Skodą Kodiaq po Podlasiu, czyli Tiguan grubo ciosany

Wsiadasz do Kodiaq’a, a prowadzisz Tiguana. Magiczna przemiana jest tak naprawdę prostą iluzją. Koncerny motoryzacyjne stawiają na show dla mas. Gwiazdą każdego wieczoru są koszty – i właściwie nie ma w tym nic złego jeśli finalnie siadamy za kierownicą udanego auta. 

Ferie zimowe z nowoczesnymi systemami bezpieczeństwa – to tytuł artykułu, który zaplanowałem na grudzień ubiegłego roku. Wspólnie ze Skodą, zdecydowaliśmy że najlepszym wyborem do przygotowania takiego tekstu będzie nowy Superb. Niestety gdzieś w międzyczasie planowany test zaliczał kilka obsuwek i ferie stały się tematem bardzo nieaktualnym. Przyszedł kwiecień, a ja dostałem informację, że szykowany dla mnie egzemplarz wypadł z puli aut testowych. Finalnie trafił do mnie Kodiaq – gdzieś pomiędzy urlopami i bez pomysłu na konkretny artykuł. Sensowną opcją na weekendową wycieczkę wydał mi się Białystok – nigdy w nim nie byłem więc nie miałem pojęcia ile robót drogowych napotkam na trasie.

Jeśli miałbym wybrać najładniejszego SUV’a na rynku to wskazałbym nowe Volvo XC90. Drugie miejsce przyznałbym właśnie Kodiaq’owi. Kilka miesięcy wcześniej testowałem Tiguana. Auto było trochę nudne, ale spełniało wszystkie moje oczekiwania. Skoda dostarczyła mi bliźniaczą konstrukcję, ale z ciekawszą karoserią. Wiele razy dokonywałem teoretycznych porównań obydwu modeli. Wygrywał zawsze Kodiaq – bo na papierze jest tańszy, równie udany, a w dodatku ma ładniejszą karoserię. Kilka dni ze Skodą Kodiaq skutecznie zbalansowało pojedynek. Skoda nadal jest tańsza i ładniejsza, ale pozostaje gorzej wykonana. Przypuszczam, że posiadacze Skody nie zauważą drobnych niedociągnięć – szczególnie jeśli wcześniej nie siedzieli w odpowiedniku z oferty VW.

Pierwsze zaskoczyły mnie drzwi kierowcy. Może to kwestia egzemplarza, ale podczas zamykania są bardzo głośne i trudno je domknąć bez używania siły. Kilka uwag mam również do elementów wnętrza – testowany model z dopiskiem Style otrzymał całkiem ładny pakiet wykończenia, niemal identyczny jak Tiguan’ie. Niestety w Skodzie plastiki okazują się twardsze i mniej odporne na zarysowania. Gorzej wypada również jakość spasowania materiałów. Aluminiowe elementy kierownicy chrzęszczą nieco pod palcami – kilkukrotnie myślałem, że wcisnąłem jakiś przycisk, podczas gdy był to jedynie odstający fragment wykończenia. Ciekawego odkrycia dokonałem również przy pierwszym wyjeździe na trasę – powietrze pogwizduje w szybach po przekroczeniu 70 km/h, a podróż staje się hałaśliwa.

Model testowy został wyposażony w dwulitrowy silnik TDI o mocy 190 KM z napędem na 4 koła i 7 stopniową skrzynią automatyczną. Kultura pracy jednostki napędowej nie wzbudza żadnych zastrzeżeń – nawet po osiągnięciu maksymalnych prędkości przelotowych. Auto pozwala na swobodną jazdę bez opuszczania lewego pasa. Efektywne wyprzedzanie na trasach jednopasmowych nie nastręcza żadnych problemów. Słabym ogniwem jest w tym wypadku skrzynia, która nawet w trybie sportowym nie pozwala wykorzystanie potencjału silnika podczas dynamicznej jazdy w mieście. Jednocześnie muszę się przyznać, że zupełnie umknęło mi spalanie – brak konieczności opracowania konkretnego artykułu, całkowicie uśpił moją czujność.

Trasa do Białegostoku okazała się być jedną, wielką przebudową. Rozkopane drogi uniemożliwiły przetestowanie większości systemów jazdy autonomicznej. Całe szczęście powolna jazda pozwoliła nacieszyć się pełnią możliwości aktywnego tempomatu z radarem. Zdefiniowałem po prostu prędkość dostosowaną do warunków drogowych i ustawiłem minimalną odległość od auta poprzedzającego. Samochód sam kontrolował sytuację na drodze – przyspieszając lub hamując na wzór auta jadącego z przodu. Dzięki temu moje nogi odpoczywały, podczas gdy większość kierowców zamęczała się ciągłymi zmianami pedałów. Rozkopana od dawna droga nie została odnotowana w systemie nawigacji. Odniosłem nawet wrażenie, że mapa Polski nie była aktualizowana od co najmniej 2 lat. Pomimo tego obsługa systemu jest całkiem wygodna i może służyć jako koło ratunkowe kiedy zostaniemy pozbawieni dostępu do Google Maps. Świetnym „umilalaczem” podróży okazało się audio od Cantona z subwooferem w bagażniku. Jest to drugi element (obok wzornictwa karoserii) w którym Kodiaq w mojej opinii góruje nad Tiguanem. Głośniki oferują prostsze, ale przyjemniejsze dla ucha brzmienia ze świetnie wyważonym basem. Dynaudio montowane w Tiguanie koncentrują się na neutralnym brzmieniu z podkreśloną średnicą, przez co są precyzyjniejsze, ale sprawiają mniej frajdy.

Przed oddaniem auta do salonu wybrałem się na jeszcze jedną przejażdżkę. Kilka tygodni wcześniej ukończyłem test drukarek, a w moim domu zalegało 8 kartonów zadrukowanego papieru. Korzystając z dodatkowej przestrzeni załadunkowej (na co dzień jeżdżę Fiestą MK6), zapakowałem makulaturę do bagażnika i wyruszyłem do najbliższego skupu.
Może to moja wyobraźnia, ale odniosłem wrażenie, że pracownicy zakładu byli nieco zaskoczeni Kodiakiem na podjeździe. Zanim wyjaśniłem, że chodzi o najzwyklejszą transakcję ktoś nawet zdążył wezwać kierownika. Starszy pan obszedł samochód dookoła, łypiąc na mnie z wyraźną dezaprobatą.
Opłacało się panu przyjeżdżać? – zapytał.
Przeszło mi przez myśl, że całkowicie źle ocenił mój status finansowy.
Osiem kartoników wozić? Taką ciężarówką to można na raz z pół tony surowca załadować – sprecyzował po chwili.
——–

Obawiam się, że moja opinia może być źle zrozumiana. Skoda Kodiaq to fantastyczny samochód, który daje masę frajdy z jazdy i zapewnia najnowocześniejsze rozwiązania na rynku. Największym problemem tego modelu jest fakt, że można go zbyt łatwo porównać do absolutnie genialnego Volkswagena Tiguana. Obydwa auta serdecznie polecam.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *