Myślisz nad zakupem nowego sprzętu? Założę się, że na te 3 rzeczy nie zwracasz uwagi, a mogą nieść za sobą zarówno dodatkowe możliwości, jak i konsekwencje. Sprawdź, nim dasz się naciągąć na nieodpowiedni blender kielichowy.

Niejednokrotnie zdarza mi się usłyszeć, że jesteśmy coraz bardziej leniwi i znacznie częściej sięgamy po domowych pomocników w postaci nowoczesnych sprzętów AGD. Owszem, mamy coraz mniej czasu, który możemy poświęcić na domowe obowiązki, ale powyższe pogłoski są dość naciągane. Większość znanych sprzętów została stworzona w odpowiedzi na potrzeby konsumentów, a projekty pierwszych urządzeń liczą dziesiątki, a nawet setki lat. Sytuacja ma się podobnie w przypadku blenderów – pierwszy model zaprezentował Stephen J. Popławski w 1922 roku. Początkowo był to sprzęt dedykowany gastronomii, jednak zmieniło się to stosunkowo szybko. Więcej o historii niepozornych, acz niemal niezbędnych urządzeń dowiesz się z publikacji: Jaki blender kielichowy kupić? Ranking 2024.

Wspomniałam o powyższym, ponieważ znaczna część oferowanych obecnie rozwiązań czerpie ze swoich korzeni, a o chęci ich posiadania moglibyśmy dowiedzieć się nawet od naszych dziadków. Ich użytkowanie nie jest więc wynikiem lenistwa, a poszerzaniem możliwości. Blender kielichowy stale przybiera na popularności również w polskich domach, nierzadko zastępując wersję ręczną lub mikser. Niestety nie zawsze decyzja o nowym sprzęcie okazuje się słuszna, a my zamiast czerpać radość z nowych funkcji, wspominamy stary ślubny sprzęt. Nie, to nie będzie poradnik o tym jaki blender kielichowy wybrać, a osobiste wnioski, które mogą uchronić Cię przed rozczarowaniem.

Fot. Yaroslav Shuraev / Pexels

3 rzeczy, które musisz wiedzieć, nim kupisz blender kielichowy

Po pierwsze, ostrza

Mawiają, że im mniej wiesz, tym lepiej śpisz. Podobnie bywa w przypadku podejmowanych decyzji, które nieobarczone żadnymi wątpliwościami, przychodzą wielu dość łatwo. Gdy jednak zapoznamy się z wadami, zaletami oraz alternatywnymi rozwiązaniami, jest nad czym rozmyślać. Niestety w przypadku zakupów stacjonarnych można ulec chwili, a zapewnienia producenta lub sprzedawców zdają się być dowodem słuszności. Niestety po użytkowaniu kilku sprzętów takich jak m.in. blender kielichowy, wiem że diabeł tkwi w szczegółach. Jednym z nich jest… ostrze.

Podstawowe przeznaczenie urządzenia zna większość z nas, jednak nierzadko zapominamy, co rzeczywiście gra tu główne skrzypce. Błyskawiczne rozdrabnianie jest możliwe dzięki nożykom, które obracają się w niemal szaleńczym tempie (od 10 000 do 45 000 obrotów). Na nic nam jednak moc, jeśli ich wykonanie będzie pozostawiało wiele do życzenia. Jeśli blender kielichowy ma radzić sobie ze składnikami o różnej twardości, powinien wyróżniać się:

  • ostrzem wykonanym ze stali nierdzewnej – dla większego bezpieczeństwa przy kontakcie z żywnością oraz dla dłuższej żywotności, na rynku istnieją modele pokryte tytanem, tak jak m.in. Sencor,
  • ostrzem składającym się z co najmniej kilku nożyków – wprawdzie im więcej, tym lepiej. Z mojego doświadczenia wynika, że najlepiej spisują się modele z 6-8 ostrzami,
  • ostrzem z zakończeniami przypominającymi tarkę, co umożliwia znacznie większą efektywność w starciu z ziarnami, orzechami i nie tylko.
Fot. Angelika Kubicka

To nie wszystko, albowiem każdy pragnie, aby sprzęt posłużył jak najdłużej. Wybierając blender kielichowy z solidnym ostrzem, przedłużamy okres żywotności, jednak co dalej? Mimowolnie, nożyki będą ulegać stopniowemu stępieniu. Nie jest to jednak powód, aby gonić do sklepu po nowy sprzęt. Zdecyduj się na wybór modelu od producenta, który umożliwia zakup dodatkowych ostrzy. Ewentualnie, sprawdź kompatybilność z elementami uniwersalnymi dedykowanymi dla kilku modeli.

Gwarantuję, że dobra stal posłuży na lata, tak więc warto dołożyć kilka groszy. Wśród jej zalet wymienić można m.in. odporność na korozję, rdzewienie, a nawet deformację. Na rynku wyróżnia się kilkadziesiąt rodzajów stali, jednak nie wszystkie z nich są odpowiednie dla kontaktu z żywnością (często możemy spotkać się z ostrzami ze stali 304). Ich zastosowanie jest określone przez europejskie wytyczne, w tym ramowe rozporządzenie (EC) 1935/2004. Innymi słowy, jeśli sprzęt pochodzi z legalnego źródła, jego wszystkie elementy powinny być dla nas bezpieczne.

Po drugie, funkcja oczyszczania

Gdy stanęłam przed wyborem nieco mocniejszego urządzenia, niż mój poprzedni blender kielichowy, natknęłam się na istną paradę marketingową. Mam świadomość, że reklama jest dźwignią handlu, jednak traktowanie podstawowych funkcji jako wyróżnik brzmi jak absurd. Mowa tu m.in. o funkcji automatycznego oczyszczania. Brzmi dobrze, prawda? Zwłaszcza, gdy sprzedawca lub producent dorzuci do tego kilka słów o mozolnym myciu i niechęci do sprzątania. Ku przestrodze, muszę jednak wtrącić swoje 3 grosze…

Większość modeli, które chwalą się wspomnianym trybem, wykorzystuje identyczny mechanizm, jak w przypadku pracy z żywnością. Wypełniamy blender wodą lub wodą z detergentem, a następnie wciskamy magiczny przycisk. Blender kielichowy rozpoczyna pracę, która odzwierciedla ruchy, które wykonuje w zetknięciu z owocami, warzywami lub innymi składnikami. Nie ma tu żadnej dodatkowej korzyści (poza tą, dla producenta). Jeśli nadal zastanawiasz się, jaki płynie z tego wniosek to podpowiadam, że każdy blender kielichowy umożliwi automatyczne oczyszczanie. Nie musimy płacić za tę możliwość kilkudziesięciu złotych więcej, wystarczy odpalić tryb o najniższej lub średniej mocy (aby uniknąć ewentualnego rozchlapania). Jedyne, na co rzeczywiście można byłoby rzucić okiem to funkcja mycia z osuszaniem. Niestety muszę ostudzić entuzjazm – nie znalazłam dotychczas takowego rozwiązania na rynku.

Ostrożnie podchodziłabym jedynie do środków czyszczących, całą resztą sprzęt zajmie się sam. Istotną informacją może okazać się możliwość mycia w zmywarce, jednak pamiętajmy, że kielichy cechują się dużą pojemnością. Ich załadowanie może okazać się więc problematyczne. Niezależnie od tego, jaki rodzaj oczyszczania wybierzemy, należy dokładnie wysuszyć i wytrzeć wszelkie elementy. Unikniemy rozwoju pleśni, nieprzyjemnego zapachu i zacieków. Gdy mowa o samych pojemnikach, miej na uwadze ich wykonanie – zarówno w kwestii użyteczności, jak i bezpieczeństwa. Zalecam, aby szukać oznaczeń informujących o braku bisfenolu (BPA).

Po trzecie, programy

Im większy zakres funkcji, tym lepiej? I tak, i nie. Automatyczne programy są o tyle wygodne, że z natury kojarzą nam się z dedykowanymi ustawieniami. Inaczej będzie pracował blender kielichowy przy smoothie, inaczej przy funkcji kruszenia lodu. Jak mogliśmy jednak przekonać się w poprzednim akapicie, ich brak nie jest jednoznaczny z mniejszym zasobem możliwości. Marki, które nie szczędzą na marketingu zachęcają konsumentów rozmaitymi trybami pracy. Dla orzechów, dla zup, do koktajli – gdyby nie ograniczona powierzchnia panelu sterowania, można byłoby dyktować bez końca. Wahając się nad wyborem modelu, niech nas nie pokusi o porównywaniu ich ilości.

Blender kielichowy opiera się o stosunkowo prosty mechanizm pracy, tak jak i wspomniane programy, które dopasowują moc, ilość obrotów i czas. Jeśli model A będzie oferował 8 programów, natomiast model B będzie posiadał lepsze parametry, który okaże się bardziej funkcjonalny? Zakładając możliwość dopasowania trybu pracy (na przykład z wykorzystaniem skali, pokrętła), stawiam na B. Zwłaszcza, że choć producent może rekomendować mielenie strączków, pestek, orzechów czy ziaren (dobre blendery uporają się nawet z kawą), jego parametry mogą okazać się niewystarczające. Gloryfikacja nie jest jednoznaczna z rzeczywistym wywiązaniem się z obietnic. Jedyne, co może je podważyć to testy i opinie internautów, choć i w te nie zawsze warto wierzyć. Zwłaszcza w dobie influencer marketingu, którego celem istnienia jest korzyść obydwu stron.

Fot. Angelika Kubicka

Osobiście uważam, że wskazanie programów automatycznych jest dobrym rozwiązaniem, jednak wyłącznie wówczas, gdy możliwości pokrywają się z parametrami technicznymi. Domyślam się, że osobie niedoświadczonej trudniej dobrać odpowiednią moc/tryb, jeśli jej przeznaczenie nie jest jasno sprecyzowane. Niemniej, miejmy to na uwadze i nie dajmy złapać się na marketingowe gierki. Zwłaszcza, że ceny mogą być doprawdy rozmaite, wahają się od około 90 zł do blisko 3400 zł. Jeśli twój budżet na takowy sprzęt jest bliżej górnej granicy, rekomenduję zastanowić się nad zakupem Vitamix. O jego możliwościach możesz dowiedzieć się nieco więcej pod tym linkiem.

Zastanawiasz się, na jakie aspekty zwracać uwagę przed zakupem? Wątek poruszyłam nieco szerzej w publikacji pod tym linkiem.

Moja obecność w redakcji Think-About oraz 3D-Info wiąże się z wieloma aktywnościami w zakresie działań komercyjnych. Na co dzień uczestniczę w procesach sprzedażowych, bliscy są mi również nasi partnerzy. Marketing jest moją pasją od wielu lat, co bezpośrednio wiąże się również z pozyskaniem wyższego wykształcenia w tymże kierunku. Realizacja tak obszernych działań pozwala niemal codziennie szukać nowych wyzwań. Z przyjemnością pobudzam do pracy szare komórki, gdy pora na dozę kreatywności oraz wykazanie się znajomością realnych oczekiwań marek, które zamierzają współtworzyć specjalne projekty u boku redakcji. Znalezienie wspólnego celu oraz wypracowanie dedykowanych rozwiązań bywa niezwykle satysfakcjonujące. Rola Sales Managera nie jest więc skupiona tylko na zagadnieniach z zakresu e-commerce ale również kontaktach z ludźmi. Otwarcie na potrzeby drugiej strony jest kluczowe, aby realizacja była zarówno atrakcyjna, jak i wartościowa. Wspólnie z redaktorami redakcji mogę poszerzać swoją wiedzę również w zakresie technologii, nowoczesnych rozwiązań, a nawet AGD.   Moja przygoda w T-A oraz 3D-Info trwa stosunkowo krótko, jednak sama podróż w to miejsce rozpoczęła się blisko 8 lat temu. Wówczas pasją stała się komunikacja, social media, reklama oraz e-commerce. Dotychczas zajmowałam się komercjalizacją treści, prowadzeniem kampanii z wykorzystaniem mediów społecznościowych, fotografią, a także m.in. drobnymi działaniami z zakresu Google Ads i cross-marketingu. Dzięki zdobywaniu doświadczenia w wielu sektorach, jest mi łatwiej zrozumieć potrzeby partnerów.   Na co dzień w dalszym ciągu rozwijam swoje kompetencje w wyżej wymienionych kategoriach, choć największą frajdę przynosi mi fotografia oraz grafika. Niezwykle bliska jest mi również muzyka, co niejako wiąże się z moim artystycznym usposobieniem. Nie jest mi obca troska o dobrostan zwierząt, walka o ich prawa i należyte traktowanie. Dążę do wyznaczonych sobie celów i nie cofam się, gdy na horyzoncie pojawiają się niedogodności losu.