Jeśli myślicie o zakupie robota sprzątającego, prawdopodobnie natknęliście się na markę iRobot. Jej Roomby od lat cieszą się reputacją liderek na rynku. Firma obchodzi właśnie swoje 20-lecie istnienia w Polsce. Z tej okazji wypuściła najnowszą odsłonę Roomby Combo 10 Max. Czy warto zainwestować w ten model, zwłaszcza gdy jego cena wynosi niemal 7 tys. zł? Sprawdźmy!
Kompaktowość i estetyka
Od razu wam powiem, że dostałam Roombę Combo 10 Max przedpremierowo. Nie miałam więc jak sugerować się opinią innych. Widziałam ją jedynie na prezentacji prasowej i od razu zrobiła na mnie dobre wrażenie. Tak samo było, gdy otrzymałam ją od kuriera. Zaskoczyła mnie już sama paczka. Spodziewałam się ogromnego pudła z mnóstwem akcesoriów. Tymczasem opakowanie było schludne i stosunkowo nieduże. Myślę, że dla osób, które – jak ja – cenią sobie estetykę oraz prostotę, unboxing najnowszej Roomby będzie przyjemnością.
Po otworzeniu paczki, od razu zauważyłam przepiękną sylwetkę robota. Uważam, że to naprawdę kryterium godne uwagi. W końcu takie urządzenie będzie na stałe wpisane w nasze wnętrza. Dlatego dobrze, by jego wygląd nie tylko nie przeszkadzał, ale wręcz ozdabiał przestrzeń. Mogę śmiało napisać, że Roomba Combo 10 Max sprawdzi się w tej roli. Wygląda nowocześnie oraz elegancko. W moim odczuciu pasuje do wnętrz zarówno klasycznych, jak i nowoczesnych. Ma matową powierzchnię, co nadaje jej pewnej klasy. Wiecie, nie świeci się tandetnie jak co niektóre urządzenia. Posiada dodatkowo ledowe kontrolki na stacji dokującej oraz pierścień świetlny na grzbiecie. To urozmaica minimalistyczną budowę Roomby. Dodaje jej też nowoczesnego charakteru.
Szybkość i precyzja
Przejdźmy jednak do tego, co w każdym takim robocie najważniejsze – sprzątania. Najnowsza Roomba naprawdę zaskoczyła mnie swoją szybkością i precyzją. Robot porusza się zwinnie, nie tracąc na dokładności. Doskonale radzi sobie także z większymi resztkami jedzenia. Nawet w trudno dostępnych miejscach, takich jak przestrzeń za firanką i pod komodą. Wiem, o czym piszę, testowałam ją po przyjęciu urodzinowym mojego trzyletniego dziecka. Jeśli Roomba dała radę posprzątać tamten bałagan, to naprawdę daje radę. Z pewnością to zasługa również jej autorskiego 4-stopniowego systemu sprzątania.
Jedyne takie mopowanie
Robotowi wbudowano dwie gumowe szczotki główne, standardową szczotkę boczną oraz nakładkę do przecierania podłogi na mokro. Tak, Roomba nie tylko odkurza, ale również mopuje podłogę. Robi to inteligentnym systemem połączonym ze stacją AutoWash. A ta potrafi automatycznie prać nakładkę mopującą i suszyć ją po skończeniu pracy. Nawet samo jej mycie odbywa się w inteligentny, nietuzinkowy sposób. Stacja dokująca posiada na swojej dolnej nakładce zamontowaną gumową szczotkę. To właśnie ona czyści robota. Roomba wykonując ruchy przypominające ręczne szorowanie, najeżdża na nią kilkukrotnie, aż poczuje, że jest czysta.
Ale to nie wszystkie funkcje tego zaawansowanego systemu. Robot wykrywa różne podłoża, po których się przemieszcza. Ma to swój cel. Po rozpoznaniu dywanu Roomba unosi mopa i kładzie go na siebie, a następnie zaczyna odkurzać. I to wcale nie byle jak. Automatycznie zwiększa moc ssania, by dywan jak najdokładniej wyczyścić. Takie rozwiązanie ma chronić podłoża miękkie przed ewentualnym ich pobrudzeniem przez nakładkę mopującą. Producent chwali się, że Combo 10 Max jest niemal jedynym robotem na rynku z podnoszonym w ten sposób mopem. Mają go tylko dwa wcześniejsze modele Roomby. Jeśli chodzi zaś o samą moc ssania, jest imponująca. Posiada trzystopniową regulację. U mnie wystarczała do posprzątania nawet tych naprawdę dużych zabrudzeń.
Wbudowana inteligencja
Nawigacja też robi swoje. Robot porusza się intuicyjnie, nie obija o meble, choć – jeśli ich jeszcze nie rozpoznał – potrafi w nie uderzyć.
Dokładnie czyści wzdłuż krzeseł, stolików i w zakamarkach, do których żadne inne urządzenie mi wcześniej nie dojechało. Chodzi o zasłony i wąskie przestrzenie pod komodami. Byłam wręcz w szoku, gdy zobaczyłam, że robot mi wjechał pomiędzy zasłonę a ścianę. Poprzednie testowane przeze mnie urządzenia zawiodły w tym temacie. Rozpoznawały ów wielki kawał materiału jako ścianę.
Co ciekawe, inteligentna nawigacja też tak sprytnie prowadzi Roombę, że robot po skończonej pracy wraca do stacji najkrótszą możliwą drogą. To widać. Urządzenie nie krąży bez celu, nie gubi się. Wie, gdzie jest i dokąd iść.
Tego nie mieli nawet Jetsonowie
Ów precyzję w sprzątaniu Roomba zawdzięcza także funkcjom specjalnym. Wyglądają lepiej niż te, o których marzyliśmy w dzieciństwie oglądając Jetsonów. Mam na myśli przede wszystkim Dirt Detect. Uruchamia się, gdy robot podczas swojej pracy wykryje większe zabrudzenie, np. rozsypany piasek czy rozlany napój. Zacznie na to brudne miejsce kilkukrotnie najeżdżać, by dokładnie je wysprzątać. Drugą taką funkcją jest Dirt Detective. Dzięki niej robot potrafi wskazać, które pomieszczenie w domu wymaga najwięcej uwagi. Sugeruje jego sprzątanie w pierwszej kolejności, na co można się zgodzić lub nie. Z doświadczenia jednak wiem, że warto go posłuchać.
Niejedno oblicze aplikacji
Obu „detektywów brudu” trzeba uruchomić przez dedykowaną aplikację. Za jej pomocą odbywa się niemal całkowite sterowanie Roombą. Aplikacja jest dość rozbudowana i posiada wiele opcji. Można w niej m.in. monitorować stan techniczny robota czy ustawić blokadę rodzicielską, co – uwaga wszystkie mamy – naprawdę pomaga. Miałam okazję szybko to sprawdzić. Uwierzcie, że gdyby nie ona, wizyta mojego rocznego bratanka nie skończyłaby się tak dobrze.
Ale aplikacja skupiona jest głównie wokół rozbudowanych ustawień sprzątania. Można w niej zaprogramować harmonogramy czyszczenia podłogi, ilość przejazdów robota przez dane pomieszczenie czy dostosować moc ssania lub ilość wody użytej do mopowania. Harmonogramy same w sobie także podlegają modyfikacjom. Można ustawić kilka takich terminarzy sprzątania – dla każdego pomieszczenia czy strefy inny lub wspólny dla całego piętra. Oczywiście przy tym również wybieramy opcję sprzątania, moc ssania, ilość płynu przy mopowaniu, liczbę przejazdów Roomby oraz – jeśli chcemy – SmartScrub. To ostatnie ustawienie włącza robotowi specjalny program czyszczenia podłogi. Ma ono eliminować szczególnie trudne do usunięcia zabrudzenia, np. plamy z kawy.
Roomba może też posprzątać, gdy nie ma nas w domu, albo gdy do niego wracamy. Co więcej, za pomocą aplikacji robot łączy się z asystentem głosowym. Jeśli więc sobie tego życzymy, sterujemy go nawet własnym głosem.
Co za dużo to niezdrowo
Ilość innowacji w tym jednym robocie sprzątającym jest znaczna. I naprawdę nie sądziłam, że to może przytłaczać. W przypadku Roomby mamy konkretne, dobre sprzątanie. Jednak są też w niej mocno rozbudowane funkcje, które z początku sprawiają wrażenie skomplikowanych. Oczywiście to super, że robot tyle potrafi. Ale spędziłam kilka dni na dokładne zaznajomienie się z aplikacją oraz wszystkimi dodatkami, co było męczące. Czy potrzeba ich aż tyle? Myślę, że części z nich i tak się nie wykorzysta.
Aplikacja, mimo że rozbudowana, nie jest też – przynajmniej dla mnie – idealna. Nie pokazuje w czasie rzeczywistym, gdzie dokładnie znajduje się robot podczas sprzątania. Wiadomo, w którym jest pokoju, ale szczegółów nie znamy. Dla niektórych użytkowników może być to sporym minusem. O wiele wygodniej korzystało mi się z aplikacji innych marek, które taki dokładny podgląd miały. Ułatwiało to choćby zdalne uruchomienie robota, gdy mnie przy nim nie było. Odnosiłam wrażenie, że jest on pod moją większą kontrolą. W Roombie tego poczucia już mieć nie mogę.
Precyzja z charakter(ki)em
Kolejnym dość ciekawym i – myślę – nieoczywistym moim odkryciem przy testowaniu urządzenia było również zrozumienie, że Roomba ma swój charakter. Nie zachowuje się jak typowy robot. Być może brzmi to dość dziwnie, ale czasem naprawdę mam takie wrażenie. Zwłaszcza gdy przy porannym sprzątaniu nagle wjedzie w moją stopę. Najwyraźniej zamontowany w niej system pozwala Roombie na wjechanie w przeszkodę, której nie jest pewna. Tak rozpoznaje swoje otoczenie. Dzięki temu rzeczywiście – co już wspomniałam, ale podkreślę, bo to w sumie najistotniejsze – precyzyjnie zbiera zabrudzenia oraz omija meble.
Czy Roomba Combo 10 Max jest warta swojej ceny?
Roomba Combo 10 Max nie jest pozbawiona wad. Nie mogłam jej więc opisać w samych superlatywach. Natomiast pozwólcie, że zadam tu w moim mniemaniu pytanie retoryczne: „Czy istnieje idealny robot sprzątający?”. Tymczasem Roomba to naprawdę wydajne, estetyczne, a przede wszystkim dobre urządzenie. Wprawiło mnie w zachwyt na tyle, że moje wrażenie pozostaje pozytywne. Ale czy warto zapłacić za nią cenę, jaką życzy sobie producent? W tym momencie urządzenie kupicie w sklepach AGD za 6799 zł. I wiem, ta cena może wydawać się wysoka. Trzeba jednak wziąć pod uwagę możliwości robota oraz jego zaawansowanie technologiczne, które wyprzedza jednak ogromną część konkurencji. Roomba bezsprzecznie dostarcza solidną jakość, precyzyjne sprzątanie, elegancki design i inteligentne funkcje sprzątania. Z pewnością to urządzenie z najwyższej półki. Jeśli szukacie najlepszego robota sprzątającego i nie boicie się zainwestować większej kwoty, Roomba Combo 10 Max może być dobrym wyborem.