Trudno mi wskazać markę sprzętu AGD, która z większym natężeniem wprowadza nowości do swojej oferty. Podczas gdy Angelika testowała jeden z topowych odkurzaczy Dreame, a więc model Z20, ja zająłem się drugim biegunem oferty. Dreame MOVA ma być obietnicą jakości i innowacyjności dostarczanej w jeszcze niższej cenie. Myślę, że producent nie obrazi się na mnie, jeśli określę MOVA budżetową submarką, która ma stanąć w szranki z azjatyckimi B-brandami.
Co istotne MOVA debiutuje z dość szerokim portfolio produktów. Na półki sklepowe trafiają więc roboty sprzątające z serii S, odkurzacze pionowe oznaczone symbolem J oraz urządzenia bezprzewodowe do sprzątania na mokro i sucho, których nazwy kodowe zaczynają się literką K.
Przystępna cenowo to niedopowiedzenie
Przyznam, że ceny produktów MOVA sprawiły, że stałem się podejrzliwy. Nie mówimy tutaj bowiem o rozwiązaniach „rywalizujących cenowo”, a absolutnie najniższej półce, w której spodziewamy się raczej firm sezonowych i produktów OEM z serwisu Alibaba. Dodatkowo producent sprawnie wystartował z niemal dyskontową promocją. Zacznijmy więc od cen:
- Odkurzacz pionowy MOVA J10 – 439 zł w ofercie specjalnej 369 zł
- Odkurzacz pionowy MOVA J20 – 569 zł w ofercie specjalnej 479 zł
- Odkurzacz pionowy MOVA J30 – 749 zł w ofercie specjalnej 639 zł
- Odkurzacz pionowy typu Wet&Dry MOVA K10 – 899 zł w ofercie specjalnej 759 zł
- Odkurzacz pionowy typu Wet&Dry MOVA K10 Pro – 1299 zł w ofercie specjalnej 1099 zł
- Robot odkurzająco-mopujący MOVA S10 – 1299 zł w ofercie specjalnej 1099 zł
- Robot odkurzająco-mopujący MOVA S10 Plus – 1749 zł w ofercie specjalnej 1499 zł
Oznacza to, że odkurzacze pionowe zaczynają się tu od około 400 zł, a tylko jeden model przekracza barierę 1000 zł. Jednocześnie nie jest to jakaś oferta z Allegro czy własnego sklepu marki. Produkty trafiły do szerokiej dystrybucji w takich elektromarketach jak RTVEuroAGD, Media Expert, MaxElektro czy al.to.
MOVA J30 – flagowiec za 749 zł
Kiedyś kupiłem sobie odkurzacz pionowy za 700 zł. Miał dużo szczotek i stację bazową. Po 3 miesiącach wylądował na elektrośmieciach, a moją ścianę nadal szpecą otwory po stacji bazowej. Tutaj za 749 zł mówimy o modelu flagowym, przynajmniej biorąc pod uwagę odkurzacze jednofunkcyjne.
Zwykle nie opisuję opakowań, ale MOVA J30 dotarł do mnie w mega-małym kartoniku. Wewnątrz znalazłem odkurzacz, akumulator, ładowarkę, obejmę instalacyjną na ścianę, elektroszczotkę, mini-elektroszczotkę, końcówkę szczelinową, uchwyt do akcesoriów. Sprzęt okazał się być wstępnie naładowany. Na dużym wyświetlaczu zobaczyłem stan baterii na poziomie 89%. Do testów przystąpiłem więc bez zbędnej zwłoki. Moduł główny wykonano z twardego tworzywa, a ja z zadowoleniem zauważyłem, że łączenia nie trzeszczą, a rączka nie wbija się w rękę. Czyli już na wstępie jest nieco lepiej niż w moim starym odkurzaczu pionowym.
Do modułu głównego zainstalowałem rurę z przegubem łamanym dokładnie na jej środku. Plastik wydaje się dość delikatny, co zapewne zaowocowało fenomenalną wagą widniejącą w specyfikacji, a więc 1,45 kg. Następnie przyczepiłem klasyczną elektroszczotkę. Po kliknięciu włącznika zwróciłem uwagę na bardzo cichą pracę urządzenia. Domyślam się, że może ona wynikać z mało imponującej mocy ssącej na poziomie 144 AW (24 kPa). Jednocześnie nie odnotowałem żadnych problemów ze zbieraniem nieczystości z podłogi. Piach z butów, naniesione przez psa igły z modrzewia czy okruchy ze świeżego chleba nie stawiały żadnego oporu przed wciągnięciem do zbiornika. Ofiarą żarłocznej natury MOVA J30 został nawet niewielki, ale dobrze odżywiony pająk.
Kolejne procenty znikały z wyświetlacza co około 2 minuty sprzątania. Najszybciej ubywały podczas pracy na dywanach, gdzie czas pracy zwykle wynosił około 25-30 minut. Podłogi twarde są delikatniejsze dla akumulatora, pochłaniając go w około 45 minut. Jeśli nie używamy szczotki obrotowej, czas powinien dobijać do deklarowanych przez producenta 60 minut.
Od strony użytkowej zwróciłem uwagę na 3 kwestie. Pierwszą jest mini-elektroszczotka (producent określa ją mianem „zmotoryzowanej mini szczotki”). Takiego akcesorium nie spodziewałem się w tanim odkurzaczu. Zazwyczaj budżetowe konstrukcje mają możliwie najprostszą końcówkę do tapicerek. Obrotowa szczotka robi jednak robotę, podnosząc nieczystości i rekompensując ograniczenia odkurzaczy akumulatorowych.
Drugim dodatkiem wartym poruszenia podświetlana szczotka główna. Pomaga ona pracować w trudnodostępnych miejscach oraz ujawnia niektóre zanieczyszczenia na podłodze. Z ulgą ogłaszam również, że w przeciwieństwie do urządzeń popularnej marki na D, podświetlenie nie jest w tym wypadku portalem do piekieł dla perfekcjonistów.
Fajnie też, że czyszczenie sprzętu odbywa się higienicznie. Moje wcześniejsze doświadczenia z tanimi odkurzaczami pionowymi wiązały się z dość skomplikowanym procesem. Zaczynał się on od rozbierania 2 filtrów i wytrzepywania niezmywalnego filtru stożkowego, a kończył nasłuchiwaniem czy plastikowe zaczepy tym razem ogłoszą kapitulację. Tutaj mamy łatwe opróżnianie pojemnika bez jego zdejmowania z odkurzacza. Filtr główny to metalowy cylinder, który współpracuje z zainstalowanym nieco dalej płaskim filtrem harmonijkowym.
Oszczędzę wam w tym miejscu rozsypywania płatków kukurydzianych i zachwycania się minimalistycznym, acz nowoczesnym wzornictwem. Przy takiej cenie od urządzenia oczekuję, żeby działało i nie robiło mi krzywdy podczas użytkowania. MOVA J30 działa, nie krzywdzi użytkownika i ma małą szczotkę do tapicerki. Producent nie zrobi z tego cytatu na banery reklamowe, ale uczciwie informuję, że w tej cenie to więcej niż OK.
MOVA K10 Pro – inny, droższy flagowiec
Jeszcze tego samego dnia wypakowałem inne topowe urządzenie w ofercie MOVA. Tym razem jest to sprzęt mopująco-odkurzający o konstrukcji przypominającej produkty, które amerykanie określają mianem „carpet-cleaners”. Tutaj zasada działania jest jednak nieco inna. Urządzenie opiera swoją pracę o działanie miękkiej szczotki w formie wałka, obracającego się z prędkością 120 000 obr./min. Dla porównania ostatnio testowałem przyzwoitą wkrętarkę, której prędkość robocza osiąga 1500 obr./min.
MOVA K10 Pro dostarczana jest z dość małym zestawem dodatków, głównie za sprawą tego, że jest to konstrukcja typu „wszystko w jednym”. W kartonie otrzymujemy jednostkę centralną, wpinaną rączkę, szczotkę do czyszczenia urządzenia oraz instalowaną na podłodze podstawkę do ładowania odkurzacza w pozycji pionowej.
Podoba mi się, że zainstalowanie sprzętu nie wymaga ode mnie wiercenia w ścianach. Plastikową podstawkę postawiłem pod ścianą i wpiąłem do ładowarki, a następnie podłączyłem odkurzacz, który okazał się być wstępnie naładowany w 60%. Do pełnego naładowania musiałem odczekać około 2 godzin. Pełen czas ładowania wynosi w tym wypadku więc nieco ponad 4 godziny.
W porónaniu do modelu J30, MOVA K10 Pro przyniosła mi zdecydowanie więcej zaskoczeń. Sporych rozmiarów wyświetlacz bardzo dobrze prezentuje wszelkie informacje, ale wtórują mu również komunikaty głosowe informujące dobitnie o czynnościach eksploatacyjnych, jakie powinniśmy podjąć.
Przed rozpoczęciem pracy możemy napełnić zbiornik na wodę. Ma on niemal litr pojemności. Drugi widoczny zbiornik jest na wodę brudną i jest nieco mniejszy. Po rozpoczęciu pracy zauważyłem, że miękka szczotka działa jak koło napędowe, delikatnie przemieszczając urządzenie do przodu i naturalnie odciążając moje ręce podczas sterowania konstrukcją. Jednocześnie moc napędu jest na tyle zrównoważona, że nie ma tu mowy o uciekaniu urządzenia. Ciśnienie generowane przez 220 W silnik to solidne 15 kPa. Oznacza to, że konstruktorzy nie liczyli wyłącznie na działanie szczotki, co ma często miejsce w tanich konstrukcjach. Jeśli macie tendencje do gubienia na podłodze drobniaków i biżuterii to w tym wypadku moc jest wystarczająca, aby padały ofiarą MOVA K10 Pro.
Kolejnym zaskoczeniem jest na pewno system wykrywania zanieczyszczeń dostosowujący moc pracy do warunków. Działa dokładnie tak jak brzmi. Kiedy podłoga jest czysta, to obniża moc oszczędzając baterię, a kiedy wjedziemy w dawno nieodwiedzane zakamarki mieszkania, praca nabiera zdecydowanie większej dynamiki. Kilka dni temu rozmawiałem z Angeliką, która po 2 letniej przerwie opracowywała test flagowych odkurzaczy pionowych. Z zadowoleniem komunikowała, że dziś „już wszystkie reagują na poziom zanieczyszczenia”. Mowa tu jednak o urządzeniach w cenach 3-7 tysięcy złotych, a nie jak w przypadku MOVA K10 Pro sprzętów nie aspirujących nawet do cenowej półki średniej.
Roboty odkurzająco-mopujące z miękkim wałkiem mają jedną nieoczywistą przewagę względem klasycznych odkurzaczy z elektroszczotką. Jest to konstrukcja modułu czyszczącego, która maksymalnie wykorzystuje przestrzeń między zaczepami szczotki. Dzięki temu w MOVA K10 Pro między krawędziami podłogi a ścianą zostaje zaledwie 6 mm odstęp, likwidując konieczność poprawiania po sprzątaniu na mokro.
Okazuje się, że rozpędzanie dociskanej do ziemi miękkiej szczotki jest wymagające dla osprzętu. MOVA K10 otrzymała najbardziej żywotny silnik bezszczotkowy oraz akumulator składający się z 7 ogniw o pojemności 2400 mAh. Pomimo tak mocarnego zestawu czas pracy to maksymalnie 30 minut. Mój osobisty rekord to 25 minut, ale jego osiągnięcie w przypadku mieszkania o powierzchni 38 m2 wymagało trzykrotnego posprzątania całości.
Czy poleciłbym MOVA K10 Pro? Ja po prostu kupię sobie MOVA K10 Pro, bo w tej cenie trudno o lepszego partnera dla mojego robota odkurzającego, który dla odmiany nie posiada modułu mopującego.