W roku 1997 IKEA została wyróżniona nagrodą, o której mało kto ze zwykłych śmiertelników słyszał. Co ciekawe, marka nigdy nie zamierzała się tym zaszczytem chwalić. Nigdy odznaczenia też nie odebrała. Dlaczego święcący wszem wobec swoje osiągnięcia szwedzki gigant postanowił odmówić sobie jednego z trofeów? Możemy chyba założyć, że podstawowym powodem, dla którego koncern Ingvara Kamprada postanowił zataić ten fakt przed światem, jest wiążąca się z Plagiariusem, bo o nim właśnie mowa, wątpliwa w środowisku renoma.

Produktem, który wśród tworzących organizację Aktion Plagiarius wywołał pod koniec lat 90. tak wielkie poruszenie, był sprzedawany w skandynawskiej sieci kubek Epsik, uznawany przez wielu za dosłowne odwzorowanie projektu o nazwie CONO, wcześniej już na rynek wprowadzonego przez niemiecką firmę Authentics/Artipresent. Choć ostatecznie po uruchomieniu prawniczej machiny wyrokiem sądu IKEA została z zarzutu plagiatu oczyszczona, komisja, która od roku 1977 odpowiada za wyznaczanie laureatów tej nietypowej, ekskluzywnej nagrody, swojej nominacji nigdy nie wycofała.

O plagiat posądzony

Problem plagiatu znany jest w świecie szeroko rozumianej twórczości od dawna. Samo pojęcie występuje w języku prawniczym i określa świadome działanie, którego celem jest zawłaszczenie w sposób nielegalny dzieła drugiej osoby. I nie mówimy tu o próbie kradzieży możliwego do opisania cechami fizycznymi obrazu „Dama z Łasiczką” jak mieliśmy to okazję obserwować w wyreżyserowanym przez Juliusza Machulskiego filmie „Vinci” (choć tam do plagiatu również doszło), lecz o tak zwanej kradzieży intelektualnej. Co to oznacza?

Każdy z pewnością miał okazję kiedyś słyszeć, że nie wiadomo, kim tak naprawdę był Shakespeare i czy przypadkiem nie przypisywał on sobie dzieł innego, bardziej utalentowanego, a mniej szczęśliwie usytuowanego klasowo artysty. Najnowsza, a na szeroką skalę wykorzystywana zabawka technologiczna, jaką jest dla wielu sztuczna inteligencja, dokłada swoją cegiełkę w kwestii angielskiego dramatopisarza i na podstawie zleconych jej przez człowieka analiz wskazuje, że w jedenastu ze swoich dzieł pisarz posunął się właśnie do plagiatu. Jednak czym plagiat w rzeczywistości jest?

Prawo bez plagiatu

Termin plagiat nigdy nie został w przepisach prawa zdefiniowany. Zazwyczaj pojawia się on literaturze prawniczej. Pojęcie to znajduje również zastosowanie w orzecznictwie sądowym. Jeśli jednak chcielibyśmy wskazać konkretny paragraf, w którym słowo plagiat występuje, mielibyśmy niemałe trudności. Nie oznacza to jednak, że zjawisko to ocenie prawnej nie podlega.

Aby płynące z faktu zawłaszczenia cudzej kreacji zagrożenia dla plagiatora ustalić, możemy odwołać się do przepisów, a dokładnie do Art. 115 ust. 1 ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Jak możemy we wskazanym fragmencie przeczytać, przywłaszczenie sobie autorstwa lub wprowadzenie w błąd co do autorstwa całości lub części cudzego dzieła czy wykonania, jest zagrożone karą ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat trzech.

Do łagodnych następstw wykrycia procederu możemy zaliczyć konieczność wycofania zawłaszczonego utworu z obiegu, czy na przykład nakaz finansowej rekompensaty. Nie do końca jednak wiadomo, w jakiej kategorii umieścić zszarganą reputację plagiatora.

Czy to jest plagiat, czy to jest cytowanie?

I choć wiadomo, że kradzież cudzych koncepcji szanującym się twórcom nie przystoi, samo ustalenie, czy do świadomego zawłaszczenia czyjegoś pomysłu doszło, wcale do tak prostych zadań nie należy. Wiemy przecież o funkcjonującym w świecie prawie cytatu. Nikt też nie powinien być rozliczany z faktu inspirowania się dziełem innego twórcy. W końcu czerpanie z dorobku przodków i jego przetwarzanie od zawsze stanowiło podstawę rozwoju wszelkich związanych z działalnością człowieka dziedzin. W którym jednak momencie inspiracja staje się cytatem, a cytat przeradza się w plagiat?

Największe znaczenie zdaje się tu mieć intencja samego autora wątpliwego dzieła. Wyróżnić możemy bowiem dwa typy plagiatu. Pierwszy z nich, tak zwany jawny, występuje wtedy, gdy powstające później od oryginału dzieło jest jego dosłownym odwzorowaniem. W przypadku plagiatu ukrytego mamy natomiast do czynienia z wykorzystaniem przeobrażonych już cech pierwowzoru w taki sposób, by jednoznaczna identyfikacja ich jako elementów skopiowanych nie była możliwa.

Niezależnie jednak od tego, jak bardzo kłopotliwe mogą okazać się próby ustalenia, czy dana osoba zawłaszczenia takiego się dopuściła, w obliczu dwóch niezwykle zbliżonych do siebie dzieł większość z nas jest w stanie intuicyjnie orzec, że ktoś tu chyba mocno się twórczością drugiego autora zafascynował.

Co ciekawe, do tego typu sytuacji dochodzi nie tylko w ramach działalności stricte jako artystycznej rozumianej. Niejednokrotnie z zarzutami popełnienia plagiatu stykają się producenci różnego rodzaju artykułów użytkowych. Jednym z nich jest doskonale znana na całym świecie szwedzka sieć meblowa IKEA, której oficjalnie od samego początku przyświecające cele można określić jako godne pochwały.

O IKEA słów kilka

Początki sieci IKEA mogłyby stanowić kanwę dla scenariusza filmu opiewającego cud spełniającego się niczym osławiony american dream marzenia. Bo jak inaczej opisać historię kilkunastoletniego chłopca, którego pragnieniem było polepszenie jakości życia ludzi na całym świecie?

Z takim zamiarem nosił się właśnie Ingvar Kamprad, wychowujący się na farmie Elmtaryd zlokalizowanej w pobliżu wioski Agunnaryd. W 1943 roku dał on początek marce, która dzięki konsekwentnemu łączeniu skandynawskiej tradycji z postępującymi w świecie designu zmianami, znana jest dziś niemalże w każdym zakątku świata.

Jednak jak to w historii największych bywa, także istniejąca od przeszło osiemdziesięciu lat IKEA nie ustrzegła się mniej lub bardziej nagłośnionych konfliktów, w tym także tych, u podstaw których leżały oskarżenia o plagiat. Konfliktów wzbudzających tym większe kontrowersje, im więcej dowodów domniemane poszkodowane strony mogły w danej sprawie gigantowi ze Szwecji przedstawić i na jak wyczerpującą finansowo walkę na ścieżce prawa były w stanie sobie pozwolić.

Niesławne spory IKEA

Choć, jak wspomnieliśmy na początku, korzystanie z dorobku poprzednich pokoleń i włączanie ich doświadczeń we współczesną nam kreację jest nieodłącznym elementem rozwoju ludzkiej kultury i cywilizacji, ciężko nie dostrzec, że przejmowanie projektów innego twórcy i opatrywanie ich logo marki własnej nie stoi w zgodzie z intuicyjnym poczuciem przyzwoitości. Co ciekawe, można dziś usłyszeć głosy, optujące za zniesieniem pojęcia plagiatu w odniesieniu do artykułów użytkowych, których celem powinno być coraz lepsze służenie człowiekowi.

Cóż, może nie jest to taki zły pomysł, o ile skupimy się na tym, co użytkownikowi rzeczywiście jest do wygodnej egzystencji potrzebne. Należy bowiem zauważyć, że odkrywane na przestrzeni lat plagiaty, także te na półkach IKEA, nie dotyczyły sposobu działania poszczególnych przedmiotów, a tego, co je właśnie dzięki wpływowi konkretnego autora wyróżniało – designu.

Mag Instruments vs IKEA – istota latarki

Do najbardziej zaskakujących i, co ciekawe, najdłużej prowadzonych sporów, w których IKEA usilnie odpierała zarzuty plagiatu, należał ten z amerykańskim producentem Mag Instruments i wyprodukowanym przez niego modelem latarki. Skopiowaną wersję produktu odkryto na początku lat 90., a cała sprawa swój finał znalazła dopiero w roku 2010. Dlaczego dopiero wtedy?

Cóż, trzeba przyznać, że ustalenie rzeczywistego stanu rzeczy nie było tak prostą sprawą, jakby się to mogło na pierwszy rzut oka wydawać, a obie strony walczyły o swoją rację z niezwykłym zacięciem. Jak zatem przebiegał trwający blisko dwadzieścia lat między amerykańską firmą a szwedzkim koncernem konflikt?

W roku 1993 przedstawiciele IKEA otrzymali list ostrzegawczy, w którym Mag Instruments poinformowało o wykrytym procederze. Dwa lata później skandynawska sieć wycofała sporny produkt z oferty, jednak nastąpiło to już po uzyskaniu zysków z jego sprzedaży w liczbie egzemplarzy równej 22 tysiące. Nic zatem dziwnego, że roszczący sobie prawa do projektu złożyli przeciw IKEA pozew.

Mogłoby się wydawać, że sprawa została rozwiązana w 2005 roku wyrokiem Sądu Rejonowego, orzekającym o konieczności wypłaty przez przedsiębiorstwo Ingvara Kamprada odszkodowania na rzecz prawowitego autora mini latarki w wysokości 300 tysięcy koron szwedzkich wraz z kosztami sądowymi w kwocie 4 milionów koron szwedzkich. IKEA jednak nie zamierzała przyznać się do zarzucanego jej czynu i złożyła odwołanie od tej decyzji.

Dwa kolejne lata przyniosły nowe wnioski i zaowocowały nowym orzeczeniem. W 2007 roku Sąd Apelacyjny przychylił się do argumentów reprezentującego szwedzką markę prawnika, Jonasa Gulliksona, który jasno wyrażał stanowisko swojego mocodawcy, twierdząc, iż forma tego przedmiotu nie jest na tyle oryginalna, by można go było uznać za dzieło sztuki. Jak podkreślał, chronienie latarki, przedmiotu użytkowego, prawami autorskimi przez dziesięciolecia jest zupełnie nieuzasadnione.

Jak można było się spodziewać, twórcy latarki Mini MagLite nie zamierzali dać za wygraną i zwrócili się z prośbą o ponowne rozpatrzenie sprawy do Sądu Najwyższego. W roku 2009 zapadła decyzja. Orzekający w sprawie sędzia ogłosił, że design lampy Mini MagLite wznosi się ponad banał czy trywialność i zdecydowanie nie jest efektem rutynowych działań. Stanowiąca przyczynę sporu latarka odzwierciedla coś więcej niż tylko przedmiot użytkowy, a dzięki indywidualnemu projektowi, który obejmuje między innymi niewidoczny włącznik zasilania, uzyskuje własną tożsamość.

Rozprawa, na której po raz pierwszy zwrócono uwagę na rzeczywisty problem, jakim w kontekście przedmiotów użytkowych stanowi własność intelektualna, nie była jednak ostatnim rozdziałem obejmującego blisko dwie dekady sporu. Kolejny rok strony spędziły na konsultacjach z najwybitniejszymi znawcami prawa autorskiego. Do jakich wniosków w końcu doszli? Nie wiadomo. Jedyne co możemy powiedzieć na pewno, to to, że w roku 2010 IKEA i Mag Instruments zawarły ugodę, jednak jej treść nigdy nie trafiła do wiadomości publicznej. Jak jednak zapewniali przedstawiciele obu firm, podpisane porozumienie obejmowało wszelkie kwestie sporne.

Moormann vs IKEA – spór o kozła

Kolejnym przykładem afery plagiatowej w IKEA z lat 90. jest batalia firmy Nils Holger Moormann, która wyrokiem sądu zakończyła się 26 kwietnia 2000 roku. Relacjonujące wówczas sprawę media porównały ten sukces niemieckiego producenta do zwycięstwa Dawida nad Goliatem. I z pewnością nie jest to stwierdzenie przesadzone.

Wspomniana we wstępie naszego artykułu firma Authentics, która oskarżyła szwedzkiego producenta o bezprawne przejęcie jej projektu kubków CONO, w wyniku poniesionych w trakcie przegranego procesu kosztów ogłosiła upadłość w październiku 2000 roku. Firma przetrwała dzięki wsparciu biznesowego partnera, jednak jej struktura uległa drastycznemu zmniejszeniu. O co jednak walczył z siecią IKEA Moormann?

W 1998 roku w katalogu IKEA pojawił się produkt w najdrobniejszych szczegółach przypominający projekt, jaki dla niemieckiego producenta stworzyli Jörg Sturm i Susanne Wartzeck. Jedyną znaczącą różnicą między artykułami była cena. Oferowany przez szwedzką sieć produkt był dostępny w kwocie, która stanowiła zaledwie ułamek wartości, jaką oryginalnemu kozłowi Taurus, bo to o nim mowa, przypisywali wówczas jego autorzy.

Mimo zaprzeczeń przedstawicieli szwedzkiego giganta co do zarzutu popełnienia plagiatu, twórcy kozła Taurus udowodnili, że oryginalny projekt powstał pod koniec lat 80., a pierwsze nagrody na targach branżowych zdobywał już w roku 1993. Po trwającym ponad dwa i pół roku procesie Nils Holger Moormann dopiął swego – przynajmniej po części.

Sąd uznał jego prawo jako pierwszego autora spornego kozła i nakazał wycofanie z oferty IKEA produktu, który został w jego opinii skopiowany. Zakazano również dalszej sprzedaży splagiatowanego artykuły, jednakże zakaz ten obowiązywał tylko na terenie Niemiec.

Mainzer vs IKEA – wojna łóżkowa

Innym przykładem na głęboką inspirację twórczością innego artysty jest znane i popularne również dziś łóżko, które w IKEA znajdziemy pod nazwą MALM. Pod takim mianem ujrzał je również w ofercie szwedzkiej sieci meblowej w roku 2002 projektant i architekt Philipp Mainzer, który identyczny w jego opinii mebel stworzył trzy lata wcześniej na potrzeby marki e15. Jaką linię obrony wobec zarzutów artysty przyjęła IKEA?

Sieć dowodziła przed sądem, bo tam oczywiście spór się toczy, że odpowiedzialni za stworzenie łóżka MALM projektanci pracowali równolegle z niemieckim architektem i przez zwykły przypadek prace te są do siebie podobne. Jak jednak możemy z doniesień prasowych z roku 2017 wywnioskować, orzekający w sprawie sędzia nie był co do tego faktu całkiem przekonany.

Z obawy przed wyczerpaniem finansowych źródeł wieloletnim procesem niewielkie przedsiębiorstwo e15 nie zdecydowało się wystąpić o zakaz sprzedaży imitacji łóżka MO przez sklepy IKEA, który klienci sieci nadal mogą bez problemu zakupić. Jednak Mainzer nie ma zamiaru dać za wygraną i dochodzi swoich praw, walcząc o uznanie szkód, jakie w jego ocenie poniósł z tytułu bezprawnego wykorzystania jego projektu.

A szkody są z pewnością spore, gdyż oryginalne łóżko MO, ze względu na wykorzystanie materiałów najwyższej jakości klasyfikowane jest jako produkt premium, kosztuje blisko 3000 euro, natomiast koszt jego odpowiednika w popularnej sieciówce to zaledwie 200-300 euro.

Emeco vs IKEA – historia szpitalnego krzesła

Inna sprawa, którą komentowano również w polskich mediach, dotyczyła krzesła amerykańskiej firmy Emeco, której projekt IKEA miała wykorzystać we własnej ofercie pod nazwą MELLTORP. W roku 2015 do Sądu Rejonowego w Monachium trafił pozew, mówiący o naruszeniu przez szwedzkiego giganta praw autorskich, którymi objęte było zaprojektowane przez Normana Fostera krzesło 20-06. Czy oskarżenia ta były zasadne?

Biorąc pod uwagę, że już rok później obie firmy wydały wspólne oświadczenie o zawarciu porozumienia oraz to, że treść ugody nigdy nie została przekazana do wiadomości publicznej, można chyba bezpiecznie przypuszczać, że tak. Jeśli jednak mielibyśmy jakiekolwiek wątpliwości, wystarczy jedno spojrzenie na oba modele.

Różnice między krzesłem Normana Fostera a tworzącej dla IKEA Oli Wihlborg?

Model 20-06 wykonano w 80 procentach z pochodzącego z recyklingu aluminium. Jego waga wynosi zaledwie 3,2 kg. Cena, jaka za oryginalny produkt Emeco obowiązywała w chwili zamknięcia sprawy, wynosiła w Wielkiej Brytanii około 540 funtów. Korzystające z pomysłu Fostera krzesło MELLTORP wykonano z polipropylenu i stali, a jego waga wynosi 5,6 kg. Cena, jaką wówczas za artykuł życzyła sobie sieć IKEA, wynosiła zaledwie 20 funtów.

Oczywiście przedstawiciele imperium Ingvara Kamprada zaprzeczyli, jakoby sieć celowo dopuszczała się kopiowania jakichkolwiek produktów. I choć wówczas nie udzielono informacji na temat tego, czy artykuł w sprzedaży IKEA pozostanie, teraz, chcąc odnaleźć krzesło MELLTORP na stronie sklepu internetowego sieci, znajdziemy inny, lecz wciąż łudząco podobny do niego model.

Małe firmy vs IKEA – spór o karnisz i stołek barowy

Warto wspomnieć również o małych firmach, które postanowiły o swoje prawa zawalczyć. W 2004 roku przeciwko IKEA wystąpiły dwie szwedzkie marki – wytwarzająca akcesoria do zasłon Hasta oraz producent artykułów dla dzieci w wieku do lat 3 BabyBjörn. W przypadku drugiego przedsiębiorstwa na rezultaty podjętych działań nie trzeba było długo czekać. Decyzją z 2006 roku komisja opiniotwórcza Svensk Form uznała prawo BabyBjörn do projektu, a łyżeczkę do karmienia Eat Yourself Spoon (w IKEA model MUMSA), o którą spór się toczył, objął ochroną.

Reprezentujący natomiast firmę Hasta Stefan Schörling zgłosił roszczenie wobec jednego z modeli karniszy, który jest chronionym patentem projektem własnym. Jak wskazywał, model ten miał umożliwić przedsiębiorstwu rozszerzenie działalność na rynki eksportowe, jednak oferowany w niższej cenie produkt IKEA skutecznie ten proces zastopował. W odpowiedzi na pozew, meblowy gigant zaprezentował w sądzie pełniące podobną funkcję artykuły, które w sprzedaży różnych marek dostępne były już w latach 30. XX wieku. Jak jednak argumentował Schörling, który o interwencję prosił samego Kamprada, stworzony przez niego, a przez szwedzką sieć zawłaszczony rzekomo karnisz, charakteryzuje się specyficznymi parametrami, które wyróżniają go na tle podobnych mu produktów.

Na wystosowanie żądań w stosunku do skandynawskiej korporacji przygotowywała się również projektantka Bodil Griwell, której stołek barowy Udderup w praktycznie niezmienionej formie pojawił się w ofercie IKEA trzy lata po tym, jak Griwell zaczęła promocję swojego projektu. Niestety, pracownia artystki jest niewielka i z powodu braku wystarczających środków finansowych artystka nie podjęła żadnych kroków prawnych.

Co ciekawe, rzecznik prasowy sieci, Tina Bjoereman skomentowała cały incydent, mówiąc, że „przy tak ogromnym asortymencie wyrobów, wytwarzanych dla koncernu na całym świecie, podobne jednostkowe wypadki mogą się zdarzać”.

Niezależni twórcy najbardziej poszkodowani

Przypadek szwedzkiej projektantki nie jest niestety odosobniony. Na podobny los skarżyła się zamieszkująca Quebeck w Kanadzie Claude Bouchard, która wniosła oskarżenie nie tylko przeciw IKEA, ale również przeciw działającej w porozumieniu z nią organizacji UNICEF. Jak twierdzi Bouchard, organizacja charytatywna bezprawnie udostępniła jej pomysł projektantom szwedzkiej sieci i wspólnie z nią wprowadziła na rynek produkty, które kilka lat wcześniej odrzuciła, argumentując, iż nie ma na ich dystrybucję wystarczających środków finansowych.

A były to produkty nie byle jakie, gdyż w projekcie wykorzystano prace najmłodszych dzieci, które za pomocą rysunków przedstawiały własne wyobrażenia najróżniejszych stworzeń. Na podstawie ich prac powstawały niezwykle finezyjne pluszowe zabawki.

Można by mieć wątpliwości co do tego, czy rzeczywiście doszło tu do zawłaszczenia, czy może dziwnym zrządzeniem losu dwie osoby w odstępie kilku lat wpadły na podobny pomysł. Można by, gdyby nie fakt, że oparte na tej koncepcji zabawki Claude Bouchard sprzedawała w mieszczącym się przy ulicy Saint-Denis w Montrealu sklepie UNICEF w latach 1994-2005. Zabawki w ofercie IKEA pojawiły się w roku 2014.

Jak można się jednak domyśleć, pomysł na uzyskanie odszkodowania od organizacji charytatywnej nie miał nawet najmniejszych szans na realizację. Jednak w przypadku kanadyjskiego oddziału szwedzkiego przedsiębiorstwa meblowego podjęto postępowanie, a kwota odszkodowania, której domagała się Bouchard, wynosiła blisko milion dolarów.

Plagiat czy zwykły przypadek

Szczególną uwagę zwraca również sprawa duetu projektowego Design Dessert, który w 2005 roku oskarżył szwedzkiego giganta o potrójny plagiat. Jak do niego doszło? Zdaniem Åsa Ohlsson, która duet współtworzy, do zawłaszczenia koncepcji Design Dessert doszło na targach meblowych w Sztokholmie, na których stoisko projektantów odwiedził ówczesny kierownik do spraw projektów IKEA, Lars Engman. Niespełna dwa lata po tym wydarzeniu branżowym, sieć meblowa zaprezentowała w swojej ofercie trzy produkty niezwykle podobne do tych, które Engman widział na pokazie Design Dessert. Wśród podejrzewanych o skopiowanie pozycji znalazła się mata ocieplająca stopy, regał ścienny i koce w różnych wzorach.

Reprezentujący biuro projektowe prawnik skierował do IKEI list z oskarżeniem o plagiat. Nie trudno jednak przewidzieć, że zajmujący już wówczas znaczącą pozycję na liście największych sprzedawców mebli na świecie koncern, nie miał nawet zamiaru uznawać podobnych zarzutów. Zwłaszcza że jak przyznała wspomniana już wcześniej Åsa Ohlsson, tak mały, dopiero rozwijający swoją działalność zakład projektowy, nie miałby szans w wymagającym ogromnych nakładów finansowych starciu, do jakiego mogłoby dojść na sali sądowej.

Kopia zdjęcia to też plagiat

Jeszcze innym interesującym przypadkiem, na który jako pierwsi uwagę zwrócili internauci, jest wdrożona w 2021 roku kampania reklamowa bułgarskiego oddziału marki. Cała koncepcja wyraża się w serii fotografii, na których uwieczniono różnego rodzaju aktywności, jakim na swoich balkonach w czasie związanego z pandemią COVID-19 lockdownu oddawali się mieszkańcy pewnego osiedla.

I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że fotografia wzbudziła zainteresowanie jednego z użytkowników platformy Facebook, który natychmiast powiązał projekt IKEI z projektem „Portrety kwarantanny” autorstwa litewskiego fotografa Adasa Vasiliauskasa.

Jak się okazało, odpowiedzialny za reklamę bułgarskiego oddziału IKEA fotograf, jako inspirację dla zlecenia od pośredniczącej między nim a siecią agencji otrzymał właśnie zdjęcie pochodzące z serii stworzonej przez Vasiliauskasa.

Jak ta sprawa się potoczyła? W związku z tym, że „Portrety kwarantanny” były prywatnym przedsięwzięciem, za którym nie stało żadne wielomilionowe przedsiębiorstwo, można się z łatwością domyśleć. Brak odpowiednich środków finansowych ponownie stanął na przeszkodzie do ochrony oryginalnego pomysłu. O tym, w jaki sposób całą sprawę widzi sam fotograf z Litwy, możemy przeczytać na jego facebookowym profilu.

Jak widać, jest to kolejny przykład na to, że do zapewnienia artystom prawa do poszanowana ich twórczości konieczne są nie tylko klarownie sformułowane przepisy prawne, ale też zasobne portfele samych twórców.

Oczywiście nie można zapominać, że również ci najwięksi, w tym także sieć IKEA, padają ofiarami bezprawnego naśladownictwa. Ciężko jednak porównywać szkody, jakie w stosunku do lokalnych artystów ponoszą producenci, którzy swoje logo z ogromnym zyskiem reklamują w wielu krajach.

Komentarz sieci IKEA

Tworząc niniejszy tekst, chcieliśmy dać możliwość wypowiedzenia swojego stanowiska przedstawicielom sieci IKEA. Do Globalnego Biura Prasowego skierowaliśmy kilka pytań, których celem było ustalenie etapów składających się na cały proces projektowy i wdrożeniowy nowego produktu. Poniżej prezentujemy zadane przez nas pytania wraz z odpowiedziami, które nasza Redakcja otrzymała.

Jak przebiega proces doboru i weryfikacji projektów?

Proces projektowania wszystkich produktów IKEA koncentruje się na tym, co nazywamy Demokratycznym Wzornictwem (Democratic Design). Tworzymy produkty, które łączą w sobie doskonałą formę i funkcjonalność, dobrą jakość na co dzień, zrównoważony rozwój i niską cenę, przystępną dla wielu ludzi.

Globalne Biuro Prasowe IKEA


Czy istnieją procedury, których zadaniem jest wykrycie i zapobieganie plagiatom?

W IKEA bierzemy odpowiedzialność za to, by nasza tożsamość była silna w naszych produktach poprzez wszystkie wymiary Demokratycznego Wzornictwa. Każdego roku współpracujemy z ponad 100. projektantami o szerokim doświadczeniu, niektórymi nowymi, ze świeżym spojrzeniem, a także projektantami z wieloletnim stażem, którzy opanowali system opracowywania produktów IKEA.

Globalne Biuro Prasowe IKEA


Jak wygląda research dla nowych projektów?

Opracowanie produktu w IKEA zajmuje wiele lat i nigdy nie jest to praca jednej osoby. Cały zespół ds. rozwoju produktu, posiadający różne kompetencje, począwszy od projektowania i inżynierii, a skończywszy na opakowaniach, pracuje razem w celu realizacji projektu zgodnie z zasadami Zrównoważonego Projektowania. Bardzo ważna jest dla nas również współpraca z dostawcami.

Globalne Biuro Prasowe IKEA

Jakie konsekwencje są wyciągane w przypadku podejrzenia/udowodnienia plagiatu i wobec kogo (projektant, osoba nadzorująca?)

Dla IKEA design ma największe znaczenie i jest częścią naszej wizji i idei biznesowej. W IKEA jesteśmy dumni z naszych projektantów i pracy, jaką wykonują, aby oferować produkty dla wielu ludzi. Kopiowanie pracy innego projektanta jest w IKEA niedopuszczalne. Przed wprowadzeniem produktu IKEA na jakikolwiek rynek, dokładamy wszelkich starań, aby działać z szacunkiem i uczciwością w stosunku do innych firm i projektantów.

Globalne Biuro Prasowe IKEA

W tym miejscu należy zaznaczyć, że przedstawiciele IKEA swoje stanowisko wyrazili w formie jednej wypowiedzi. Zaprezentowane przez nas podpunkty stanowią jedynie próbę dopasowania pozyskanych informacji do wcześniej zadanych przez nas pytań. Jak można tę, jakby nie patrzeć rozczarowującą, odpowiedź rozumieć?

Wydaje się, że bez skonfrontowania sieci z konkretnymi zarzutami czy chociażby, jak wynika z powyższego tekstu, udowodnionymi przypadkami popełnienia przez projektantów IKEA plagiatu, nie można oczekiwać jednej, czytelnej w swoim przekazie odpowiedzi. Dużo łatwiej bowiem przedstawić stanowisko ogólne, potępiające możliwość skopiowania czyjejś pracy, niż publiczne zmierzenie się z krytyką.

Czego jednak by reprezentujący szwedzką sieć nie powiedzieli, faktem jest, iż splagiatowane projekty na stronach katalogu IKEA się pojawiały. Ci, których stać było na prowadzenie wieloletniej batalii z ogromnym przedsiębiorstwem i mieli szansę na udowodnienie swojej racji, dziś mogą cieszyć się profitami, które ze stworzonego przez nich projektu słusznie do nich spływają.

Pozostali, nieznani jeszcze, dopiero drogę w branży rozpoczynający lub najzwyczajniej w świecie nie dysponujący wystarczającymi na uzyskanie najlepszej pomocy środkami twórcy, tracą nie tylko źródło zarobku, ale przede wszystkim wiarę w sens tworzenia i przysługującą, podobno wszystkim, sprawiedliwość.

Jeśli podobał Ci się nasz artykuł, może zainteresować Cię również nasz tekst o projektach, które powstają w wyniku współpracy różnych marek.

Z redakcją Think-About związałam się pod koniec 2023 roku i od tego momentu nieustannie zgłębiam tajemnice drugiej strony konsumenckiego świata. Każdego dnia tworzę różnego rodzaju treści, które, mam nadzieję, pomagają Czytelnikom w podejmowaniu bardziej świadomych zakupowych decyzji. W ostatnich latach zdobywałam doświadczenie jako copywriter, współpracując z klientami indywidualnymi, agencjami czy firmami IT. Często tworzenie konkretnych artykułów wiązało się z eksploracją tematów dotychczas mi obcych, co jednak nigdy nie było dla mnie przeszkodą. Wręcz przeciwnie. Możliwość nieustannego poszerzania swojej wiedzy to coś, co niezmiennie pociąga mnie w moim zawodzie. Z wykształcenia jestem muzykiem, jednak to zabawa słowem od dziecka dawała mi prawdziwą radość. Chociaż w swoim życiu pracowałam już w różnych branżach, wiem, że pisanie jest tym, co chcę i co mam szczęście robić na co dzień. W trakcie studiów, oprócz tworzenia dla własnej przyjemności, publikowałam teksty na portalu muzycznym Cameral Music oraz w kwartalniku muzycznym Kamerton. Obecnie prowadzę bloga, na którym pozwalam sobie na dzielenie się z innymi własnym zdaniem na różne tematy oraz tworzoną przeze mną miniaturową prozą. Gdy nie piszę - rysuję, czytam książki o hobbitach i pierścieniach, różach bez imion i stuleciach samotności. Słuchając audiobooków, śledzę losy małego belgijskiego detektywa, a czas przed  teleodbiornikiem spędzam obserwując pojedynki na miecze świetlne i podróże w nadprzestrzeni.