Frytkownice bezolejowe podbijają szturmem serca Polaków dzięki genialnemu stosunkowi ceny do możliwości. W przypadku najtańszych urządzeń dość trudno o pojemności pozwalające na nakarmienie choćby 3-osobowej rodziny. Ariete AIRY Fryer XXL to frytkownica bezolejowa o pojemności 5,5 l, którą można nabyć za mniej niż 550 zł. Czyni to z niej to niezwykle łakomy kąsek. Czy jakość podąży w tym wypadku za specyfikacją?

Ariete, czyli właściwie kto?

Marka Ariete funkcjonuje na rynku już od 59 lat. Firma o tej nazwie powstała we Włoszech w 1964 roku, a jej pierwszym produktem była gazowa zapalarka do kuchenek i świec. W kolejnych latach gamę produktów uzupełniły żelazka, ekspresy do kawy, spieniacze do mleka i ręczne narzędzia do obróbki warzyw. Już w 1995 roku Ariete zostało zakupione przez popularną firmę Kenwood. Zaledwie 6 lat później Ariete wraz z Kenwoodem przeszło w ręce innej włoskiej marki – DeLonghi. Po 2001 roku nastąpił dynamiczny rozwój gamy produktowej o stylizowane linie najdrobniejszych urządzeń AGD. Aktualnie Ariete posiada imponującą ofertę rozwiązań, stanowiącą trzon oferty koncernu DeLonghi w zakresie produktów ze średniej i niskiej półki cenowej. Ariete wyróżnia się włoskim wzornictwem i jakością, której gwarantem jest ceniony, globalny koncern.

Ariete AIRY Fryer XXL w sklepach

Jeśli szukacie taniej frytkownicy o możliwie największej pojemności, to z dużą dawką prawdopodobieństwa trafiliście już na produkt Ariete. Model AIRY Fryer XXL udało mi się znaleźć za 419 zł, a więc w cenie w której właściwie nie ma bezpośrednich konkurentów. Urządzenie jest dostępne również w kolorze kremowym i czerwonym, a ceny poszczególnych wariantów różnią się w zależności od sklepu (chociaż wersja czarna zazwyczaj pozostaje najtańsza).

Frytkownica ma moc 1800 W, posiada kilka trybów pracy, a sterowanie odbywa się za pomocą panelu z wyświetlaczem. Oznacza to, że mamy do czynienia z urządzeniem które posiada wszelkie udogodnienia dostępne w jej klasie cenowej.

Pierwsze wrażenia

Frytkownica dotarła do mnie w ogromnym opakowaniu wysyłkowym, które nie chciało się zmieścić do bagażnika w moim sedanie. Całe szczęście wewnętrzne opakowanie jest już nieco mniejsze, chociaż pozostaje solidną zapowiedzią pokaźnych rozmiarów frytkownicy.

Przyznaję, że po wyjęciu z pudełka Ariete AIRY Fryer XXL najbardziej byłem ciekaw jakości plastików. Obudowa prezentuje się jednak nieproporcjonalnie dobrze względem ceny. Urządzenie zostało wykonane z dobrej klasy połyskliwego tworzywa. Materiał nie jest przesadnie cienki i nie rysuje się od samego patrzenia, chociaż ochoczo przyjmuje odciski palców. Elementy są należycie spasowane, a konstrukcja wydaje się być przemyślana. Dobre wrażenie zrobiły na mnie elementy wykończenia ze szczotkowanego aluminium. Wpasowano je należycie, wykonano starannie, a ulokowanie ich w miejscach najbardziej narażonych na zabrudzenia, zdecydowanie ułatwia czyszczenie obudowy. To istotne bo regularne szorowanie plastików szybko pozbawiłoby je blasku.

Górną część obudowy zdobi panel z wyświetlaczem cyfrowym i zestawem 6 przycisków. O samej obsłudze opowiem za kilka chwil. Bezpośrednio nad panelem naniesiono również ikonografikę przypominającą temperatury i tryby dla popularnych typów potraw.

Sercem urządzenia jest olbrzymi koszyk na pieczone potrawy. Jego pojemność jest wystarczająca żeby zaopatrzyć we frytki wieloosobową rodzinę, albo przygotować pełny posiłek dla dwóch osób. Producent zaprojektował rączkę o rozmiarach adekwatnych do samej szuflady. Dzięki temu otwieranie frytkownicy jest wygodne, nawet przy maksymalnym wypełnieniu kosza.

Poza frytkownicą zestaw zawiera również szczegółową instrukcję i małą książeczkę z kilkoma prostymi przepisami na start. Trzy z receptur postanowiliśmy nawet wykorzystać.

Przygotujmy coś smacznego

Naszą przygodę z frytkownicą rozplanowaliśmy na 5 dań. Postanowiliśmy zacząć od mrożonych nuggetsów z kurczaka i domowych frytek, następnie przejść na bardziej skomplikowaną pizzę, skrzydełka z kurczaka i faszerowane ziemniaki. Listę domykał deser w postaci cytrynowych cupcake’ów, upieczonych na bazie przepisu z książeczki dołączonej do zestawu.

Przygotowując posiłki z Ariete AIRY Fryer XXL możemy skorzystać z 7 predefiniowanych trybów:

  • frytki mrożone
  • mięso
  • skorupiaki
  • słodycze
  • kurczak
  • mięso czerwone
  • ryby

Każdy z trybów można błyskawicznie wybrać z menu urządzenia, a frytkownica sama ustawi odpowiedni czas i temperaturę. Jeśli wolimy sterować osobiście, możemy skorzystać z nastawów ręcznych definiowanych co minutę (do 60 minut) i co 5 stopni. Instrukcja zawiera kilka podpowiedzi do ustawień ręcznych, sprawiających że nie musimy eksperymentować już na samym początku.

Większość przepisów zaczyna się od wstępnego nagrzania frytkownicy, co trwa zazwyczaj 3-4 minuty. Następnie wykładamy produkty na tackę umieszczoną w koszyku. Niektóre przepisy sugerują przemieszanie produktów lub sprawdzanie ich stanu co kilka minut. Istnieją też przypadki, w których instrukcja podpowiada dwukrotne smażenie z odstępem czasu na wychłodzenie, co akurat dla entuzjastów chrupiących potraw nie jest żadną nowością. O zakończeniu trybu informuje nas wyraźny sygnał dźwiękowy. Poniżej znajdziecie moje opisy przygotowania potraw oraz oceny (przyznane nie tyle względem innych frytkownic, co wiodących metod przygotowania).

Nuggetsy mrożone: 10/10

Nuggetsy robię i mrożę sam. Musicie wiedzieć, że mam w tym ponadprzecietne doświadczenie i złote łuki mogłyby serwować je pod swoim dachem. Jednak ich odgrzewanie jest nieco problematyczne. Na patelni łatwo je nazbyt przyrumienić, a w piekarniku czasami wychodzą za suche.

Frytkownica poradziła sobie z nimi rewelacyjnie. Krótki czas pieczenia i wysoka temperatura dostarczyły mi chrupiącej panierki bez wysuszonego wnętrza. Aktualnie nie znam lepszego sposobu na przygotowywanie mrożonych nuggetsów.

Frytki domowe 6/10

Następne w kolejce były frytki domowe. Muszę się przyznać, że w supermarkecie nie znalazłem gatunków do pieczenia, więc złapałem zwykłe „ziemniaki polskie”. Postawiłem na wariant stekowy, a więc dość grube frytki ze skórką. Wagowo około 400 g. Przygotowałem je zgodnie z przepisem z książeczki, ale po zakończonym pieczeniu stwierdziłem, że dobrze będzie im dać dodatkowe 5-6 minut.

Pomimo starań moje ziemniaki były chyba zbyt wodniste i wyszły mi raczej pieczone kawałki kartofla niż jędrne i chrupiące frytki. Ziemniak był smaczny, dopiekł się należycie, a wokoło każdego cięcia utworzyła się delikatna skorupka. Sądzę, że dużo lepiej sprawdziłby się frytki mrożone – delikatnie nasączone olejem wyszłyby podobnie chrupiące co nuggetsy.

Pizza 7/10

Następnie przeszedłem do pomysłu naszej nieocenionej Małgosi, która w artykule o frytkownicach pisała o możliwości przygotowania pizzy. Przygotowałem więc rano ciasto na włoską pizze (z mąki zerówki, oprószone delikatnie mąką kukurydzianą), które wyrastało cały dzień w chłodni. Na wierzchu umieściłem sos z pomidorów z bazylią i nieco porwanej mozzarelli. Tak przygotowany placek ulokowałem na papierze do pieczenia. Kiedy ciasto się upiekło, przyozdobiłem wszystko szynką parmeńską, parmezanem i bazylią.

Nie pomyślałem o tym jak trudno będzie wyjąć taką pizzę z kosza frytkownicy. Pewnie przy odrobinie praktyki poparzyłbym się znacznie mniej. Ciasto szybko wyrosło i należycie zarumieniło się na brzegach. Spód mógłby wyjść mi sztywniejszy. Po pierwszym podejściu wiem, że mogłem rezygnować z papieru do pieczenia, a pierwszy etap należało wykonać bez mozzarelli na wierzchu, aby następnie dołożyć ją po kilku minutach. Całość wyszła jednak bardzo solidnie, jak z dobrego piekarnika.

Skrzydełka 10/10

Skrzydełka standardowo przygotowuję w wersji Buffalo. Mięso rozcinam i obtaczam w mieszance mąki, a następnie smażę dwuetapowo w głębokim oleju w garnku lub na woku. Proces jest jednak dość problematyczny. Niezależnie od tego czy planuję przygotować 300 g czy 1,5 kg muszę wylać około litra oleju. Dodatkowo, pomimo prostoty, przygotowanie dania zajmuje mi niemal godzinę. Próbowałem kiedyś przygotować skrzydełka w piekarniku, ale zdecydowanie nie było to ten poziom, który chciałem uzyskać.

We frytkownicy umieściłem około 350 g skrzydełek przygotowanych jak do smażenia w patelni i skorzystałem z automatycznego trybu. Trwa on 20 minut, chociaż wyjątkowo zakończyłem go 2 minuty przed czasem. Efekty? Rewelacyjne – idealnie dopieczony, soczysty kurczak z głośno chrupiącą skórką. Całość bez wylewania oleju i w czasie 3-krotnie krótszym niż zwykle.

Cupcakes cytrynowe 9/10

Ostatnie co chciałem wypróbować to deser. Cytrynowe cupcakes, które można przygotować w 5 minut i upiec w ciągu kolejnych 30. Przepis z książeczki był na 6 sztuk, ale ciasto rozlałem do 4 foremek i już wiem, że lepiej byłoby skorzystać z 3. Niestety w przepisie brakuje szczegółów co do wielkości muffinów więc opracowanie wymaga kilku własnych eksperymentów. Nie wytrzymałem oczekiwania przez pełne 30 minut trybu automatycznego do wypieków i zawartość sprawdziłem 5 minut wcześniej (sprawdzanie stanu wypieków sugeruje sama instrukcja). Wydaje mi się, że zrobiłem to i tak 3 minuty za późno względem efektów z obrazka.

Całe szczęście ciasto się jedynie skarmelizowało (zawiera ogrom cukru) na wierzchu, ale nie przypaliło. Efektem były bardzo smaczne, chociaż nierówno wyrośnięte muffiny. Ich estetyka to jednak kwestia dopracowania odpowiednich ilości ciasta względem foremek.

Ariete AIRY Fryer XXL – moja opinia

Frytkownice bezolejowe to wbrew pozorom dość proste urządzenia. Niestety nawet w tym wypadku łatwo natknąć się na niedopracowane produkty. Najczęstsze problemy to źle rozplanowana cyrkulacja powietrza powodująca przypalanie się części potraw oraz stosowanie tworzyw, które po rozgrzaniu wpływają na smak i zapach jedzenia.

Ariete AIRY Fryer XXL jest wolna od wszelkich niedoskonałości. Marka, za którą stoi ogromny koncern DeLonghi zadbała o odpowiednie dopracowanie swojego rozwiązania. Jeśli dodamy do tego ogromny 5,5-litrowy koszt i finalną wycenę urządzenia, może się okazać, że produkt Ariete jest najbardziej opłacalnym rozwiązaniem na rynku. To jednak nie przypadek. Włoska marka ma w swojej ofercie (licząc z wersjami kolorystycznymi) już 10 frytkownic beztłuszczowych. Mało który producent może pochwalić się tak szerokim pokryciem rynku.

Jestem wydawcą i redaktorem naczelnym think-about.pl. Moją specjalizacją są opracowania związane z przydomowym garażem i warsztatem. Tematyką zająłem się na poważnie w 2015 roku zakładając z grupą przyjaciół pracownię galanterii drewnianej. Przyjmując rolę producenta elementów oświetleniowych i ozdobnych miałem do czynienia z szerokim wachlarzem narzędzi warsztatowych. Wtedy to też na bazie własnych doświadczeń zacząłem przygotowywać pierwsze rankingi narzędzi i artykuły o poszczególnych markach. Cenię wysokiej klasy produkty i umiem docenić ich zastosowania profesjonalne. Jako ex-profesjonalista i konsument-hobbysta jestem jednak fanem łączenia tanich narzędzi i wysokiej jakości oprzyrządowania. Chętnie sięgam m.in. po produkty z dyskontów. Moja opinia o narzędziach parkside to jedno z najczęściej czytanych opracowań na stronie. Jestem również autorem pierwszych w polsce niezależnych testów grilli gazowych i robotów koszących. Planując kolejne teksty przemycam również moją pasję do motoryzacji. Samochody testuję od 2019, a na think-about.pl publikuję przede wszystkim recenzje i artykuł dotyczące aut użytkowych oraz rodzinnych. Moje doświadczenia dziennikarskie sięgają 2007 roku, kiedy to stworzyłem redakcję technologiczną w domenie 3d-info. Portal z krótkimi przerwami istnieje do dziś. Jako autor zawodowy pracuję od 2010 roku. Większość swojej kariery spędziłem korporacjach medialnych i magazynach drukowanych, współtworząc takie tytuły jak Android Magazine PCFormat, Komputer Świat i PCWorld. Tym ostatnim opiekowałem się najdłużej, bo aż do połowy 2023 roku, pełniąc zaszczytną rolę redaktora naczelnego. Jestem też współtwórcą Think-About. Portal powstał w 2012 roku jako projekt hobbystyczny, aby 10 lat później stać się moim kluczowym zajęciem. Z wykształcenia jestem ekonomistą, ale nigdy nie podjąłem pracy związanej z kierunkiem studiów. Mam przywilej łączenia swoich pasji z wykonywanym zawodem. Chętnie sięgam po literaturę dotyczącą zarządzania i biznesu - szczególnie w ujęciu internetowym. Regularnie poszukuję historii ciekawych przedsięwzięć oraz rozwijam się jako wszechstronny administrator i webmaster. Dobrze znam się na sprzęcie komputerowym i pomimo natłoku obowiązków, pozostaję graczem ubóstwiającym tytuły fabularne. Kiedy odchodzę wreszcie od ekranu staram się jak najwięcej biegać. Motywuję się do regularnego wysiłku wyszukując nieszablonowe biegi masowe, w których chętnie biorę udział.