Rynek samochodów użytkowych to kluczowy sprawdzian dla koncepcji aut elektrycznych. Biznes najszybciej weryfikuje przydatność i opłacalność pewnych rozwiązań, nie bacząc na sentymenty. Renault Kangoo Van E-Tech to elektryczny wariant roboczego klasyka, który mimo przeciętnej specyfikacji, ma szansę stać się europejskim kamieniem milowym dla elektryfikacji flot.
Większość z nas wydaje się być co najmniej sceptyczna wobec elektrycznych samochodów. Rynek wprawdzie nie czeka na rozwiązanie naszych rozterek, ale entuzjastów e-mobilności wciąż najłatwiej znaleźć na rynku konsumenckim. „Kowalski” ma nikłe szanse przekonać resztę „Kowalskich” do swoich upodobań. Zupełnie inaczej wygląda sprawa z flotami firmowymi niosącymi za sobą redukcję kosztów jednostkowych, budowę rynku poleasingowego i powstawanie infrastruktury serwisowej.
Długo sądziłem, że pionierami będą korporacje taksówkarskie. Wcale się tak nie stało i nieszczególnie mnie to dziwi. Po prostu w ofertach brakuje modeli odpowiednio tanich i wygodnych, a wiec takich, które spełniły potrzeby taksówkarzy. Teraz coraz mocniej wierzę, że ten pierwszy krok wykonają firmy handlowe i specjalistyczne przedsiębiorstwa kurierskie. Kangoo to takie uniwersalne auto, które widywaliśmy już w okleinach poczty, kurierów, firm medycznych, carsharingowych, służb miejskich, a nawet straży miejskiej. Kangoo jest tanie i praktyczne. Takiego auta właśnie potrzebuje rynek e-mobilności.
Wyjątkowo zacznijmy od ceny
Każde Kangoo Van dostępne jest w 3 wariantach zabudowy. L1 (krótkie), L2 (długie), L1 open sesame (krótkie, bez słupka bocznego i ze składanym fotelem pasażera). Najtańszy spalinowy Kangoo (L1) kosztuje cennikowe 81 900 zł netto lub 1291 zł netto miesięcznie w planie abonamentowym. Wariant elektryczny wyceniono na 142 700 zł netto według cennika lub 1645 zł netto w planie abonamentowym. Różnice wyposażenia między wariantami są minimalne. Najważniejsza jest chyba klimatyzacja automatyczna, którą elektryczne Kangoo otrzymuje w standardzie, podczas gdy w wariancie benzynowym wymagałaby dopłaty 1000 zł. Pojawia się więc pytanie – czy możliwe jest uzyskanie 300 zł oszczędności miesięcznie?
Zużycie energii i zasięg
Testowany przeze mnie egzemplarz był napędzany 120-konnym silnikiem, zasilanym przez baterię o pojemności 45 kWh. Maksymalny zasięg określono na poziomie około 300 km. Ładowanie odbywa się z mocą 22 kW. Zużycie energii w cyklu mieszanym (w trybie ECO) wyniosło 16,6 kWh. Przypuszczam, że wynik ten mógłbym zbić o kolejne 1,6 kWh, zrównując zasięg wyjściowy z tym dedykowanym przez producenta. Uzyskany przeze mnie rezultat przekłada się na jakieś 260-270 km zasięgu. Korzystając z ładowarek na stacjach ogólnodostępnych, koszt pokonania 100 km wyniosłoby mnie 26-45 zł zależnie od operatora i taryfy. Chcąc naładować auto z własnej ładowarki w taryfie G11 zapłacimy 14,2 zł za 100 km. Konkurencyjny model spalinowy pali około 6 l oleju napędowego na 100 km. Oznacza to, że przy dzisiejszych cenach ON, koszt pokonania 100 km to około 37 zł.
Różnica 22,8 zł na każdych 100 km oznacza, że miesięcznie trzeba by pokonać 1 315 km żeby wyrównać koszt zakupu obydwu aut. Wyliczenia wskazują więc na konieczność przejechania około 62 km w każdy dzień roboczy. Stosunkowo niewiele biorąc pod uwagę zasięg na poziomie 270 km (który i tak wiele osób nazwie małym i problematycznym). Nie jest to więc auto dla miejskiego kuriera, bo taki pokonuje około 30 km dziennie. Jednak dostawca sklepu lub przedstawiciel handlowy takie trasy realizują bez większych problemów. Sprawdziłem nawet ile jest kilometrów z mojego domu w Warszawie do hurtowej giełdy rolniczej Bronisze – około 30 km w jedną stronę. Tą trasę pokonują codziennie setki aut dostawczych zaopatrujących sklepy i restauracje.
Dlaczego miałbym kupić elektryczne Kangoo?
Udowodniliśmy więc sobie, że istnieje scenariusz, w którym Kangoo elektryczne może kosztować przedsiębiorcę tyle samo co spalinowe. Samo to stawia Kangoo Van E-Tech nad wieloma konkurentami. Niezmiennie jednak, wiele osób nadal będzie pytać, po co miałoby wybrać samochód oferujący niższy zasięg nawet za te same pieniądze. Wspomniałem już z resztą, że różnice w wyposażeniu są minimalne. Wariant elektryczny posiada jednak kilka udogodnień wynikających wprost ze specyfiki, które czynią go łakomym kąskiem.
Zacznijmy od samego napędu. Samochód elektryczny nie posiada manualnej skrzyni biegów. Jeździmy nim wygodnie jak automatem. Najtańszy spalinowy Kangoo Van E-Tech z automatyczną skrzynią kosztuje 93 400 zł netto lub 1452 zł netto miesięcznie. Jeśli więc pragniesz zapomnieć o manualnej skrzyni biegów, różnica w cenie abonamentowej to jedynie 200 zł miesięcznie – łatwiej ją zbić lub wyjść na plus na samych kosztach tankowania. Nawet jeśli zapomnimy o abonamencie, to skrzynia automatyczna + automatyczna klimatyzacja stanowią równowartość 12 500 zł w cenniku Renault, ale w elektrycznym Kangoo mamy je w podstawie.
Dynamika jazdy też jest zupełnie inna. Najtańsze spalinowe Kangoo ma 100 KM i maksymalny moment na poziomie 200 Nm. Najtańsze elektryczne Kangoo Van E-Tech oferuje 120 KM i maksymalny moment przy 245 NM. Spalinowy model osiąga setkę po upływie 14,5 sekundy, a elektryczny w 11,6 sekundy. Osoby, które wybiorą wersję elektryczną będą przemieszczać się bezgłośnie.
Wytkniecie mi, że zasięg elektrycznego auta spadnie zimą. Oczywiście, że spadnie, ale Diesla odrobinę też, bo spali więcej ropy na zimnym silniku. Jednocześnie Kangoo Van E-Tech na pewno odpali nawet przy największych mrozach. Podróżując autem elektrycznym zaoszczędzicie też czas i pieniądze na serwis. Nie potrzeba oleju, filtrów i nawet hamulce zużywają się wolniej. Degradacja akumulatora po kilku latach jest oczywiście sporym problemem, ale nie będzie szczególnie zajmować osób sięgających po auto w leasingu lub w abonamencie.
Przedsiębiorcy zapewne skrzętnie będą korzystać również z możliwości jazdy buspasami w darmowego parkowania w wielu dużych miastach. To kolejne oszczędności czasu i pieniędzy.
Przypominam też, że wszystkie nasze wyliczenia opierałem o taryfę G11. Osoby, które mogą pozyskać prąd taniej (np. dzięki fotowoltaice) nie tylko wyrównają różnicę w cenach, ale wręcz zaoszczędzą.
Renault Kangoo Van E-Tech – czy to w ogóle dobre auto?
Przede wszystkim Kangoo to kluczowy model dostawczy dla Renault. Prawdziwa legenda użytkowa tej marki, która jest rozwijana z pełną starannością i dotychczas bez większych wpadek. Krótsza wersja L1, którą miałem okazję testować, już w standardzie ma przesuwne drzwi boczne. Poprawiają one zarówno dostępność do ładunku, jak i sam sposób jego pakowania. Przestrzeń załadunkowa w najwęższym miejscu ma 1,25 m, a w najszerszym 1,57 m. Głębokość bagażnika to 1,8 m, a jego wysokość 1,2 m.
Zwróciłem uwagę na bardzo przestronną kabinę kierowcy, która jest rzadkością w małych modelach dostawczych. Ogromna przednia szyba jest położona pod dużym kątem, zostawiając sporą przestrzeń nad deską rozdzielczą. Renault przewidziało sporo różnego rodzaju schowków – w tym dość dziwaczny, ulokowany bezpośrednio nad zegarami. Fotele to klasyka francuskiej motoryzacji – miękkie, rozłożyste i nieco leniwie ustawione.
Kolejny raz pochwalę Renault za materiały. Nie mogę bowiem wyjść z podziwu jak w tak krótkim czasie francuska marka pozbyła się tandetnych połyskliwych ozdobników, na rzecz matowych i dobrej klasy tworzyw. Nie wiem czy to efekt kooperacji z Nissanem, ale wykończenia są iście Japońskie – może bez większego polotu, ale ergonomiczne i trwałe.
Od strony infotainmentu testowany egzemplarz był dość spartański. Do dyspozycji oddano komiczne radyjko z portem USB i łącznością Bluetooth. Kiedy chciałem zresetować dane i ustawienia komputera pokładowego, jednocześnie resetowałem zapamiętane stacje w radiu. Bardzo budżetowe rozwiązanie, ale nie oczekiwałem niczego więcej.
Osobiście pokonałem około 600 km nowym Kangoo Van E-Tech i użytkowałem go zgodnie z przeznaczeniem – wożąc meble i palety do remontowanego biura. Przez ten cały czas znalazłem tylko jedną istotną niedoskonałość. Kangoo Van ma ogromne martwe strefy, które zaczynają się tuż za bocznymi drzwiami. Jeździłem dziesiątkami aut dostawczych, ale nigdy nie podchodziłem czterokrotnie do zmiany ustawień lusterek. Nawet znacznie większe furgony wypadają na tym tle lepiej. Wprawdzie do mojej dyspozycji były czujniki cofania, ale nutka niepewności zawsze pozostawała. Zostawiam więc silną rekomendację niewielkiej dopłaty za lusterka Wide View – wydaje mi się, że sprawdzą się nawet lepiej niż kamery cofania, bo zapewnią komfort również podczas zwykłej zmiany pasa ruchu.
Podsumowując, Kangoo Van E-Tech zachowuje swoją klasyczną charakterystykę. Jest niedrogim autem dostawczym, które nie jest jednak budowane z myślą o bezkompromisowych oszczędnościach. Zapewnia zadowalającą wygodę i zasadne w tym segmencie materiały. Osobiście liczę, że niebawem będę miał okazję przetestować elektrycznego Mastera.
Jeśli szukasz czegoś tańszego i bardziej konwencjonalnego niż Kangoo Van E-Tech, koniecznie przeczytaj nasz poradnik o samochodach dostawczych do 10 tysięcy złotych i do 5 tysięcy złotych.