O czym mowa?
Znacie jakieś przenośne urządzenie audio dla wymagających użytkowników? Zapewne wielu z was pomyśli o topowych smartfonach, inni przypomną sobie o ciekawym Pono Music. Może jednak coś tańszego? Jeszcze kilka lat temu, rozglądalibyśmy za odtwarzaczami oferty iRiver – w tej chwili ta, jak i wiele innych marek, oferuje sprzęt mocno niszowy (bo jak inaczej nazwać AK240 kosztujący blisko 10 tys zł?). Gdzieś poza poziomem świadomych decyzji, postanowiliśmy korzystać niemal wyłącznie ze smartfonów. Jeśli oczekujemy więcej, pomocne okazują przenośne DAC – czyli urządzenia, pozwalające na konwersję sygnału cyfrowego na analogowy. Nawet miniaturowy DAC, jest zazwyczaj całkiem sporym przedmiotem.
Ciekawym rozwiązaniem mogą się okazać słuchawki Z:ero, chińskiej firmy Zorloo. Ich pochodzenie w tym wypadku nie jest przytykiem. HongKong jest siedzibą wielu uznanych marek, dla entuzjastów wysokiej jakości dźwięku. Ciekawostką w tym wypadku jest fakt, że produkcja wspomnianych słuchawek została skutecznie sfinansowana w serwisie crowdfundingowym indiegogo.com. Jako pierwsi w Polsce mamy okazję zapoznać się z tym sprzętem.
Wygląd i budowa
Dzięki uprzejmości Zoroloo trafiły do nas dwie pary Z:ero. Słuchawki sprzedawane są w twardych futerałach, zamykanych suwakiem.
Wraz ze słuchawkami, otrzymujemy dwa dodatkowe zestawy sylikonowych nakładek, w różnych rozmiarach.
Producent oferuje kilka wariantów kolorystycznych Z:ero. Barwiona jest sama słuchawka, jak również gumki, futerał i kabel w przeźroczystej izolacji.
Metalowa konstrukcja słuchawek sprawia dobre wrażenie – zarówno od strony wytrzymałości jak i prezentacji podczas użytkowania. Jest to dość popularny model, stosowany również przez inne marki (niemal identyczne obudowy stosuje chociażby AWEI).
Użytkowanie
Umieszczony na kablu panel sterujący kryje DAC Wolfson WM8918 oraz wzmacniacz słuchawkowy. Całość jest obsługiwana przez procesor Cortex-M3. Sporą obudowę panelu wykonano z niezbyt zachwycającego plastiku. Sterowanie odbywa się z wykorzystaniem 3 przycisków.
Słuchawki wykorzystują złącze micro USB, zamiast standardowego mini Jack. Niestety właśnie tutaj zaczynają się schody. Bezproblemową obsługę zapewniają smartfony, wyposażone w Androida w wersji 5.0 lub nowszej. Producent testował kompatybilność, z kilkoma topowymi modelami. Jeśli chcemy skorzystać ze starszego smartfona, możemy wykorzystać płatną aplikację USB Audio Player Pro (wersja trial jest darmowa). Niestety w przypadku redakcyjnego Prestigo 5508, manewr ten zakończył się niepowodzeniem (mimo, że twórcy aplikacji deklarują pełną kompatybilność).
Kiedy już uda nam się podłączyć słuchawki, szybko zorientujemy się Z:ero mocno zniekształcają dźwięk. Robią to jednak w strasznie fajny sposób, dający dużo radości z odsłuchu. Trudno mówić o czystym brzmieniu, jednak delikatnie podbity bas i przerysowana barwa po prostu cieszą. Scena jest należyta, jednak jej poszerzenie mogłoby dać niesamowity efekt. Musimy przyznać, że to najfajniej brzmiące słuchawki douszne jakie testowaliśmy (porównując nawet do AKG 319).
Podsumowanie
Z:ero to naprawdę fantastyczne słuchawki, których największą wadą na chwilę obecną, jest technologia wybiegająca w przyszłość. Wraz z upowszechnieniem Androida 5.0 problemy z kompatybilnością, powinny po prostu zniknąć. Nie jest to sprzęt dla audiofila (lecz oni domyślili się tego dawno, widząc cenę na poziomie 39 dolarów). Rozczarowane mogą być również osoby, szukające po prostu czystego dźwięku. Z:ero jawnie przerysowują lecz robią to fajnie, dlatego z pełnym przekonaniem możemy je polecić. Oferowane brzmienie sprawdzi się w większości gatunków, może z pominięciem Jazzu i jego pochodnych (ale kto tego słucha na dousznych?). Musimy się przyznać, że pierwszego dnia testów po prostu ogłuchliśmy szczęśliwi!
Słuchawki Z:ero otrzymały od nas wyróżnienie:
Kilka słów więcej na temat słuchawek, znajdziecie również w naszym tygodniowym zestawieniu:
Za udostępnienie sprzętu do testów dziękujemy marce