Roomba i7+ to pierwszy odkurzacz iRobot ze stacją opróżniającą zbiornik na nieczystości. Dziś ta funkcja nikogo nie zaskakuje, ale na tamte czasy była to ogromna rewolucja, której efekty odczuwamy do dziś.
Urządzenie trafiło do mnie tuż po premierze i pozostało w moim domu przez kolejne 5 lat. Podczas gdy sztuczne postarzanie i ograniczanie żywotności urządzeń jest powszechną praktyką, taki przebieg jest doskonałym punktem na wyciągnięcie kilku wniosków dotyczących jakości produktu.
Wniosek 1: Roombę wymienię gdy stanie się mocno przestarzała
Robot pracujący w moim domu pozostaje w dobrej kondycji. Pewne ślady zużycia widać na wałkach zbierających kurz oraz samej obudowie. Ani razu nie musiałem wymieniać szczotek czy dokonywać jakichkolwiek napraw robota. Stan sprzętu możecie ocenić sami, bo postanowiłem, że urządzenie nie przejdzie żadnych specjalnych zabiegów przed sesją zdjęciową.
Muszę też zaznaczyć, że na wyższym piętrze mojego domu pracuje Moneual m770. Robot kupiony pod wpływem dobrych wrażeń z testów jest o pół roku starszy od Roomby. Jego obudowa oraz szczotki obrotowe, dużo lepiej przetrwały próbę czasu. Wszystko za sprawą konstrukcji z solidnymi zabezpieczeniami newralgicznych elementów. Jednocześnie ten koreański produkt stracił w międzyczasie wsparcie aplikacji (a dokładnie jej wersji niemieckiej, bo na polski rynek nigdy jej nie było) oraz wymagał wymiany akumulatora.
Roomba wygląda więc gorzej, ale nie wymagała dotychczas żadnych dodatkowych czynności. Wydaje mi się, że robot bez problemu wytrzyma przynajmniej rok. Biorąc pod uwagę rewolucję na rynku robotów i spadek cen urządzeń z najnowszymi funkcjami, spodziewam się, że w sezonie 2025 będzie można kupić urządzenia bardziej zaawansowane, ale dobrze wycenione.
Wniosek 2: Już nigdy nie kupię robota bez stacji opróżniającej
Nie mam wątpliwości, że sam z siebie nie kupiłbym tego modelu. iRobot Roomba i7+ trafił do mnie jako prezent. Dopłacenie z własnej kieszeni ponad 1000 zł za automatyczne opróżnianie zbiornika wydawało mi się wówczas absurdalne. Miałem duże wątpliwości co do skuteczności takiego rozwiązania, szczególnie że zazwyczaj czyściłem całego robota, a nie tylko zbiornik.
Byłem w bardzo dużym błędzie. Aktualnie nie wyobrażam sobie zakupu robota bez tej funkcji. Urządzenie stało się bardziej bezobsługowe niż dotychczas. Dokładne czyszczenie wykonuję raz na 2-3 tygodnie. Worki wymieniam średnio raz na kwartał. Stacja nie zapycha się, nie brudzi otoczenia i realnie nie zajmuje więcej miejsca podłodze niż jej konwencjonalny wariant. Nawet po 5 latach użytkowania nie mam żadnych zastrzeżeń co do higieniczności rozwiązania.
Wniosek 3: Nawet najlepszy robot potrzebuje pomocnika
Aktualnie są na rynku znajdziecie roboty mądrzejsze od Roomby i7, ale wciąż jest ich niewiele. Ten pięciolatek posiada wyśmienicie dopracowaną nawigację i ogromne możliwości planowania pracy – zarówno w zakresie czasu jak i przestrzeni. Nie oznacza to jednak, że mogę zupełnie zapomnieć o jego istnieniu. Co kilka tygodni muszę wyczyścić mu dokładnie szczotki i kółka. Ponadto co jakieś 10 przejazdów dostaję komunikat „Skrzat utknął” (tak, nazwałem robota Skrzatem) i niezależnie od jego genialnej automatyzacji muszę go odnaleźć, ponieść i odłożyć na miejsce. Jako miejsce awarii upodobał sobie szczególnie nogę szezlonga, która stanowi dla niego wymyślą pułapkę. Muszę też mieć w głowie, że jak w biegu odbiorę paczkę od kuriera i postawię ją na środku kuchni, to może się okazać, że po powrocie zastanę mieszkanie odkurzone tylko w połowie.
Pod tym względem stwierdzam, że idealnym partnerem dla robota odkurzającego jest odkurzacz pionowy. Wcale nie musi być to Dyson za 3000 zł. Jeśli macie dobrego robota wystarczy Wam Xiaomi za niecałe cztery stówki, którego użyjecie do poprawek w miejscach, w których robot nie daje sobie rady. Takie poręczne urządzenie przyda wam się też, kiedy coś niechcący rozsypiecie – wszak włączanie Roomby żeby przejechała pół mieszkania w celu zebrania łyżeczki gorczycy to mało wydaje rozwiązanie.
Wniosek 4: Flagowe technologie starzeją się wolniej
Mój pięcioletni robot nadal jest w sprzedaży, chociaż jego żywot rynkowy dobiega końca. Urządzenia praktycznie wyparowały z dużych elektromarketów. Tam gdzie się ostały, ich cena wciąż jest dość wysoka bo ledwie 20% niższa niż w dniu zakupu. Przypuszczam, że ich miejsce ma zająć seria i9 dodająca usprawnioną nawigację oraz funkcję mycia podłogi.
Jaki jest sekret długowieczności i7? To oczywiście innowacje. Pierwsi konkurenci oferujący podobne możliwości pojawili się około roku od jego premiery. Dopiero po 2 latach zaprezentowano sprzęty, które realnie mogłem nazwać produktami tej samej klasy. Niezmiennie też, Roomba ten pod kątem jakości wykonania bije na głowę dzisiejsze produkty ze średniej półki.
Pięć lat temu testowałem też kilka innych modeli – postanowiłem, że sprawdzę jak one się zestarzały:
- XIAOMI Mi Robot Vacuum Cleaner – niedostępny w sklepach
- Roomba 676 – niedostępny w sklepach
- Hoover RBC090/1 011 – niedostępny w sklepach
- ZACO A9S – niedostępny sklepach
- ROBOJET Focus – ostatnie sztuki w sklepach
- Moneual Mbot 500 – przestarzały, dostępny tylko u producenta
- Electrolux Pure i9.2 – flagowy model, ostatnie sztuki w sklepach
- Moneual Mbot 900 – nadal wysoki model, cena znacząco spadła
Jak łatwo zauważyć, że dostępność utrzymały wyłącznie flagowce. Jednakże zarówno Electrolux jak i Mbot, mimo że są dobrymi robotami, oferowały w dniu premiery znacznie mniej niż Roomba i7+. Cztery lata w technologiach to ogromna ilość czasu, więc pozycja rynkowa Roomby i7+ jest dość imponująca. Jeśli możemy sobie na to pozwolić, warto sięgać po flagowe technologie od sprawdzonych producentów.
Bonus – koszty eksploatacji
Po publikacji dostałem kilka pytań dotyczących kosztów eksploatacji robota.
Worki wymieniam raz na kwartał. Trzy oryginalne sztuki kosztują około 90 zł. Kupuję je z tego linku do Amazon. Wychodzi 120 zł rocznie. Mam też znajomych kupujących zamienniki płacąc jakieś 40 zł za 6 sztuk. Koszt jest jednak ogólnie tak niewielki, że nie chodzę na skróty (może ma to jakiś wpływ na długowieczność mojego egzemplarza).
Filtr wymieniam raz do roku. Trzy sztuki kupiłem za niecałe 130 zł w RTV Euro AGD. Podróbki można kupić w cenie 18 zł za 6 sztuk. Na przykład tutaj. Ponownie uważam, że nie ma sensu oszczędzać.
Podsumowując praca Roomby kosztuje mnie 250 zł rocznie + prąd. Gdybym korzystał z zamienników byłoby to około 38 zł rocznie + prąd.
Przez te wszystkie lata nie wymieniłem szczotek i nie sądzę abym miał to kiedyś zrobić. Jedną szczotkę boczną dostałem w gratisie. Zasadniczo nie polecam kupować na zapas zestawów po 220 zł, bo później wcale ich nie użyjecie. Same wałki kosztują 120 zł. Szczotka boczna w ilości 3 sztuk to 60 zł. Jak ktoś jednak bardzo chce mieć zestaw, to może za niecałą stówkę kupić zamienniki tej ofercie na Amazon.
Najlepszą cenę na opisywanego w tekście robota znajdziecie tutaj: sprawdź ofertę