O czym mowa?

Pierwsze pióra drukujące powstały w 2012 roku, korzystając z fali popularności drukarek 3D. Urządzenie te wykorzystują materiały eksploatacyjne drukarek, zwiększając tym samym przystępność rozwiązania. Większość modeli rozgrzewa plastikowy wkład, pozwalając na jego wygodne formowanie w przestrzeni. Istnieją również konstrukcje oparte lampy UV do naświetlania fotopolimerów. Atutem takiego rozwiązania jest niska temperatura pracy, bezpieczna również dla najmłodszych.

Mimo dużej popularności, pióra drukujące były dostępne dotychczas wyłącznie za wschodnią granicą. Sytuacja zmieniła się za sprawą marki Art, która jako pierwsza na polskim rynku, zaproponowała własne pióro do druku 3D. Zapraszam do przeczytania recenzji Art Wooler 3D.

 

 

Wygląd i budowa

Pióro jest sprzedawane w estetycznym kartoniku z magnesowymi zatrzaskami. Umieszczona wewnątrz wytłoczka kryje zestaw obejmujący: pióro, zasilacz z kablem USB, zestaw 3 filamentów w różnych kolorach.

Urządzenie prezentuje się dość solidnie. Zastosowane materiały są co prawda niestarannie wykończone, jednak konstrukcja nie wygląda na przesadnie delikatną. Na szczycie pióra umieszczono gniazdo zasilające oraz otwór na filament. Jeden z boków kryje  suwak  do regulacji prędkości pracy, natomiast na drugim ulokowano przyciski do wsuwania i wysuwania filamentu. Wyświetlacz umieszczono we frontowej części pióra. Prezentuje on aktualną temperaturę pracy, która jest definiowana za pomocą dwóch małych przycisków, umieszczonych w jego bezpośrednim sąsiedztwie.

Pióro jest dostępne w kilku wariantach kolorystycznych. Do nas trafiła wersja z szarą obudową.

 

 

Praca

Rozpoczęcie pracy z Woolerem jest stosunkowo intuicyjne. Zgodnie z informacjami na opakowaniu, dołączone do zestawu wkłady pracują w temperaturze 210 stopni. Wystarczy więc podłączyć urządzenie do zasilacza, a następnie za pomocą przycisków „+/-” ustawić na wyświetlaczu właściwą wartość. Otwór na wkład jest umieszczony bezpośrednio obok gniazda zasilania. Filament wsuwamy za pomocą przycisków ze strzałkami. Suwak umieszczony po przeciwnej stronie pióra, pozwala na dostosowanie odpowiedniej prędkości.

Nagrzanie się ceramicznej końcówki trwa około 1 minutę. Przeciąganie wkładu przez pióro zabiera około 2 minuty. Następnie możemy spokojnie przystąpić do pracy. Ustawienie maksymalnej prędkości podajnika nie jest dobrym pomysłem. Tworzywo jest naprawdę trudne do formowania i jakikolwiek pośpiech nie pozwoli nam na utworzenie choćby prostej linii. Kilka prób sprawiło, że ustawiliśmy prędkość w okolicach minimalnej, uzbrajając się przy tym w solidną dawkę cierpliwości.

Pióro, które testowaliśmy 2 lata temu w Berlinie dysponowało bardziej plastycznymi wkładami. Filament dołączony do Woolera jest trochę niepokorny. Elementy kiepsko kleją się ze sobą, a całość jest dość sztywna, przez co trudniejsza w formowaniu. Zabawa z piórem wymaga solidnej praktyki.

Trzeba pamiętać, że efekty prac nigdy nie będą choćby zbliżone do rezultatów pracy najtańszej drukarki 3D. Stworzenie sześcianu wymaga poświęcenia dłuższej chwili. Mimo wszystko zabawa jest bardzo wciągająca i relaksująca. Można powiedzieć, że użytkowanie Woolera przypomina nieco sklejanie modeli.

 

 

Podsumowanie

Wooler to bardzo ciekawy gadżet, który pozwoli na stworzenie ciekawych prac plastycznych. Urządzenie przypadnie do gustu dzieciom oraz osobom zainteresowanym rękodziełem. Użytkownicy liczący na dużą precyzję pracy lub choćby cień dokładności drukarki 3d, będą raczej rozczarowani. Nie oznacza to, że Wooler nie pozwala na stworzenie czegoś ładnego – wręcz przeciwnie. Możliwe jest utworzenie niesamowitych dzieł o artystycznym rysie.
Plusy: niezłe wykonanie, tanie wkłady, zabawa wciąga
Minusy: technologia z gorącą głowicą, czasami pojawiają się problemy z wyświetlaczem

Jestem wydawcą i redaktorem naczelnym think-about.pl. Moją specjalizacją są opracowania związane z przydomowym garażem i warsztatem. Tematyką zająłem się na poważnie w 2015 roku zakładając z grupą przyjaciół pracownię galanterii drewnianej. Przyjmując rolę producenta elementów oświetleniowych i ozdobnych miałem do czynienia z szerokim wachlarzem narzędzi warsztatowych. Wtedy to też na bazie własnych doświadczeń zacząłem przygotowywać pierwsze rankingi narzędzi i artykuły o poszczególnych markach. Cenię wysokiej klasy produkty i umiem docenić ich zastosowania profesjonalne. Jako ex-profesjonalista i konsument-hobbysta jestem jednak fanem łączenia tanich narzędzi i wysokiej jakości oprzyrządowania. Chętnie sięgam m.in. po produkty z dyskontów. Moja opinia o narzędziach parkside to jedno z najczęściej czytanych opracowań na stronie. Jestem również autorem pierwszych w polsce niezależnych testów grilli gazowych i robotów koszących. Planując kolejne teksty przemycam również moją pasję do motoryzacji. Samochody testuję od 2019, a na think-about.pl publikuję przede wszystkim recenzje i artykuł dotyczące aut użytkowych oraz rodzinnych. Moje doświadczenia dziennikarskie sięgają 2007 roku, kiedy to stworzyłem redakcję technologiczną w domenie 3d-info. Portal z krótkimi przerwami istnieje do dziś. Jako autor zawodowy pracuję od 2010 roku. Większość swojej kariery spędziłem korporacjach medialnych i magazynach drukowanych, współtworząc takie tytuły jak Android Magazine PCFormat, Komputer Świat i PCWorld. Tym ostatnim opiekowałem się najdłużej, bo aż do połowy 2023 roku, pełniąc zaszczytną rolę redaktora naczelnego. Jestem też współtwórcą Think-About. Portal powstał w 2012 roku jako projekt hobbystyczny, aby 10 lat później stać się moim kluczowym zajęciem. Z wykształcenia jestem ekonomistą, ale nigdy nie podjąłem pracy związanej z kierunkiem studiów. Mam przywilej łączenia swoich pasji z wykonywanym zawodem. Chętnie sięgam po literaturę dotyczącą zarządzania i biznesu - szczególnie w ujęciu internetowym. Regularnie poszukuję historii ciekawych przedsięwzięć oraz rozwijam się jako wszechstronny administrator i webmaster. Dobrze znam się na sprzęcie komputerowym i pomimo natłoku obowiązków, pozostaję graczem ubóstwiającym tytuły fabularne. Kiedy odchodzę wreszcie od ekranu staram się jak najwięcej biegać. Motywuję się do regularnego wysiłku wyszukując nieszablonowe biegi masowe, w których chętnie biorę udział.