie są szczególnie warte uwagi. Odświeżone Doblo otrzymało zdecydowanie lepsze wyposażenie standardowe obejmujące elektryczne sterowanie szybami, centralny zamek i fotel kierowcy z regulacją wysokości. Do tego producent zapewnia systemy wspomagające kierowcę – ABS, ESP Z ASR, HBA.
Absolutnym hitem sprzedażowym był w wariant z nowoczesnym jak na tamte czasy silnikiem 1.9 JTD (później zastąpiony przez Multijet). Jednostka generująca 101 KM jest niezwykle dynamiczna i bardzo oszczędna. Średnie spalanie na poziomie 6 – 6,5 L oleju napędowego jest w pełni osiągalne. Co ciekawe auto okazało się bardzo trwałe – mechanicy i użytkownicy chwalą system napędowy, a elektryka nie cierpi na klasyczne dla Fiata problemy z początku lat 2000. Co więcej – ewentualne naprawy należą do najtańszych na rynku.

Citroen Berlingo II – sprawdzony francuz

Francuska motoryzacja nie cieszy się powszechnym szacunkiem. Jednakże w przypadku aut dostawczych produkowanych przed 2010 rokiem, Citroen i Peugeot wyrobiły sobie solidną markę. Niedrogie dostawczaki były dość skąpo wyposażane w elektronikę, dzięki czemu unikały większości problemów swoich osobowych odpowiedników. Dysponowały jednocześnie tanimi w naprawie i ekonomicznymi w eksploatacji jednostkami napędowymi. Nic dziwnego, że Berlingo pierwszej generacji – nawet w wersji przed faceliftingiem, nadal jest powszechnym uczestnikiem ruchu na polskich drogach. Naszą propozycją jest jednak druga (produkowana od 2008 roku) generacja tego modelu. Nawet najsłabsza odmiana silnika (1.6 HDI 75 KM) zapewnia wyższą elastyczność i dynamikę niż większość niemieckich konkurentów. Jednocześnie jednostki HDI są powszechnie znane przez mechaników – nie słyną one z absolutnej bezawaryjności, ale typowe usterki są zazwyczaj tanie w naprawie i całkiem niegroźne. Najpopularniejsza na polskich drogach wersja 1.6 HDI 92 KM spala około 6 litrów na 100 kilometrów. Przy zakupie należy zwrócić szczególną uwagę na stan podwozia – jest ono słabiej zabezpieczone niż nadwozie – zaawansowana korozja może wystąpić nawet w nieskazitelnych na pierwszy rzut oka modelach. Co istotne, model ten dopiero od niedawna można kupić za mniej niż 10 000 zł. Sprawia to, że wygląda bardziej reprezentacyjnie i zapewnia wyższy komfort kierowcy niż reszta konkurentów. Jednocześnie bez wątpienia wymaga większej uwagi w eksploatacji niż wymienione wcześniej Caddy czy Combo.

To nie koniec – przygotujmy samochód dostawczy do pracy


Nie jest tajemnicą, że samochód dostawczy w kwocie do 10 000 zł to zazwyczaj wysłużony pojazd, wykorzystywany do najintensywniejszej pracy. Należy pamiętać, że wiele z nich pracowało w roli aut służbowych – bez regularnego serwisu w ostatnich latach, z naprawami wykonywanymi dopiero kiedy coś przestawało działać. Jeśli więc nie znamy ich historii, zawsze zaczynajmy od wymiany paska rozrządu (niezależnie co obiecuje sprzedający) i zestawu filtrów.
Przeglądając oferty łatwo dostrzec, że wiele oferowanych aut jest sprzedawana na maksymalnie wyeksploatowanych oponach. Komplet ogumienia na lato i zimę to rzadkość, często nawet koło zapasowe nie nadaje się do użytku.
Kolejnym wydatkiem wartym przemyślenia jest akumulator. Polecamy silniki diesla, które niestety sprawiają szczególnie duże problemy przy zużytym akumulatorze. Jeśli kupujemy auto w sezonie letnim i akumulator zdaje się niedomagać, warto dokonać wymiany zanim temperatury spadną poniżej zera.
Podsumowując – kupując auto dostawcze, nie będziemy bawić się w kosmetykę i doprowadzanie go do stanu idealnego. Warto jednak mieć odłożone dodatkowe 10% kwoty zakupu – tylko po to aby nie uziemiły go pospolite usterki w pierwszych tygodniach użytkowania.

Powyższy artykuł będzie aktualizowany i uzupełniany – czekamy na Wasze uwagi.
Fot: wikipedia.org

Jestem wydawcą i redaktorem naczelnym think-about.pl. Moją specjalizacją są opracowania związane z przydomowym garażem i warsztatem. Tematyką zająłem się na poważnie w 2015 roku zakładając z grupą przyjaciół pracownię galanterii drewnianej. Przyjmując rolę producenta elementów oświetleniowych i ozdobnych miałem do czynienia z szerokim wachlarzem narzędzi warsztatowych. Wtedy to też na bazie własnych doświadczeń zacząłem przygotowywać pierwsze rankingi narzędzi i artykuły o poszczególnych markach. Cenię wysokiej klasy produkty i umiem docenić ich zastosowania profesjonalne. Jako ex-profesjonalista i konsument-hobbysta jestem jednak fanem łączenia tanich narzędzi i wysokiej jakości oprzyrządowania. Chętnie sięgam m.in. po produkty z dyskontów. Moja opinia o narzędziach parkside to jedno z najczęściej czytanych opracowań na stronie. Jestem również autorem pierwszych w polsce niezależnych testów grilli gazowych i robotów koszących. Planując kolejne teksty przemycam również moją pasję do motoryzacji. Samochody testuję od 2019, a na think-about.pl publikuję przede wszystkim recenzje i artykuł dotyczące aut użytkowych oraz rodzinnych. Moje doświadczenia dziennikarskie sięgają 2007 roku, kiedy to stworzyłem redakcję technologiczną w domenie 3d-info. Portal z krótkimi przerwami istnieje do dziś. Jako autor zawodowy pracuję od 2010 roku. Większość swojej kariery spędziłem korporacjach medialnych i magazynach drukowanych, współtworząc takie tytuły jak Android Magazine PCFormat, Komputer Świat i PCWorld. Tym ostatnim opiekowałem się najdłużej, bo aż do połowy 2023 roku, pełniąc zaszczytną rolę redaktora naczelnego. Jestem też współtwórcą Think-About. Portal powstał w 2012 roku jako projekt hobbystyczny, aby 10 lat później stać się moim kluczowym zajęciem. Z wykształcenia jestem ekonomistą, ale nigdy nie podjąłem pracy związanej z kierunkiem studiów. Mam przywilej łączenia swoich pasji z wykonywanym zawodem. Chętnie sięgam po literaturę dotyczącą zarządzania i biznesu - szczególnie w ujęciu internetowym. Regularnie poszukuję historii ciekawych przedsięwzięć oraz rozwijam się jako wszechstronny administrator i webmaster. Dobrze znam się na sprzęcie komputerowym i pomimo natłoku obowiązków, pozostaję graczem ubóstwiającym tytuły fabularne. Kiedy odchodzę wreszcie od ekranu staram się jak najwięcej biegać. Motywuję się do regularnego wysiłku wyszukując nieszablonowe biegi masowe, w których chętnie biorę udział.

Exit mobile version